5. Nadchodząca przygoda

51 12 1
                                    

To nie tak, że Sapnap w jakimkolwiek stopniu chciał tu być.

Po tym jak się obudził, spędził dobre dwie godziny na rozmowie  w myślach sam ze sobą, czy ma jakiś wybór. Czasami mamrotał coś pod nosem przeklinając. W pewnym momencie Puffy odwróciła się do niego zmieszana, pytając, czy nie uderzył się w głowę. Później wolała już nie pytać. Chyba nie chciała wiedzieć.

W głowie miał różne scenariusze i możliwości tego, jak się to wszystko potoczy. Pomysły gorsze i lepsze, plany jak to wszystko będzie się toczyć. Zastanawiał się, jak i co muszą zrobić, żeby mieli choć małe szanse.

Po pierwsze, musi spotkać się z Punzem. Zna się trochę na magii, więc może pomoże z tym zaklęciem. Może by doradził na co mają uważać w piekle i jak znaleźć świątynię, i jak prawdopodobnie będzie trzeba uruchomić portal. Luke był człowiekiem, ale jego przyjacielem. Był inny niż wszyscy ludzie, przede wszystkim chyba zawsze trzymał jego stronę i dotrzymywał słowa. Miał dużą wiedzę w różnych sprawach, więc gdy tylko mógł, pomagał. 

Druga i prawdopodobnie ważniejsza sprawa, to broń. Potrzebują broni. Dlatego on i Karl byli w zbrojowni. Sapnap już zdążył obejść stojaki ze zbrojami, mieczami, toporami czy łukami. Ostrożnie przejechał palcami po ostrzu miecza. O dziwo nie był stępiony. Obrócił go raz czy dwa w dłoni, tylko po to, żeby stwierdzić, że jest zbyt lekki pod jego rękę. Odłożył na miejsce. Potem jego wzrok zatrzymał się na jakiejś tarczy. Uznał, że nie jest mu potrzebna. Rzadko używał tarczy, choć czasami by się przydało, jednak zostawił ją w spokoju.

Kolejny punkt na liście. Nick musi sobie przypomnieć gdzie dokładnie był magazyn jego i Dreama, w którym trzymali różne rzeczy. Od mikstur, przez jakieś ciuchy, różne i niepotrzebne śmieci, czasami coś z kradzieży, aż do broni. Sprawdzonej broni, która nie była pierwszą lepszą. Tutejsze nie były zaklęte, a wiele rzeczy było niepotrzebnie ciężkich, więc mówiąc wprost, Nicholas miał to za zwyczajny badziew.

Kiedy tylko Captain rzuciła w niego torbą z jego rzeczami, wiedział już, że on i książę są tu niepotrzebnie. Teraz miał już przy boku swój miecz, a w bucie dalej na miejscu był sztylet. Jednak pierwsze co zrobił, gdy znowu miał torbę ze swoimi rzeczami, to sprawdził dokładnie czy wszystko było na miejscu. Na szczęście dalej była tam buteleczka z miksturą w większości pusta, wrzucony niedbale krótki biały płaszcz, który wcześniej z pewnością się tam nie znajdował, kompas, bandaż i kilka zagubionych złotych monet. Ale to nie było najważniejsze. To było niczym w porównaniu z czymś, z czego stratą by się nie pogodził. Ale srebrny łańcuszek z również srebrnym pierścionkiem był gdzieś tam na dnie. Odetchnął z ulgą, od razu zakładając z powrotem na szyję. Przeklął w myślach, że w ogóle pozwolił strażnikowi go zdjąć. Sapnap był sentymentalny, ale nie przeszkadzało mu to w żadnym stopniu.

Teraz opierał się o ścianę, co jakiś czas spoglądając w stronę Puffy i dwójki rycerzy, albo księcia.

Karl również nie wydawał się jakoś przekonany co do broni w tym miejscu. Póki co miał jedynie swój miecz i łuk ze strzałami.

– Nie ma sensu brać zbroi – mruknął do niego Sapnap, gdy Karl tylko przeniósł wzrok w tamtą stronę. Karl odwrócił się w jego stronę. Złodziej odepchnął się od ściany i znalazł się tuż obok niego. Kątem oka spojrzał jeszcze w stronę wyjścia, potem kontynuował ciszej, by rycerze nie słyszeli. – Tutejsza broń jest do dupy. Zbroja jest ciężka, a nie ma sensu męczyć się niepotrzebnie podczas walki. Większość czasu i tak nie będzie potrzebna, jedynie w piekle. – O ile uda nam się tam wejść, dodał w myślach Nick. – Jutro pojedziemy w jedno miejsce, tam ci dam coś innego. Weź teraz tylko to, co niezbędne. Połowę rzeczy i tak pewnie zostawimy.

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz