13. Dobra droga

49 12 1
                                    

Karl spojrzał w bezchmurne niebo.

Klucz ptaków leciał wysoko nad nim, a elf się zastanawiał, ile już razy w życiu minął zmiennokształtnego, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Dopiero teraz docierało do niego, jak mało wie. Tyle czasu spędził na czytaniu książek, tyle na przeglądaniu map, czy słuchaniu opowieści Alexa. Teraz, kiedy widział to przed sobą, w swojej okazałości, to wszystko tylko pokazywało mu, że tak naprawdę wie tyle, co nic.

Dzisiejsza noc była już kolejną nocą poza zamkiem, i niestety kolejną, której się nie wyspał. Ale dziś mógł to zwalić na durnego ptaka, który hałasował, chcąc jedynie zrobić Sapnapowi na złość.

Księcia to trochę bawiło. Wczoraj Philza został przyłapany na szpiegowaniu ich, a Karl (mimo tego, że ptak prawie udziobał Sapnapa) postanowił opatrzeć mu to skrzydło, bo jednak ten kruk nie był tylko krukiem. I to już wystarczyło, żeby Philza zdecydowanie bardziej wolał Karla od Nicholasa. Potem gdy brunet wcisnął go do własnej torby, owijając trochę kocem, żeby jak najbardziej ograniczyć możliwe ruchy i próby ucieczki ptaka, kruk prawie zrobił w torbie dziurę. Opamiętał się jednak, gdy Sap ledwo powstrzymywał się przed zrobieniem zupy z kruka. A w nocy, ptak postanowił dać koncert, tylko i wyłącznie po to, żeby zrobić na złość brunetowi.

Jakkolwiek Sapnap źle zapamiętał pobyt u Technoblade'a, jeśli ten ptak nie przestanie go denerwować, nie zawaha się zranić mu drugiego skrzydła, czy wyrwać po kolei wszystkich piórek. Całe szczęście, do ptaka też to dotarło, więc resztę nocy siedział cicho.

Książę przetarł oczy z nadzieją, że się trochę rozbudzi. Westchnął, gdy niewiele to dało. Zaklęcie działało na ból i rany, ale nie na zmęczenie.

– Spać mi się chcę – mruknął do siebie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos, a brzmiało to jak narzekanie.

– Dzisiaj się wyśpisz, jak wszystko pójdzie dobrze, to śpimy w mieście.

Sęk w tym, że do wieczora zostało jeszcze sporo czasu, a Karl był zmęczony teraz.

– Do mista zostały nam ze dwie godziny. – Spojrzał przez ramię na księcia, jakby odczytał jego myśli.

– Nie wiem, chyba musze się jakoś rozbudzić – ziewnął na potwierdzenie swoich słów.

Jakkolwiek podobało mu się, że w końcu nie jest już na zamku i może zobaczyć kawałek świata, wiele by teraz oddał, żeby wyspać się w swoim własnym łóżku.

– Możemy zrobić chwilę przerwy, dzisiaj nie musimy się spieszyć. –  Sapnap zatrzymał konia. – Jak chcesz się rozbudzić, możesz się przejść gdzieś tu.

– Tak, chyba masz rację – mruknął na wpół do siebie.

Zazwyczaj, gdy chciało mu się spaść, po prostu szedł spać. Teraz to niezbyt możliwe.

Zsiadając z konia, Karl o mało z niego nie zleciał, gdy jedną nogą zaplątał się w strzemię. Sapnap parsknął na to cicho.

– Lepiej pilnuj tego swojego kruka, zamiast śmiać się ze mnie – prychnął, odwracając się do niego tyłem.

– Jasne, wasza wysokość – odpowiedział dogryzająco. – Tylko nie zgub się, bo nie będzie mi się chciało ciebie szukać.

Elf nie był pewny, czy traktować to jako przyjacielską radę, czy złośliwą uwagę. W każdym razie, tą myśl zachował dla siebie.

Upewnił się jeszcze tylko, że Sap również zsiada z konia. Odetchnął z ulgą, bo miał małe wrażenie, że Sapnap byłby skłonny zostawić go i pojechać dalej, tylko po to, żeby odegrać się za wszelkie uwagi (a mowa głównie o drażnieniu go, gdy Karl śmiał się, że brunet jest w porównaniu do niego jak dziecko).

In the Darkness //KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz