Rozdział dziewiąty

331 41 408
                                    

– Przepraszam, Megan.

Odkładam podręcznik od ekonomii na stół i odwracam głowę. Pośrodku salonu stoi mama i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Mrugam kilkakrotnie oczami, ale ona nie znika. To chyba nie sen, nawet jeśli wydaje się nieprawdopodobne. 

Nie dość, że mama wróciła wcześniej z pracy, to jeszcze mnie przeprasza.

– Nie powinnam była cię tak potraktować na barbecue – dodaje. – Nie tylko ty przesadziłaś. 

Milknie i ucieka wzrokiem gdzieś w podłogę. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek to ona przeprosiła mnie. Przez chwilę jestem w stanie tylko na nią patrzeć. Gdy pierwszy szok mija, kiwam powoli głową, ale nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana. 

Tu nie chodzi tylko o mnie. 

– Ona obrażała tatę. Miała czelność go oceniać, a nawet go nie zna. W dodatku gadała głupoty. A ty znów nic nie ... – Gryzę się w język. – W żaden sposób na to nie zareagowałaś.

Twarz mamy wykrzywia się, a ja czuję nieprzyjemne ukłucie w okolicach serca, ale zaciskam dłoń na krawędzi podręcznika i dzięki temu nie wycofuję się ze swoich słów. Nie możemy wiecznie udawać, że temat nie istnieje. Ona nie może dać się tak traktować własnej teściowej. 

– Przepraszam, Megan. Ja... nie czułam się na siłach, żeby się z nią konfrontować. To nie jest dla mnie łatwe – przyznaje, a jej naturalnie jasna twarz staje się jeszcze bledsza.

Obrzucam ją pochmurnym spojrzeniem. Na końcu języka mam pytanie, kiedy w końcu stanie się to łatwe. Od śmierci taty minęły trzy lata, a Vernon jest jej mężem od ponad dwóch. Jak długo ma to jeszcze trwać? Nie wypowiadam jednak swoich przemyśleń na głos. To nie ja z naszej dwójki jestem pełnoletnia, a więc, przynajmniej w teorii, dojrzała. 

Mrugam kilkakrotnie, tym razem nie dlatego, że nie wierzę, że mama tu stoi, tylko dlatego, by odgonić łzy. Ostatnio staję się dziwnie emocjonalna i wcale mi się to nie podoba. Muszę coś z tym zrobić, zanim ktoś będzie próbował to wykorzystać.

Ale najpierw powinnam pogodzić się z mamą, nawet jeśli wciąż jestem na nią zła. Nie toleruję dobrze tych cichych dni. Czas pozbyć się choć tego jednego problemu.

– Dziękuję, – Uśmiecham się do niej lekko, tłumiąc gdzieś głęboko niewypowiedziane wyrzuty wobec niej. – Ja też przepraszam. Nie powinnam była na nią krzyczeć. 

– Miałaś prawo się zdenerwować – mówi mama, podchodząc do stołu i siadając naprzeciwko mnie. – Ale następnym razem pamiętaj, że ona jest starszą osobą i zasługuje na szacunek. 

Prycham głośno. Mama robi wszystko, by sprowokować mnie do dalszej dyskusji. Skoro tak, to proszę bardzo. Odsuwam od siebie podręcznik i pochylam się nad blatem, tak by nasze twarze znajdowały się jak najbliżej siebie. Chcę, żeby dobrze mnie zrozumiała. Przez myśl przebiega mi wspomnienie bardzo podobnej sceny, w której też próbowałam jej coś wytłumaczyć, ale szybko wyrzucam to z głowy. Nie mogę dać się rozproszyć.

– Moim zdaniem okazywanie szacunku nie ma nic wspólnego z wiekiem, tylko z tym, czy ktoś na niego zasługuje – stwierdzam. – Za co mam ją szanować, mamo? Ona wszystkich uważa za gorszych od siebie, prócz swojego męża i Verona rzecz jasna.

– Megan, to twój ojczym, a nie kolega...

– Mamo, proszę cię. – W ostatniej chwili powstrzymuję się od wywrócenia oczami. – To nie jest w tej rozmowie istotne. Dlaczego bez słowa dajesz się jej traktować w taki sposób? Dlaczego nigdy się jej nie postawisz albo w jakikolwiek sposób nie pokażesz, że wcale nie jesteś od niej gorsza, a ona nie może obrażać innych, i to często bezpodstawnie? Rozmawiałaś o tym w ogóle z Vernonem?

Co o mnie myślisz (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz