– Ja to wygrałam!
– Miałaś piętnaście punktów, a ja siedemnaście.
– Bo oszukiwałeś! Cały czas rzucałeś sprzed linii. Gdybyś rzucał normalnie, to ja bym wygrała.
– Tego nie wiesz.
– Ale musisz przyznać mi rację. Grałeś nieuczciwie.
– Przyznaję. Ale to nic w porównaniu z tym, jak grałaś z nami w pokera. Mam ci przypomnieć twój trick z lustrem?
– Nie ma potrzeby, pamiętam doskonale. Zresztą jak mogłabym się nazywać mistrzynią kantowania w pokera, gdybym o tym zapomniała?
– W Las Vegas nie miałabyś szans.
– Chcesz się założyć? Zobaczysz, jak tylko skończę dwadzieścia jeden lat, zabiorę cię tam i dam ci popalić za brak wiary we mnie.
– Trzymam za słowo. Niezależnie, gdzie będę wtedy mieszkać, w dniu twoich dwudziestych pierwszych urodzin przylatuję do Vegas i czekam na ciebie na lotnisku. Tylko spróbuj tam nie być!
– Ty nie jesteś normalny, Roy.
– To wszystko jest w genach, Megan.
Parskam śmiechem. Nie jestem w stanie dłużej utrzymać powagi. Dopóki nie odzyskałam Roya, nie miałam pojęcia, jak bardzo brakowało mi tych przekomarzań. Jeszcze lepsze jest to, że to wszystko wróciło zupełnie naturalnie. Dogadujemy się niemal telepatycznie, zupełnie jak kiedyś. Odkąd się pogodziliśmy, mamy ze sobą codzienny kontakt, choć dopiero dzisiaj widzimy się w cztery oczy.
– Szkoda, że już jutro lecisz do Paryża, ale dobrze, że lecisz z Tampy – postanawiam nieco zmienić temat. Naprawdę cieszę się, że Roy będzie u nas dzisiaj nocować, nawet jeśli wiem, że jutro będę przez to wyjątkowo niewyspana. Trudno, najwyraźniej będę powtarzać kartkówkę z matmy, nie pierwszy raz.
– Nie martw się, nie dam ci o sobie zapomnieć – zapewnia, targając mnie po włosach, ale jego głos jest poważniejszy niż przed chwilą. – Będziesz miała mnie dosyć, bo zamierzam brać pod uwagę tylko własną strefę czasową i budzić cię telefonami w nocy.
– Jeśli będziesz to robić, pamiętaj, że się odwdzięczę. Nie ma tak łatwo, kochany. – Zaczynam gilgotać go po bokach.
– Ach, zwariowałaś?! – Roy piszczy jak mała dziewczynka i odskakuje tak gwałtownie, że prawie wpada w jakąś staruszkę. Ta mruczy pod nosem w jakimś obcym języku i wymachuje laską, ale na szczęście na tym się kończy.
– Uważaj, bo kogoś potrącisz, a będzie tylko większy ruch, skoro zmierzamy do centrum – przestrzegam.
– No co ty? A z czyjej winy? To ty jesteś małą diablicą o wyglądzie aniołka.
– Geny, Roy – przypominam śpiewnym tonem i umykam, nim zdąży znów mnie potargać. I tak już mi zniszczył francuski warkocz, więc musiałam rozpuścić włosy. Ma szczęście, że go lubię, bo nienawidzę, kiedy ktoś psuje mi fryzurę, a już szczególnie taką, nad którą spędziłam mnóstwo czasu.
Tym razem to Roy mruczy coś niezrozumiałego pod nosem. Pewnie to nic miłego, ale brzmi bardzo melodyjnie, bo używa francuskiego. Z jakiegoś powodu przypominam sobie piosenkę Roberta i Sharon i robi mi się ciepło.
– Zaprosiłeś Camille na randkę? – zwracam się do Roya, by odwrócić myśli od niebezpiecznych tematów.
– Jeszcze nie wróciłem do Paryża. Idziemy dalej? – Wskazuje przed siebie.
– Idziemy, ale nie zmieniaj tematu, nie uda ci się to. Już to omawialiśmy, Roy. – Cudem powstrzymuję się od przewrócenia oczami. – Ona nie czyta ci w myślach i jak nie dasz jej do zrozumienia, że nie traktujesz jej tylko jako dobrej koleżanki, to się nie domyśli.
CZYTASZ
Co o mnie myślisz (zakończona)
Teen FictionMegan Clark nie jest miła ani koleżeńska. Jest za to znana w całej szkole. Dba tylko o własny interes i nie ma sentymentów. Ma za to ambicje. Chce dostać się do dobrego college'u jak najdalej od Florydy, wygrać kolejne zawody w skokach konnych i poz...