Rozdział osiemnasty

341 34 417
                                    

– Możesz być ciszej? Próbuję słuchać nauczyciela. – Słyszę obok siebie poddenerwowany głos Jacka Fortmana. Kto by pomyślał, że na lekcjach algebry może istnieć większy zabójca nastroju niż matematyka sama w sobie? A jednak, proszę państwa, oto Jack.

Chichot w moich ustach zamiera, a ja obdarzam chłopaka mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, z którego ten nic sobie nie robi. Wzdycham ciężko. Muszę spróbować przekonać nauczyciela, żeby nas rozsadził. Mimo że Fortman jest najlepszy z algebry w klasie, nie mam z niego żadnego pożytku. Podczas sprawdzianów zakrywa kartki tak dokładnie, jakby od tego zależało życie jego rodziny. Ewidentnie mnie nie lubi, a ja nie zrobiłam mu nic złego. Zazwyczaj traktuję go jak powietrze, czyli jak większość uczniów, i gdyby nie algebra, nawet nie wiedziałabym, jak się nazywa. Ale może powinnam się nim zająć, skoro tak mnie traktuje?

– Proszę bardzo, słuchaj tego nudziarza – mówię chłodno. – W końcu to was łączy.

Jack spogląda na mnie spode łba i mruczy coś niezrozumiałego pod nosem, po czym skupia uwagę na zeszycie. Wzruszam tylko ramionami i powracam do mojego absorbującego zajęcia, a mianowicie przeglądania zdjęć, które zrobiłam w weekend. Ostatnio uczyłam się algebry tak często, że coś mi się od życia należy, szczególnie że nie mogę skupić się na tych nikomu niepotrzebnych zadaniach. Trzeba skorzystać z faktu, że siedzę za najwyższym chłopakiem w klasie i nauczyciel nie jest w stanie dostrzec tego, co robię.

Chwilę później ponownie uśmiecham się do siebie, choć staram się już nie chichotać. Nie jest to łatwe, gdyż na ekranie mojego iPhone'a pojawiają się coraz to zabawniejsze fotki przedstawiające moje wygłupy z Sharon podczas sobotniego wieczoru. Po maratonie „Emily w Paryżu" uznałyśmy, że same zabawimy się w modowe eksperymenty i przebierałyśmy się w moje stare ubrania, które przytaszczyłam z garażu, a następnie robiłyśmy sobie nawzajem równie alternatywne make-upy. Moją zdecydowaną faworytką jest Sharon wyglądająca jak Joker, choć ona uważa, że to ja jako kot z „Toma i Jerry'ego" prezentowałam się zabawniej.

Po przejrzeniu jakiegoś tysiąca zwariowanych selfie moim oczom ukazują się zdjęcia z niedzielnej kolacji z Samem. Ponownie się uśmiecham, ale tym razem nie z rozbawienia, ale autentycznej radości. Dawno nie widziałam mojej mamy tak rozbawionej, niż gdy mój chłopak opowiadał historyjki z nim, jego siostrą i Garfieldem w rolach głównych. Ponadto Sam i mój ojczym zachowywali się tak, jakby byli najlepszymi buddies, i to od lat. Nie sądzę, by mój tata byłby w stanie tak szybko zaakceptować jakiegokolwiek chłopaka u mojego boku.

Potrząsam głową dokładnie w tym samym momencie, w którym rozbrzmiewa dzwonek. Wreszcie koniec tej mordęgi! Muszę tylko pamiętać, żeby dowiedzieć się później, jaką pracę domową zadał nauczyciel, żebym nie narobiła sobie zaległości.

– Hej, idziesz na przerwę na dwór? – pyta podchodząca do mnie Ashley, z którą jako jedyną z ekipy mam algebrę.

Obrzucam ją uważnym spojrzeniem. Ashley już zaczęła żuć gumę, a palce jej prawej dłoni nerwowo stukają o udo. Widać, że chce zapalić.

– Nie, dzięki. – Krzywię się nieznacznie. – Idę do biblioteki.

To właściwie nie jest kłamstwo, bo chcę wypożyczyć jakąś książkę o historii osiemnastowiecznej Europy, ale nie muszę robić tego akurat teraz.

– Jak chcesz. – Ashley wzrusza ramionami. – Do zobaczenia na lunchu.

– OK – mruczę. Przynajmniej nie zaczęła mnie męczyć, jaki Sam jest w łóżku. Czasem jej uzależnienie jest przydatne.

Wychodzę na korytarz i z braku lepszego pomysłu kieruję się w stronę biblioteki. Sam powtarza teraz materiał z geografii na sprawdzian, który ma na następnej lekcji, więc nie zamierzam mu przeszkadzać, a nie mam jakoś ochoty na pogaduszki z którąkolwiek z moich koleżanek. Nie, odkąd poznałam Sharon i...

Co o mnie myślisz (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz