Rozdział ósmy

400 41 582
                                    

– Jest i nasza trzecia szczęściara! – woła Ashley na mój widok i zrywa się podekscytowana od stolika, przy którym wszyscy pozostali już siedzą.

No, prawie wszyscy. Niestety nie ma tu Sama, ponieważ jego trener wziął go na jakąś ważną rozmowę. Jakby nie mógł wybrać jakiegokolwiek innego terminu. Powinien wiedzieć, że regularne odżywianie się jest istotne dla sportowców, i pozwolić mu w spokoju spożyć lunch.

– Co masz na myśli? – pytam autentycznie zaciekawiona. Nie silę się na ironię, bo mam dobry humor. Liczę, że dziewczyny tego nie zepsują.

– Sama oczywiście! – Biddle piszczy mi do ucha, zupełnie jakby zamieniła się na ciała z Nelly.

– Rozwiniesz? – pytam mniej entuzjastycznie. Podejrzewam, o co jej chodzi, i wcale mi się to nie podoba.

– A to nie oczywiste? – wtrąca się Ivy, patrząc na mnie przymrużonymi oczami. Jak zwykle siedzi wtulona w Paula. Nie wiem, jakim cudem nie przeszkadza jej to podczas spożywania obiadu, gdy musi jednocześnie używać noża i widelca. – Ja i Paul, Ashley i Otto, ty i Sam.

Biddle, jakby na potwierdzenie tych słów, pochyla się nad Ottonem i całuje go prosto w usta, a on sadza ją na swoich kolanach. Ja z kolei mam wrażenie, jakby przejechał po mnie jakiś pociąg i pogruchotał kości.

Szybko jednak odzyskuję władzę nad swoim ciałem i bez słowa siadam obok Nelly. Nelly, która jest zadziwiająco cicho i zerka ukradkiem to na mnie, to na zarumienioną i milczącą Kate, skupioną na swoich naleśnikach.

Nie wiem, o co chodzi tym dwóm, ale właściwie cieszę się, że przynajmniej ich nie muszę ustawiać teraz do pionu. Później się tym zajmę.

– Czyli wasza dwójka to oficjalne? – pytam najspokojniej, jak jestem w stanie, i wbijam spojrzenie w roześmianych Ashley i Ottona.

– No tak! Od wczoraj. Mówiłam wam, ale ciebie nie było, bo byłaś gdzieś z Samem.

Mrugam z zaskoczeniem oczami. Gryzę się w ostatniej chwili w język, żeby nie zapytać, kiedy konkretnie o tym mówiła. Od poniedziałku większość wolnego czasu faktycznie spędzam z Samem.

Kurwa. Nic dziwnego, że mogły dojść do takich wniosków. A co gorsza, omijają mnie istotne kwestie! Dlaczego Nelly nie powiedziała mi o tym na wczorajszym treningu?

Odwracam się ze złością w kierunku Shadow, która klika coś na swoim telefonie. Jestem pewna, że nie chce się ze mną konfrontować. Ma szczęście, bo nie zamierzam robić tego przy widowni, ale później muszę z nią poważnie pogadać. Nelly to moje główne źródło plotek, dotychczas wierne i wiarygodne. Nie zamierzam z niego zrezygnować.

– ...jesteście razem. – Niczym zza mgły dochodzą do mnie te dwa słowa, wypowiedziane przez Ivy wcale niepytającym tonem, które automatycznie sprowadzają mnie na ziemię.

– Nie jesteśmy razem – prostuję najbardziej obojętnym tonem, w jakim jestem stanie, mimo że moje serce zaczyna bić szybciej, a ręce się pocą. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to nie jest w tej chwili istotne. – Nie jestem zainteresowana związkami, tylko dobrą zabawą.

Z jakiegoś powodu nie dodaję, że również utarciem nosa Sophie Yellow. W przypadku Billy'ego dziewczyny dobrze wiedziały, że chodziło mi głównie o pokazanie Willow, która z nas rządzi. Tutaj sprawa jest inna. Nie rywalizuję z Sophie o miejsce w drużynie. Ona niczym mi tak właściwie nie zagraża. Po prostu jest hipokrytką, która uważa samą siebie za krystalicznie czystą.

Na tym polega różnica między nami. Ja wiem, że bywam hipokrytką. Czasem sytuacja tego wymaga i trzeba z tym żyć.

Tylko Nelly wie, że to był mój impuls, by poderwać Sama. Chyba nie powiedziała o tym dziewczynom, a one nie dopytywały. Cieszy mnie to. Sophie, niestety, ma chyba gdzieś, że od poniedziałku obściskuję się z Samem po kątach. Chyba Pryszczyca była bardziej zdziwiona naszym widokiem niż ona. Prócz zaskoczonych spojrzeń nie zareagowała w żaden inny sposób.

Co o mnie myślisz (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz