19. Pod wiatr

90 11 2
                                    

Jeśli życie ma jakiekolwiek swoje zasady, to najważniejszą jest ta, że zawsze ktoś musi ucierpieć, a tym kimś zazwyczaj jest Sapnap.

Później była druga zasada ulicy; nie ufaj nikomu. I Nicholas naiwnie się na niej wyłożył, głupio wierząc, że Karl może być inny niż wszyscy.

Była też trzecia zasada, a niektórzy nawet mówią, że była ona najważniejsza. Mianowicie ta, że wszyscy i tak mają wyjebane w twoje uczucia.

I tej ostatniej lekcji uczył się w życiu najczęściej. Przecież to prawda, że nikogo nie obchodzi twój ból. Możesz nawet umierać w środku, ale jeśli w ludzkich oczach jesteś kimś gorszym, nikt nie zwróci na ciebie uwagi. Żeby ktoś się tobą przejął, musisz być sławny, szanowany, lub martwy. Albo przynajmniej musisz mieć kogoś, kto cię docenia.

Tylko jak Nicholas ma mieć kogoś, kto go doceni, skoro trafia tylko na złe wybory w swoim życiu? Chyba naprawdę trzeba mieć duży talent, do tego, że ma same złe opcje w tym, co ma wybierać. Wybierał źle, a później naiwnie wierzył, że może nawet komuś zaufać.

Nick podciągnął z zimna nosem. Ta noc należała do jednej z chłodniejszych, a sądząc po tym, że idzie powoli jesień, noce już ni będą wiele cieplejsze.

Znowu się na kimś rozczarował, znowu to zabolało. Ale sam był sobie winny. Zaufał Karlowi, chociaż nie powinien tego robić tak szybko. Cholera, nawet przez kilka chwil pomyślał o nim, jak o przyjacielu!

Deszcz grał swoją melodię, a drzewa w górze szumiały przez wiatr. Chociaż siedział pod drzewem, które dawało jako takie schronienie, to wciąż nie wystarczyło, żeby był zupełnie suchy. Ubranie w paru miejscach przywarło do ciała, dając dodatkowe uczucie chłodu.

Dlaczego pod koniec lata, ta pogoda zawsze musi być taka zjebana?

Jeśli ktoś by miał spytać Nicholasa, co teraz w środku czuł, raczej by nie odpowiedział.

Złodziej nie wiedział co czuł, nie wiedział co ma myśleć.

Dlaczego księciu zaufał? – Nie wiedział. Może po prostu Karl był taką osobą, której mimowolnie zaczynało się ufać, a może Sapnap był po prostu taki naiwny. Albo po prostu tamtej nocy, tam w jaskinie, pośród błękitnego blasku, Nicholas tak żałośnie bardzo potrzebował kogokolwiek, kto po prostu przy nim będzie. Później przecież to już samo się potoczyło.

Najgorsze w tym wszystkim, że tego żałował.

Żałował, że go wtedy potrzebował. Żałował, że mu zaufał. Żałował, że mu pokazał tamto miejsce i żałował, że w ogóle się wtedy odezwał.

Z drugiej strony... dawno nie czuł tego spokoju, jak wtedy, gdy Karl pozwolił mu się przytulić, nie pytając o nic. Nie czuł dawno tej beztroski, jak wtedy. Dawno nie było tego małego uczucia w środku, że jednak ktoś, chociaż trochę, się o niego martwi. I wtedy chyba potrzebował tego najbardziej, a Karl dał mu wtedy te małe uczucia.

Teraz tamto wspomnienie z przed kilku dni wydawało się nierealne. Tamte dobre uczucia były odległe, błękitny blask wydawał się, jakby nigdy go nie było, a ten przyjemny zapach Karla, wydawał się być tylko chwilowym, złudnym snem.

Ale to nie było snem. Tak samo jak nie było nim to, że tam w celi, to Karl mu pomógł. Ani to, że jeszcze jakiś czas temu się wygłupiali, czy to, że Nick i tak nie miał zbyt dużego wyboru, kiedy już wpadł w to całe gówno przez Claya. Oczywiście technicznie rzecz biorąc, Nicholas miał jakieś wyjście – sęk w tym, że nieważne co wybierze, i tak skończy martwy. Albo umrze przez zaklęcie, albo umrze gdzieś po drodze do piekła, albo jeszcze w inny sposób, ale z pewnością nie wyjdzie z tego gówna żywy. Bo nawet jeśli zostawi księcia samego, a sam pójdzie w swoją stronę, to jeśli Karlowi coś się stanie po drodze, to i tak Sapnap ucierpi, więc to bez znaczenia, czy pójdzie dalej z Karlem, czy go tak po prostu zostawi.

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz