28.05.2039
Pada lekki deszcz, praktycznie mżawka i to z gatunku tych, które niezależnie od warstw ubrania sprawia wrażenie, że przenika aż pod skórę. Chloe marznie w cienkich rajstopach i sukience przed restauracją i gdy kolejny raz spogląda na telefon, przeklinając głośno; przechodząca obok niej starsza pani posyła jej karcące spojrzenie. Blondynka jest jednak zbyt wściekła, by za cokolwiek przepraszać. Nie, zamiast tego ma ochotę wybrać numer Elijaha i najzwyczajniej w świecie go po prostu zjebać, bo absolutnie nie ma ochoty używać cenzuralnego słownictwa.
Gdy zaprosił ją dwa dni temu na kolację, nie była nawet specjalnie zaskoczona. Znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że to jego sposób okazywania... sympatii; przez płacenie za jej jedzenie, czy czasem gotowanie dla niej. Tylko to była jej racjonalna strona, bo ta romantyczna oczywiście zaczęła sobie obiecywać po tym wyjściu o wiele, wiele więcej, niż powinna. Dlatego przebierała się dwa razy, by ostatecznie skończyć stojąc w zielonej sukience przed lokalem i odczytując wiadomość od Elijaha, który powiadomił ją, że muszą to odwołać, bo mają nowy trop w śledztwie. I znów czuje się jak idiotka. Szczególnie że na rzecz tej kolacji, odwołała wyjście z Maeve, co tylko znów pobudza jej wyrzuty sumienia i ma wielką ochotę po prostu wrócić do domu. Zaszyć się w łóżku z pudełkiem lodów i nie sięgać po telefon aż do poniedziałku. Tylko bardziej niż smutna, okazuje się być wściekła. Skoro już ogoliła nogi, ubrała się w sukienkę i zrobiła makijaż, to ostatnie, na co ma ochotę, to by to poszło na marne. Sprawdza więc miejsce, które zapisała jej Maeve i wsiada w taksówkę.
Lokal mieści się w starej, wyremontowanej kamienicy, zajmując wszystkie jej piętra. Na dole znajduje się typowa kawiarnia, w której Chloe nie udaje się dostrzec nigdzie Maeve, więc wchodzi na kolejne piętro, z którego już dobiegają dźwięki popularnej w ostatnim czasie muzyki. Tu klimat jest bardziej barowy i blondynce bez problemu udaje się dostrzec rudowłosą dziewczynę siedzącą na wysokim krzesełku, rozmawiającą z barmanem.
- To miejsce jest wolne? Czy zmarnowałam już swoją szansę? - pyta, a Maeve od razu uśmiecha się do niej szeroko, niemal trochę kpiąco.
- No nie wiem, nie wiem. Chyba najpierw będziesz musiała mi się trochę wytłumaczyć i postawić kolejnego drinka.
- Zgoda - przytakuje od razu Chloe, a dziewczyna obok mierzy ją wzrokiem, gdy blondynka zdejmuje z siebie płaszcz.
- Dobra, wyglądasz tak fenomenalnie, że nie musisz się nawet wysilać na drinka, wystarczy gęste tłumaczenie się.
- A nie może być na odwrót? Dużo drinków, a mało wymówek? - Maeve kolejny raz przesuwa po niej spojrzeniem, uśmiechając się przy tym niemal bezczelnie.
- No nie wiem, to nie pierwszy raz, jak mnie wystawiłaś, złotko.
- Za to pierwszy, gdy masz okazję się ze mną upić. Naprawdę potrzebuję się upić. - Dziewczyna udaje, że waha się krótką chwilę, po czym obraca się do barmana i zamawia sobie kolejnego drinka, po czym spogląda wyczekująco na Chloe. - To samo co ty.
- Okej, więc dwie Long Island Ice Tea, Jerry - prosi, puszczając oko do androida.
- Dla ciebie wszystko, Maeve - odpowiada jej, a ta bez słowa łapie blondynkę za rękę i ciągnie w stronę schodów na kolejne piętro.
- Co ty robisz?
- Zanim zrobi nam drinki, zdążymy zatańczyć - mówi takim tonem, jakby to była największa oczywistość na świecie. Chloe od razu czuje się trochę zbita z tropu, nie była typem imprezowiczki, a przynajmniej nie odkąd wróciła po studiach do Detroit. Na uniwersytecie jej życie wyglądało zupełnie inaczej niż w rodzinnym mieście i uświadamia sobie, że nie była w klubie właśnie od czasu przeprowadzki.
CZYTASZ
play with fire • D:BH reverse AU
FanfictionDetroit dopiero stabilizuje się po rewolucji urządzonej przez androidy, a nowy porządek świata wpływa na wzrost przestępczości. Porucznik Elijah Kamski dostaje za zadanie posprzątanie bałaganu spowodowanego przez błąd swojego kolegi. I nikt mu nie...