Słodki napój.

5.9K 251 138
                                    


Pierwsze promienie słoneczne opadły na twarz Mikołaja. Słońce niedawno co wstało po niedługiej, aczkolwiek wielce mroźniej nocy. Zaczynała się powoli wiosna, co już w otoczeniu dało się zauważyć. Niewielkie kwitnące kwiaty na gałęziach wysokich drzew pachniały tuż nad nim. Śpiew ptaków, gdzieś w tle, zapełniał ciszę. A powietrze zdawało się znacznie lżejsze niż w trakcie srogich zim.

Aczkolwiek i tak żałował swojej decyzji o ubiorze. Letnia, delikatna kurtka nie uchroniła go przed chłodem. Ręce mu marzły, szczęka bezwładnie klekotała, a on od dobrych dziesięciu minut marzył o kubku gorącej czekolady.

To się jednak mogło wydarzyć dopiero po tym, jak rozpakuje wszystkie zapakowane ciasno rzeczy z bagażnika. Zmagał się z wyciągnięciem kartonowego pudła, które przy każdej stawianej sile, opierał się, a jego ścianki rwały się, jak zwykła kartka. Już kilka puszek słodkich napojów zleciało na ciemny beton.

@sawardega Widzimy się już dzisiaj! :D

Poczuł wibracje w tylnej kieszeni i gdy przeczytał powiadomienie, wiedział, komu podaruje wstrząśnięte picie.

Sylwester Wardęga. Dziwny typ, chodzący w jeszcze dziwniejszym kapturze wśród drzew. Mikołaj znał go, może aż zbyt dobrze i nienawidził go tak mocno, że...

@sawardega odpowiedział na tweet'a: Haha, dobre xD

Kolejne powiadomienie.

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niewielką ikonkę nieprzyjaciela, a po tym, jak poczuł zażenowanie samym sobą, szybkim ruchem schował komórkę. Nie miał zamiaru o nim myśleć. Nie po tym, gdy przez całą noc pisał scenariusz do następnego filmu, aby odpowiedzieć na mężczyzny materiał. Wcale nie spędzał nocne godziny na robieniu kolejnego researchu o Wardędze. I oczywiście wcale nie wlepiał wzorku w to jedno zdjęcie na instag...

— Dzięki, poradzę sobie. Trzymaj się, bracie! — usłyszał w tle i aż zmarł. Tylko nie wiedział, czy ze złości, czy z ekscytacji. Odwrócił się na pięcie, aby się upewnić.

I tak, przed nim stał jego największy wróg w całym wiadomym uniwersum. Sylwester prezentował się dzisiaj bardzo zwyczajnie. Nie miał na sobie pelerynki, a raczej skórzaną kurtkę, a także dżinsowe spodnie. Na ramię zarzucił torbę oraz zabrał ze sobą niewielką, tajemniczą reklamówkę. Z logiem czerwonego robaka.

Ich spojrzenia się spotkały, a Mikołaj mimo świadomości, że to się stanie, pozostał w swoim miejscu. Wpatrywał się w jego jasne tęczówki oraz głupkowaty uśmiech, który wkradł się na uśmiech starszego.

— Przestań, bo się zarumienię, cukie... — zaczął, robiąc kilka kroków do przodu.

— Sylwester Wardęga. Co ty tutaj niby robisz? — powiedział, udając, że go to nic absolutnie nie obchodzi.

— Jak to co? Również zostałem zaproszony na imprezę. — uśmiechnął się. Kolejna puszka poturlała się z bagażnika i dopiero przy zatrzymała się przy butach Sylwestra. Mężczyzna pochylił się, zabierając trunek z ziemi. Otworzył puszkę, a słodki napój momentalnie prysnął mu prosto w twarz.

Konopskyy zaśmiał się pod nosem.

— Także uważam, że ów wieczór będzie bardzo ciekawy. — zagadał, a ich wzrok ponownie się spotkał.

Zagadkowa miłość \ Wardęga x Konopskyy [enemies to lovers]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz