Rozdział trzydziesty szósty

186 25 308
                                    

– Meg, wszystko w porządku? – pyta mnie Natasza następnego dnia na lunchu. W jej głosie słyszę niepewność i chyba tylko dlatego sens jej słów przedziera się przez mur, który wybudowałam wokół siebie w sobotę, choć tym razem wcale tego nie chciałam.

Ale jaki mam wybór? Jeśli pragnę dobra moich bliskich, muszę się od nich odsunąć. Będzie im lepiej beze mnie. Nawet Natasza w tej chwili to potwierdza. W jej oczach widzę strach. Ona boi się, że na nią nakrzyczę. Przecież nie jest ślepa. Wie, jak zachowywałam się jeszcze na początku tego roku szkolnego. Pomijając treningi, cały poprzedni rok traktowałam ją jak powietrze. Przecież nie należała do elity.

Wiele się od tamtej pory zmieniło.

– Shar powiedziała mi, że nie chciałaś z nią wczoraj gadać. Podobno wymówiłaś się nauką, ale obie sądzimy, że to bzdura. – W oczach Nataszy widzę determinację, której się po niej nie spodziewałam. Ona mi nie odpuści. Ani Sharon.

Nie będzie łatwo.

Nerwowo przecieram zmęczoną twarz. Prawie nie spałam tej nocy. Ani poprzedniej. Zastanawiałam się, co powinnam zrobić, aby osiągnąć cel i znów stać się samotną twierdzą – choć teraz ze zgoła innego powodu. Postanowiłam, że ignorancja będzie najlepszą metodą. Może dłuższą niż druga opcja, ale równie skuteczną.

Drugą opcją byłoby zachowywanie się jak suka wobec osób, na których mi zależy. Odwróciłyby się ode mnie w maksymalnie dwa dni, ale gdy tylko o tym myślę, jest mi nie dobrze.

Nie potrafiłabym tak zrobić. Już nie. Nie mogę być już nigdy taka jak Florence, a już na pewno nie wobec przyjaciółek ani Sama. Problem polega na tym, że byłam taka w przeszłości i wszyscy o tym wiedzą. Że w pełni świadomie wybrałam wtedy tę ścieżkę, a potem w pełni świadomie nie dopuszczałam do siebie żadnych refleksji. Budowałam wobec siebie gruby mur obojętności i złości na wszystko i wszystkich. Myślałam, że jest mi dobrze, że jestem niezależna i niezniszczalna. Że zdanie innych kompletnie mnie nie obchodzi. Że moja zimna, wyrachowana postawa to klucz do sukcesu.

A teraz, gdy ponownie zaczęłam czuć i tworzyć relacje, nie mogę już więcej oszukiwać sama siebie.

To nie była siła ani niezależność. Ja po prostu jestem złym człowiekiem. Zostanę tylko przy mamie, bo ona nie poradziłaby sobie beze mnie. Ale pozostali są nie tylko dobrzy, ale przede wszystkim silni. Sharon, Natasza, Sam, Vernon... Poradzą sobie. Może będą trochę źli albo rozczarowani.

Ale ostatecznie zrozumieją, że lepiej im beze mnie.

– Meg, co się dzieje? Możesz mi zaufać. Przecież wiesz. – W oczach Nataszy dostrzegam troskę i zmartwienie. – Chodzi o Roberta? Shar mówi, że poszłaś z nim w sobotę do pizzerii, a potem uciekłaś. Coś ci zrobił? Nie będę mieć skrupułów, żeby się z nim rozmówić. On nie jest moim bratem.

Coś ściska mnie za gardło, a oczy zaczynają piec. Powinnam być zła, że ta informacja doszła tak daleko. Ale nie jestem. Jestem za to wzruszona. Cholera, ona naprawdę uważa mnie za swoją przyjaciółkę. Nie tylko ja ją.

A przyjaciółki boją się o siebie nawzajem.

Ja pierdolę.

– Nie, Robert nic mi nie zrobił – zapewniam. Nie chcę, żeby oberwał za nic, nawet jeśli nie raz mnie zdenerwował. – W ogóle nie chodzi o niego.

Natasza obrzuca mnie sceptycznym spojrzeniem. Wcale się nie dziwię. Na jej miejscu też sądziłabym, że chodzi o Roberta. W końcu to przed nim uciekłam w sobotę i to od tego czasu zachowuję się inaczej. Nikt nie może się dowiedzie, że chodzi o coś znacznie więcej. O to, że dopiero po przypadkowym spotkaniu z Alice Morgan uświadomiłam sobie, jak wiele złego zrobiłam. O tym, że dopiero teraz zrozumiałam, że ktoś taki jak ja nie może mieć przyjaciół.

Co o mnie myślisz (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz