Rozdział szósty

404 45 704
                                    

            Po zjedzeniu kilku koreczków i wypiciu wyjątkowo dobrego drinka przygotowanego przez studenta-barmana wybieram się z Nelly i Kate na parkiet. Muszę przyznać, że Paul się postarał. Zorganizował specjalne oświetlenie i maszynę do tworzenia dymu, a dzięki kinu domowemu zawierającemu profesjonalny system audio muzyka brzmi jak w porządnym klubie. No i playlista zawiera zadziwiająco dobre kawałki. Moje nogi same rwą się do tańca.

            Wystarczą niecałe dwie piosenki, żeby tańczący ludzie dali nam więcej miejsca. Zarówno Nelly, jak i Kate tańczą świetnie i bez wcześniejszych ustaleń prezentujemy zgromadzonym kilka naszych krótkich choreografii. Niejednokrotnie próbowałam namawiać Kate, żeby dołączyła do drużyny cheerleaderek, ale w tej jednej, jedynej kwestii, do tej pory nie udało mi się przełamać jej uporu. Twierdzi, że to tańce latynoskie, na które uczęszcza ze swoim wieloletnim przyjacielem spoza naszej szkoły, są jej powołaniem. Trudno się z tym kłócić; dwa razy byłam na ich pokazach i, jednym słowem, wymiatają.

            Przez chwilę daję porwać się muzyce, ale kiedy piosenka zmienia się na jakąś idiotyczną rąbankę, zwalniam i zaczynam rozglądać się po tłumie. Większość nadal się na nas gapi – czy to spod ściany, popijając drinki, czy to z parkietu, sami tańcząc. Część kojarzę, zdecydowanej większości nie. Uśmiecham się do nich i posyłam w powietrze kilka uśmiechów, ale na nikogo nie zwracam większej uwagi. Nie ma tu osób, które interesują mnie najbardziej.

            – Idziemy! – krzyczę do ucha Nelly, która niestrudzenie tańczy do rąbanki, i dotykam jej ramienia. Całkiem dobrze jej to idzie, ale już wystarczy.

– Co? – Patrzy na mnie zaskoczona, jakby wyrwana z transu.

–  Idziemy!

–  A gdzie Kate?

– Jakiś chłopak porwał ją do tańca. – Wskazuję palcem na tańczącą pod oknami parę, jakieś trzy metry od nas. – Kręcenie biodrami zawsze działa! – wołam, choć sama ledwo siebie słyszę, a więc podejrzewam, że Nelly ma jeszcze trudniej.

W odpowiedzi obrzuca mnie dziwnym spojrzeniem i odpowiada:

– Nie... była... zainteresowana.

– Co?

– Nie... Ach, masz... chodźmy...!

Chwilę później wydostajemy się na zewnątrz, gdzie jestem w stanie przynajmniej częściowo usłyszeć swoje myśli. Rozgardiasz wywołany rozmawiającymi i śmiejącymi się nastolatkami, z których część postanowiła kąpać się w basenie w ubraniach, jest zdecydowanie cichszy niż muzyka.

– Co mówiłaś? – zwracam się nieco zdyszana do Nelly.

            – Że nie sądzę, żeby Kate była zainteresowana tamtym chłopakiem.

            Początkowo chcę powiedzieć coś w rodzaju, że to dobrze, bo nie jest naiwna, ale coś w głosie Nelly – a może w jej spojrzeniu – powoduje, że z moich ust wydobywa się krótkie:

– Dlaczego?

Mam wrażenie, że powinnam to wiedzieć.

– Po prostu. Nie jest w jej typie – odpowiada, wpatrując się z wielką uwagą w swoje pomalowane na pomarańczowo paznokcie.

            –  Podoba jej się ktoś? – pytam rozeźlona. To, że Ashley podoba się Otto, to jedno, ale jeśli kolejna moja kumpela się w kimś zauroczyła, a ja o tym nie wiem, to przestaje być zabawne!

Nelly nadal milczy, co wkurza mnie jeszcze bardziej.

– Podoba?! – warczę i łapię ją za łokieć.

Co o mnie myślisz (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz