07.06.2039
W biurze klubu oczy wszystkich zgromadzonych osób zwrócone są na blondynkę, która nonszalancko opiera się pośladkami o biurko. Ma skrzyżowane na piersi ręce, co jasno daje znać, przynajmniej Alexandrowi, że Xo nie zaprasza ich do dyskusji. Raczej przedstawia swój plan i czeka na jego akceptację, której raczej się w najbliższym czasie nie doczeka. Faye nie mówi ani słowa, tylko kręci głową, a stojąca za jej plecami North mruży groźnie oczy, jakby nie mogła się doczekać, co blondynka powie im dalej i żeby mogła z nią walczyć. Jedynie Zhao, jak zawsze, zdaje się być całkowicie w swoim świecie i patrzy tylko i wyłącznie na swoje dłonie. Jednak nie poparła planu Xo otwarcie, zapewne czekając na pełne stanowisko swojej siostry.
- Musimy patrzeć na to racjonalnie, Love. - Faye jako pierwsza przerywa ciszę i mówi to, co chyba już wszystkim pozostałym przeszło przez głowę. - To za proste. Znalezienie ich w te kilkadziesiąt godzin nawet dla ciebie jest za proste. A to oznacza tylko jedno:
- Pułapkę - kończy wypowiedź North i kręci głową, gdy blondynka przeniesie na nią obojętne spojrzenie. - Tu chodzi o zmilitaryzowaną organizację androidów, o której pierwszy raz słyszymy. I nagle jest tam XV, którego szukasz od lat. I nagle w dwa dni rozpracowujesz ich lokalizację? Love...
Xochitl nie odpowiada, jedynie przenosi spojrzenie na Alexandra i otwiera szerzej oczy, oczekując ewidentnie na jego reakcję. Wzrok pozostałych kobiet również zwracają się w jego stronę. Szatyn uśmiecha się, ewidentnie lubiąc taką atencję, ale jednocześnie tym kpiącym wyrazem twarzy kupuje sobie kilka sekund na odpowiedź. Rozumie stanowisko zarówno Faye i North, ale jednocześnie, po tych wszystkich latach z Love, nie umie jej odmówić. Nie, gdy mogą być tak blisko spełnienia jej najwyższego celu, odzyskania samej siebie. Spogląda blondynce prosto w oczy i nie musi mówić jej zupełnie nic, ona już wie. Ale i tak odzywa się dla reszty pomieszczenia.
- Wiesz, że pójdę z tobą wszędzie.
- Alex! - unosi głos Faye i nawet jeśli już wie, że przegrała tę dyskusję, to nie daje tego po sobie poznać.
- Nie ma takiej pułapki, z której ja i Love nie wyszlibyśmy cali - zapewnia, uśmiechając się szeroko, a Xo odpowiada mu tym samym. - Więc nie, nie jestem osobą, która będzie ją ograniczać.
- Cudownie, że wspierasz żonę w samobójstwie - rzuca kpiąco North, a Alex opiera się o biurko obok Xo i obejmuje ją w pasie.
- Nie. Właśnie idę tam z nią, by do tego nie dopuścić.
- Zawsze mogę na ciebie liczyć, co? - zwraca się do niego blondynka, po czym przenosi wzrok na kobiety zebrane przed nią. - Wiem, że Vi tam jest. Nawet jeśli nie mamy na to żadnego fizycznego dowodu, jestem o tym absolutnie przekonana. A jeśli jakimś cudem się mylę i go tam nie ma, lub to pułapka, to po prostu uciekniemy i wydam ich policji.
- Wydasz ich policji? - pyta nagle Zhao, a Xo przytakuje.
- Tak, jestem coś winna porucznikowi Kamskiemu.
- A oni nie wydadzą wtedy ciebie? - upewnia się siostra Faye, a blondynka posyła jej ciepłe spojrzenie.
- Nie. Jeśli nie ma tam Vi, nie ma tam żadnego dowodu, by udowodnić, czym jestem. A nie wierzę, że Vi będzie chciał mnie wydać. Lub podzielił się z kimś, tym czym naprawdę jesteśmy.
- Musimy wziąć pod uwagę, że to zrobił. Tak samo, jak ty to zrobiłaś. Może właśnie dlatego się przed tobą ukrywa. Bo o nas wie, bo cię obserwuje, bo naszą wiedzę, a co za tym idzie, wszystkich w tym pokoju, traktuje jak zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Więc idąc tam, nie narażasz tylko siebie i swojego wiernego ukochanego, ale nas wszystkich - odzywa się chłodno i rzeczowo Faye, a blondynka utrzymuje jej spojrzenie. - XV może być zagrożeniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/325956498-288-k566014.jpg)
CZYTASZ
play with fire • D:BH reverse AU
FanfictionDetroit dopiero stabilizuje się po rewolucji urządzonej przez androidy, a nowy porządek świata wpływa na wzrost przestępczości. Porucznik Elijah Kamski dostaje za zadanie posprzątanie bałaganu spowodowanego przez błąd swojego kolegi. I nikt mu nie...