Siłownia.

2.5K 186 269
                                    

— Wytłumacz mi jakim cudem koty potrafią być takie... mięciutkie?

Mikołaj spojrzał się na niego rozbawiony. Mężczyzna leżał z jego kotem od dobrych trzydziestu minut, choć podobno był dziś umówiony. Channelka, jakby również miała plan go zatrzymać, wyjątkowo się do niego kleiła oraz domagała się kolejnych pieszczot.

Nawet do niego, pierwotnego właściciela, nie okazywała tyle miłości. Chłopak wcale nie czuł się zazdrosny. W ogóle.

— Ponieważ mają futro. — odpowiedział, wracając spojrzeniem do laptopa. Od kilkunastu minut zajmował się montowaniem filmu na następny odcinek. Przez ostatnie wydarzenia z życia prywatnego nie miał głowy do tworzenia następnych materiałów. Zwłaszcza że większość internetu szeptała o nich.

Aczkolwiek trzeba było zarobić na chleb i... puszki dla kotki. Druga kwestia bytowała jako priorytetowa.

— Geniusz. — prychnął, głaszcząc dalej pupila — Nobla powinieneś dostać za to.

— Stoi w moim pokoju. Nie widziałeś?

— Przed czy za stertą kubeczków po zupkach chińskich? — uniósł brew do góry. Mikołaj wyłącznie prychnął na niego, nawet nie obdarowując go żadnym spojrzeniem. Mimo wszystko delikatny uśmiech wstąpił na jego twarz — Która godzina?

— Eee... — chłopaka wzrok stał się bardziej rozbiegany, jakby zapomniał, gdzie znajduje się zegarek na pulpicie — Za kilka minut szesnasta.

— Cholera, jestem już spóźniony. — z wielkim bólem serca podniósł się, powoli zrzucając ze swojego ciała kota. Jego oczy wyrażały bezgłośne "przepraszam", gdy ta chwiejnym krokiem odeszła od nich i wskoczyła na stół.

Dopiero gdy wstał, zauważył, jak bardzo jego czarna koszulka pokryła się sierścią. Szybkimi ruchami chciał oczyścić ubranie, co mu zdecydowanie nie wyszło. Poszedł do kuchni i dopiero za pomocą mokrej ściereczki udało mu się doprowadzić swój stan do jakiejkolwiek przyzwoitości. Choć tylko pralka mogła go uratować. 

Mikołaj tylko słyszał, jak w drugim pokoju zbiera swoje rzeczy do sportowej torby i szuka kluczyków do auta. Przez moment był pewien, że ten rzuci mu szybkie pożegnanie i wyjdzie, jak to zawsze robił.

Jednakże kątem oka zauważył go stojącego w progu. Prezentował się, jakby czegoś jeszcze szukał po kieszeniach i zdawał się... skołowany?

— Wszystko w porządku? — zagadał, odrywając się nieco od pracy.

— Tak. — odpowiedział, wciąż stojąc w tym samym miejscu — Zastanawiam się tylko, czy mogę pocałować cię na pożegnanie.

— Tak samo, jak w tych romantycznych filmach? — zaśmiał się. Niekontrolowanie delikatne rumieńce oblały jego policzki.

— Może.

Sylwester szybkim susem pokonał dystans między nimi. Gdy tylko byli w swoim zasięgu, objął jego rozgrzaną twarz i złączył ich usta w czuły pocałunek. Przez chwilę cieszyli się ową chwilą, aż Mikołaj się nie odsunął, uśmiechając się szeroko. 

— Idź już, bo się naprawdę spóźnisz. — powiedział cicho, całując go jeszcze w policzek.

I chłopak rzeczywiście miał rację. 

Wardęga pędem wszedł na siłownie. Nawet nie zdążył się przywitać z panią na recepcji. Pobiegł prosto w stronę szatni, aby zostawić tam swoje rzeczy oraz przebrać buty. Na całe szczęście w sportowy strój ubrał się już u Mikołaja, więc teraz zaoszczędził trochę czasu. Po zabraniu wyłącznie butelki wszedł na dużą salę. 

Zagadkowa miłość \ Wardęga x Konopskyy [enemies to lovers]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz