1. Książę i złodziej

125 18 48
                                    

Dla Karla miał to być kolejny normalny dzień. Kolejny nudny dzień z życia, które było z góry zaplanowane. Z życia, którego tak nienawidził. Nienawidził kontroli i ciągłego przymusu wypełniania woli ojca. Nienawidził swojego nudnego życia, w którym się nic nie działo. Nienawidził być księciem.

Zawsze jego dzień wydawał się taki sam. Wstać rano, zająć się sobą w swoim pokoju, w międzyczasie iść na wezwanie króla, a później znowu siedzieć samemu w swojej komnacie i iść spać. Raz w tygodniu iść na bal, a potem rutyna wraca. I tak codziennie, bez końca.

Za każdym razem, miał żal do matki, że pozwala się tak traktować. Za każdym razem miał żal do samego siebie, że nigdy sam nie przeciwstawi się ojcu. Za każdym razem, gdy zostaje wezwany do niego. Za każdym razem, gdy tylko nie zgadza się z ojcem, którego tak nienawidzi. Ale nie mógł nic z tym zrobić.

Więc za każdym razem pokornie robił to, co musiał, zawsze zaciskając pięści, nie okazując słabości przed tym człowiekiem.

A potem siedział samotnie w pokoju czytając jakieś książki (z czego niektóre znał już na pamięć, po przeczytaniu ich po raz kolejny) lub próbując swoich sił w pisaniu czy rysowaniu.

Wieczorami za to wychodził na balkon, podziwiając świat poza murami, zawsze marząc o wolności, której nigdy nie będzie mu dane posmakować. Będąc księciem Karl miał wszystko, oprócz dwóch rzeczy. Nie miał wolności, o której tak marzył, gdy za każdym razem widział oświetlone gwiazdami niebo. Drugą rzeczą, której brakowało w jego życiu, była czyjaś obecność. Obecność kogoś, kto by go zrozumiał. Obecność kogoś, kogo nie obchodziło by kim jest jego ojciec i kim jest sam Karl. Brakowało mu przyjaciół. Przez swoją pozycję był samotny i uwięziony za murami zamku, pod kratami obowiązków. Nienawidził tego. Zbyt często zastanawiał się, co by było gdyby nigdy nie urodził się księciem, a jedynie zwykłym mieszkańcem wioski, z kochającą rodziną i kimś, kogo mógłby pokochać i spędzić z nim resztę życia.

Ale zbyt boleśnie zdawał sobie sprawę, że to się nigdy nie stanie. Dobrze widział, że będzie musiał poślubić obcą kobietę, której nawet jeszcze nie znał.

Ale na to było jeszcze trochę czasu. Przynajmniej tak chciał myśleć.

Przez otwarte okno wpadały promienie słoneczne wprost na kartkę trzymaną na kolanie.

Człowiek nie jest jedynym władcą świata. Elfy, Wiedźmy i inne Stworzenia muszą ze sobą współżyć, tworząc harmonię i pokój. Jednak ta harmonia wcale nie jest taka idealna.

Ale tak naprawdę w ogóle brakuje tej harmonii. Zwłaszcza w Rackut, gdzie królem jest człowiek. Człowiek nienawidzący innych gatunków. (Nawet własnego syna, bo nie jest człowiekiem. Tak, jestem Elfem, ale jestem z tego dumny.) Ci zwyczajni, nie magiczni ludzie, którzy nie posiadają żadnych szczególnych cech są najgorszym ze wszystkich gatunków. Mają się za najlepszych, są egoistami i są nieczuli. Są źli. Nienawidzę ludzi.

I chwila przerwy, zastanawiając się, co dalej napisać. To nie miał być opis jego nienawiści. To ma być coś innego.

Teraz Elfy. Mają szpiczaste uszy i wielkie przywiązanie do tradycji. Kochają srebro i ozdoby. Na ogół są dosyć spokojni, od zawsze uczone grzeczności i pokory oraz stoickiego spokoju. I może ja też byłem tak nauczony, jednak ja nie jestem jak inne elfy. Nienawidzę szarej codzienności, tradycji ani większości tych rzeczy. Nie chcę, żeby moje życie wyglądało tak samo każdego dnia. Chciałbym spróbować czegoś nowego, zacząć od nowa, nie będąc księciem. Ale to może nie być możliwe w moim przypadku. Mogę jedynie mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś przeżyje coś ciekawego. (Wątpię w to.)

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz