10. Zagubiony chłopiec

65 13 0
                                    

Nick poprawiał na sobie czystą biało-czarną koszulę, a tą brudną wrzucił do skrzyni. Będzie musiał kiedyś to przeprać. Miejscowe plamy od krwi prawdopodobnie zostawią już po sobie ślady, skoro nie zmył tego od razu. Ale to był szczegół.

Wisiorek ze srebrnym pierścionkiem, zdecydowanie za małym na jego palce, schował pod swoje ubranie, choć nadal był na szyi. Nie ma sensu kusić losu. Raz już go prawie zgubił, więc teraz pierścionek był pod bluzką, dla bezpieczeństwa.

– I co, tak źle było? Jestem aż taki zły, i tak trudno mi zaufać? – spytał Karl, siedzący na krześle, od czasu do czasu się bujając.

– Jesteś jakimś sadystą i czerpiesz satysfakcję z mojego cierpienia, więc tak – odpowiedział nie odwracając się w jego stronę.

– Będziesz mi to wyrzucał? Że nie ostrzegłem?

Spodnie też zdążył przebrać, co było ulgą po tym, jak miejscami były sztywne od plam krwi.

– Tak. Obiecuję, że w końcu się za to zemszczę.

Przeczesał ręką włosy i odgarnął kilka kosmyków włosów za uszy. Ale jak zwykle niewiele to dało, bo po chwili znowu wpadały w oczy.

– To mogła być moja zemsta, za to, że nie ostrzegałeś przed pułapkami.

– Mogło, nie musiało. Poza tym, mówiłem ci, że nie wiedziałem o tym.

Kucnął i otworzył kolejną skrzynię. Zaskrzypiała, a potem dała się otworzyć. Pierwsze co rzuciło się w oczy, to błysk zbroi na przedramiona. To była jedna z rzeczy, które szukał.

– Więc ja mogłem powiedzieć, że nie wiedziałem, że będzie szczypać.

– Pff, następnym razem możemy się zamienić – prychnął.

Mikstura ognioodporności i regeneracji – one będą niezbędne, zwłaszcza ta druga. Mogą wziąć również tą siły.

– Nie, dzięki. Ty ratujesz mnie, a ja ciebie, tego się trzymajmy – zaśmiał się Karl.

– Mnie nie trzeba ratować, to ty ciągle znajdujesz sobie jakieś kłopoty. Ratowałem cię już dwa razy, a znamy się zaledwie dwa dni. Co będzie jutro? Zaatakuje cię jakiś kruk, a ja znowu będę cię ratować?

– Skoro nalegasz – wzruszył ramionami, tłumiąc śmiech. – przecież lubisz bawić się mieczem, a ja nie będę psuł ci zabawy.

Sapnap rzeczywiście lubił „bawić się mieczem", ale nie ryzykować życia, to było różnicą. Nie raz był blisko śmierci, może nawet śmiał się jej w twarz , tuż po tym gdy właśnie jej uciekł, ale po nocy w celi uznał, że mu wystarczy. Ale już zdał sobie sprawę, że teraz to nie możliwe.  

Nick sięgnął do głębszej części skrzyni, a do jego nosa dotarł zapach... czego właściwie? Ziół? Przecież nic takiego tam nie było. Zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć, czy kiedyś wrzucał tam coś takiego. 

– Tak właściwie, jak daleko stąd jest najbliższe miasto? Oczywiście nie mam na myśli stolicy.

Sapnap nie zastanawiał się nad tym, biorąc pod uwagę, że starał się unikać tego miasta, a bardziej pewnej osoby, która z pewnością go nie lubiła. Ale jakby nad tym chwilę pomyśleć, i tak będą musieli przejechać przez miasto, bo nie ma sensu jechać na około. A tak przynajmniej może by znaleźli jakieś spokojne miejsce do spania. Musi tylko dopilnować, żeby Skeppy go nie zobaczył.

– Góra dwa dni niespiesznej drogi, ale będziemy tam może nawet pojutrze, trochę po południu.

Dopiero po kilku chwilach udało mu się znaleźć na dnie skrzyni kwiaty. Suszyły się tam co najmniej rok.

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz