12. Krew na rękach

42 11 0
                                    

Kruk znowu poderwał się do lotu.

Ja pierdole - przeklął w myślach Nick. To cholernie ptaszysko go denerwowało. To nic, że od rana był rozdrażniony i denerwowało go praktycznie wszystko. Karl nawet w myślach porównał go do własnej siostry, gdy miała „babskie dni". Ale oprócz tego, nic nie mówił. Ma zamiar dotrzymać danego wczoraj (może nawet to było dziś?) słowa, i nie zamierzał pytać o wczorajszą noc.

Sapnap nie sądził, że w nocy w ogóle zaśnie, a jednak to się udało. Tylko wcale nie czuł się wyspany. Obudził się krótko przed południem, będąc złym na siebie, zwłaszcza, że zazwyczaj nie miał problemu ze wczesnym wstawianiem. Obudził przy okazji Karla, który zasnął dużo później niż brunet. Koniec końców, żaden z nich nie był wyspany. Nicholas zasnął kosztem bolącej szyi i nerwów rano. Ale chyba czuł się lepiej - oczywiście mówiąc o jego sytuacji z Clayem, bo fizycznie raczej nie.

Dopiero gdy przetarł zaspane oczy, zdał sobie sprawę, że nadal są w jaskini, a ich rzeczy zostały w zupełnie innym miejscu. Gdy szybko wychodzili z jaskini, która w świetle dziennym wyglądała tak zwyczajnie, złodziej modlił się do bogów, żeby koń i torby były na miejscu. Całe szczęście tam były, a Nick nawet zaczął się zastanawiać, czy to cholerne szczęście, czy głupota.

Zjedli jakieś tam śniadanie, a może bardziej obiad, a gdy książę spytał Nicholasa, jak się czuje, dostał niewyraźne „bywało lepiej" jako odpowiedź.

Było już popołudnie, a dzień wydawał się dłużyć. Dzisiaj było trochę chłodniej niż wczoraj, ale wiatru prawie nie było.

Tylko ten durny ptak.

Nicholas miał wrażenie, jakby od wczoraj jeden i ten sam ptak za nimi leciał. Wczoraj w lesie, przecież też słyszał krakanie i kruka przelatującego od czasu do czasu nad głową. Tak, jakby robił to specjalnie. Jakby ich obserwował.

To uczucie nie dawało mu spokoju.

Pociągnął za wodze, a koń się zatrzymał. Nicholas zmrużył oczy, uważnie szukając wzrokiem ptaka, którego jeszcze chwilę temu słyszał. Tym razem kruk nie był tak blisko. Grzebał sobie spokojnie w ziemi, zupełnie nie zwracając uwagi na podróżników.

- O co chodzi? - spytał Karl, marszcząc brwi.

Sapnap nadal wbijał wzrok swoich oczu w ptaka. Coś było z nim nie tak. Kruk na sekundę spojrzał małymi niebieskimi oczkami w ich stronę, a potem poderwał się do lotu, żeby po chwili wylądować na większym kamieniu kilka stóp dalej, odwracając się do nic tyłem, jakby chciał zmyć z siebie podejrzenia o cokolwiek.

Chwila, ten kruk miał niebieskie oczy, czy mu się przewidziało?

- Ten kruk - wskazał brodą w tamtą stronę. - wczoraj leciał za nami w lesie. To nie możliwe, żeby zwykły ptak leciał za nami od wczoraj. Coś jest z nim nie tak.

Karl spojrzał w tamtą stronę.
- Pewnie ci się wydaje. Ptaki raczej łatwo się płoszą, więc mało prawdopodobne, żeby jeden i ten sam za nami leciał. To przypadek.

Przecież to miało sens. Dlaczego durny ptak miałby za nimi lecieć? Przecież na pewno nie po to, żeby ich śledzić! Dla księcia to był ptak jak każdy inny.

- Karl, ten kruk ma niebieskie oczy. To jest kruk - trwał uparcie przy swoim.

- To niemożliwe, wydaje ci się - nadal się kłócił, intensywnie wpatrując się w ptaka. Kruk jednak nie miał zamiaru się teraz odwrócić i pokazać, czy Sapnap ma rację.

- Wiem co widziałem - prychnął, tym razem spoglądając na księcia, a po chwili zsiadając z konia. - Daj mi na chwilę swój łuk i strzałę.

- Chcesz do niego strzelić? - spytał patrząc z góry na złodzieja.

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz