♚ say my name and everything just stops

138 8 41
                                    

18.09.2038

Ulewny deszcz uderzał rytmicznie w przyciemniane szyby eleganckiego samochodu, który jechał przez opustoszałe ulice Detroit. Był środek nocy, pewnie latem, przy lepszej pogodzie może, niebo już powoli robiłoby się szare, jednak teraz było kompletnie ciemno. Alexander nie był zadowolony ani z ciszy panującej między nim a blondynką siedzącą obok, ani z warunków na drodze, które uniemożliwiały mu jechanie choć odrobinę szybciej niż nocne autobusy, które ich mijały. Lavra zaciskała usta w cienką linię, a on wiedział, że oczekuje od niego przeprosin, których dziś wcale nie miał ochoty jej ofiarować. Był zmęczony. Był cholernie zmęczony. Nie tylko całą nocą w klubie, nie tylko bójką, w którą się wdał, ale przede wszystkim nią. Nią i jej upierdliwym, trującym milczeniem. Obiecał sobie, że tym razem nie da się jej złamać, ale wystarczyło, że ją widział kątem oka obok siebie i coś w nim miękło.

Kochał ją.

Tego był absolutnie pewien od bardzo dawna. Prawdopodobnie był już w niej zakochany na zabój, gdy tylko ją zobaczył, a z czasem to obsesyjne uwielbienie tylko w się w nim rozrastało i ewoluowało. Alex nie kochał nikogo wcześniej i im lepiej poznawał Love, tym był coraz bardziej przekonany, że nie będzie kochał już nikogo później. Jeśli ona jakimś cudem zniknie z jego życia. Pierwszy raz czuł się rozumiany, pierwszy raz wiedział, że ma dom. I wcale nie chodziło o ten tandetny budynek na przedmieściach, ale o nią. Czuł, że ma dom w niej. W jej zrozumieniu. W jej kpiącym spojrzeniu. W jej milczeniu... nawet właśnie tym męczącym, karcącym, nieznośnym milczeniu.

- Miałem rację - odezwał się w końcu i od razu tego pożałował, gdy zobaczył, jak kącik jej ust unosi się na ułamek sekundy w uśmiechu. Wygrała. Oboje o tym wiedzieli. - Typ położył na tobie łapy i dostał to, na co zasłużył.

- Ten "typ" mógł mi się bardzo przydać, a tak, nie pojawi się więcej w klubie. Miałam sytuację pod kontrolą, Alex. Oboje wiemy, o co dziś poszło. O twoją samczą zazdrość. Wydawało mi się, że ustaliliśmy, że monogamia nas nie interesuje, więc nie rozumiem...

- Możesz sypiać, z kim chcesz, Love. Poza pracą. Byłaś w pracy, a on przekroczył granice.

- Więc mogłeś nie przechodzić od razu do przemocy fizycznej. Mogłeś zwrócić mu uwagę, sugerując, że jak zrobi to jeszcze raz, to połamiesz mu palce. Tak, jak ochrona robi w przypadku każdej innej tancerki.

- Nie jesteś każdą inną tancerką.

- Czyli wracamy do tego, co powiedziałam i chodzi o twoją samczą zazdrość? Boli cię to, prawda? Że pozwoliłam mu się dotknąć, gdy to ty chciałbyś rozpaczliwie być na jego miejscu.

- Spokojnie, mała. Zaakceptowałem to, że nie będziemy ze sobą sypiać już dawno temu. Jednak tu nie chodzi o moje uczucia, chodzi o moją reputację.

- Reputację? - śmieje się Love, kręcąc głową z dezaprobatą. - Alex, kochanie, jesteś gangsterem, który poślubił striptizerkę. Striptizerkę, która nadal pracuje, więc...

- Nikt ci nie każe pracować. Właściwie to przypomina mi już inne kłótnie, które odbyliśmy, czyli: nie, nie powinnaś już tańczyć. - Love wzdycha ostentacyjnie i przykłada dłoń do skroni.

- Uwodząc tych debili, zdobywam informacje, których potrzebuję. Których oboje potrzebujemy. Nie tylko, by zrealizować jakieś moje życiowe mrzonki, tylko by mieć pieniądze.

- Jesteś moją żoną. Kropka. Sama tego chciałaś. Sama się na to zgodziłaś. Włożyłaś sukienkę, podpisałaś papiery, zrobiłaś nam zdjęcia i wytarłaś mi ryj tortem. A ta szopka się na tym nie kończy, więc nie karz mnie teraz za to, że chcę być jej wierny. Bo gdybyś naprawdę była moja, Love, gdybym naprawdę był twoim mężem, a nie tylko dogodnym alibi, to połamałbym ręce każdemu, kto, chociaż spojrzał na ciebie lubieżnie. I bym zabił, kurwa, każdego, kto ośmielił się ciebie dotknąć. Więc wybacz mi, że chcę, by to kłamstwo było tak wiarygodne, tak nie do podważenia, żeby nic ci nie mogło zagrozić. W końcu po to, to robimy. By chronić siebie nawzajem. Także w mojej opinii, zachowałem się dziś podręcznikowo i nie masz co robić swojej kwaśnej miny i oczekiwać przeprosin, bo ich się nie doczekasz. Nie tym razem. Nie dziś, kochanie.

play with fire • D:BH reverse AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz