16. Chwila na oddech

67 16 1
                                    

Sapnap poczuł jakiś ruch, tuż obok siebie. Otworzył jedno z zaspanych oczu, widząc w pierwszej chwili trochę niewyraźną sylwetkę Tommy'ego.

Westchnął w myślach i pozwolił zmęczonym oczom ponownie się zamknąć. Przysłonił je ręką.

Chciałby jeszcze pospać. Tylko dziesięć minut więc.

I akurat teraz Tom postanowił go okraść. Miał całą noc i cały wczorajszy wieczór, a musiał to zrobić w tej cholernej chwili, gdzie Nick chciał jedynie spać.

– Toms, zostaw moje rzeczy. Tam nie ma nic cennego – powiedział z nadal zamkniętymi oczami. Chłopak momentalnie się odwrócił. – Miałeś całą waloną noc, trzeba było wtedy, a nie teraz, kiedy śpię.

– Cóż, teoretycznie teraz nie śpisz – uśmiechnął się, chociaż Sapnap nie miał jak tego zobaczyć.

– Bo jakiś dzieciak mnie obudził – mruknął w odpowiedzi.

– Tak? To w takim razie, to był bardzo zły dzieciak, skoro niechcący cię obudził – dobrze widział że brunet mówił o nim. – Ale wiesz co? Możesz iść dalej spać.

To było kuszące, ale nie na tyle, żeby skorzystać z propozycji.

– Daj mi spokój i wracaj do braciszka. Ja i Karl i tak niedługo jedziemy dalej. Już nie musicie tu z nami siedzieć, nie wracamy do miasta – ziewnął mówiąc ostatnie słowa.

– Tak właściwie, nie wspomniałeś, dokąd jedziecie.

Sapnap ponownie westchnął.
– Czy naprawdę musisz do mnie gadać? Czy tak trudno jest się zamknąć? To że nie zrobiłem ci krzywdy, to nie znaczy, że cię lubię. Daj mi po prostu spokój.

Nastąpiła chwila ciszy, a Nick już miał nadzieję, że nastolatek się zamknie i da mu spokój. Ale ten wymyślał już kolejne pytanie, na które będzie chciał odpowiedzi.

– Czemu tak długo cię wczoraj nie było? Droga stamtąd do kaplicy, nawet na około, to kwestia dwudziestu minut. Ciebie nie było prawie godzinę.

– I co z tego? To nie twoja sprawa, Tommy. Lepiej, żebyś ty i Wilbur pilnowali własnych nosów, bo w końcu wpakujecie się w niemałe kłopoty. – Chociaż moglibyście posiedzieć w lochach Techno, może byście przestali być tacy cwani, dodał w myślach.

Tommy wzruszył ramionami.
– Rzadko mamy kłopoty, bo jestem zajebisty w tym, co robię.

Sap też mógł powiedzieć, że był dobry, w tym co robił, i że rzadko miał kłopoty, ale to by było kłamstwem. A co dopiero dwójka braci, która miała podwójne problemy?

– Więc tutaj jesteście na wakacjach? Z dala od granicy z Desevert? – zakpił. – Lepiej się pochwal, co tam narobiliście.

– Być może jakiś ważny ktoś się na nas zdenerwował, bo możliwe, że przypadkiem zrobiłem go w konia i trochę go oszukałem... – zaśmiał się, chociaż bez radości. – Ale nikt tego nie wie, bo równie dobrze ktoś inny mógł to zrobić, a ja i Wilbur teraz siedzimy tu. Może gdyby w stolicy nie kręciło się tyle rycerzy, to byśmy byli tam na wakacjach.

Tej dwójce przydałaby się opieka, bo w końcu zrobią sobie krzywdę. Sapnap tak naprawdę miał głęboko gdzieś ich losy, ale z nikąd w głowie pojawił się obraz Philzy, przyjaciela i doradcy Technoblade'a, dobrego wojownika, kruka z dziwnymi nawykami, w roli ojca Tommy'ego i Wilbura. Tak właściwie, mógłby nawet powiedzieć, że Tommy miał strasznie podobne oczy do tych niebieskich kruczych. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy to właśnie Tommy'emu nie wcisnąć klatki z krukiem, żeby zrobił z nim co uważa.

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz