15. Bezcenna rzecz

48 13 1
                                    

Karl odgarnął kosmyk swoich włosów za ucho. Chociaż jego włosy nie były długie, nadal czasami denerwowały.

Znowu przeniósł wzrok przed siebie, szukając wzrokiem w cieniu znajomej sylwetki Sapnapa.

Tommy i Wilbur rzeczywiście dotrzymali słowa, więc już od dłuższego czasu czekał w tym miejscu razem z dwójką braci.

Chociaż tamta dwójka wcale nie musiała tutaj być z nim, Tommy uznał, że nie chce podpaść Sapnapowi. Prawdopodobnie chodziło o coś innego, a mianowicie o dowiedzenie się kim jest Karl i możliwą chęć kradzieży jeszcze czegoś. Blondyn co chwilę gadał coś to do siebie, do Wilbura, czy do księcia, ale Karl słuchał go tylko jednym uchem, od czasu do czasu odpowiadając.

Było już ciemno, a niepokój gdy Sapnap nadal nie wrócił wcale nie znikał. Z jednej strony się o niego martwił, a z drugiej był na niego zły.

– Chyba twój kochaś cię zostawiał – jęknął na wpół do siebie Tommy, opadając bardziej na brata. Nie chciało już mu się tu być.

Karl odwrócił się w jego stronę ze zmarszczonymi barwami. Nie rozumiał o co mu chodziło.
– Co?

– W sensie Sapnap. Nie zdziwił bym się, gdyby tak było. Dba bardziej o własny tyłek, niż o kogokolwiek innego – wymamrotał niewyraźne, opierając czoło o ramię siedzącego przed nim Wilbura.

Uśmiechnął się żałośnie do samego siebie.

Zabiję cię Sapnap.

– Tommy może mieć rację. Nie sądzę, żeby mu na tobie zależało, skoro znacie się krótko – zauważył Will.

Książę nie powiedział im, że to „krótko" to tylko kilka dni, a nie tygodni. 

Mam nadzieję, że Tommy się myli.

W końcu nawet ten żałosny uśmiech zniknął z jego ust.

Spojrzał na gwieździste niebo, jakby szukając odpowiedzi.

On nie jest taki, prawda? Sapnap nie jest takim dupkiem. Nie jest takim dupkiem.

– Karl, mówiłeś, że Alex to twój przyjaciel, prawda? – spytał William, gdy sam spojrzał w gwiazdy.

Alex? Jaki Alex?

Kark zmarszczył znowu brwi, szukając w pamięci, czy zna jakiegoś Alexa.

Oh, Alex, Quackity!

Uśmiechnął się głupio. Jak mógł zapomnieć o nim?

Pokiwał głową, na potwierdzenie słów Wilbura. Grajek spuścił głowę, uśmiechając się do samego siebie.

– Ja pierdziele, mam nadzieję, że ta cała miłość szybko ci przejdzie, bo patrzenie jak go podrywasz, sprawia, że robi mi się nie dobrze – Tom podniósł głowę, gdy z wyrzutem zwrócił się w stronę brata. – Zawsze byłeś dziwny, ale odkąd go poznałeś, jesteś jeszcze dziwniejszy.

Chociaż znał tą dwójkę krócej niż godzinę, zdążył się przekonać, że lubią się kłócić i dogryzać bardziej, niż on ze swoją siostrą.

Pamiętał jak w zeszłym roku na swoje urodziny, Cody cały dzień się śmiała, że jest stary. Cóż, przynajmniej mógł nazywać ją „niewychowanym dzieciakiem, który obraża swojego księcia". To było chyba najzabawniejszą częścią tamtego dnia. Prawda była taka, że niezbyt lubił swoje urodziny, bo zawsze był z tego robiony tak zwany przez Karla „cyrk". Duże bale nie były czymś, na czym lubił spędzać czas. Nawet setny raz czytanie tej samej książki było już lepsze. Najpierw wszyscy na ciebie patrzą, później składają życzenia i dają nie wiadomo ile prezentów, a prawie wszystkie bezużyteczne. Chyba najlepszym prezentem jaki kiedykolwiek dostał, to książka.

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz