POTEZNE wkurzenie się

670 24 8
                                    

F- NIE DARUJE ROZUMIESZ?

B- Spokojnie, Bartek wynocha bo wali tobą. Idź do swojego pokoju, a ja uspokoję twoją siostrzyczkę.

Ś- Jeśli ją tkniesz... - Nie dokończył bo mu przerwałam

F- Teraz się o mnie martwisz, ale ty możesz się ruchać z Hanią to ja mogę z Bartkiem. - Oczywiście, że nie mam ochoty na pieprzenie się, ale chciałam wkurzyć Świeżego.

Ś- Rób co chcesz, nie obchodzi mnie to. - Czyli nie zabolało. Kurwa, nie taki był plan.

Kiedy Świeży poszedł na górę i zamknął drzwi do swojego pokoju, zamykając się też w tej norze Bartek zapytał.

B- Czyli są szanse na...- Wiem co miał na myśli, ale nie wiedziałam jak mu odpowiedzieć, ale w końcu coś wymyśliłam.

F- Są zerowe, nie mam nastroju, a poza tym nigdy tego nie robiłam.

B- JESTEŚ DZIEWICĄ?

F- ZAMKNIJ RYJA. - Wkurwiłam się ok?

B- Jezu dobra, ale to jeszcze lepiej. - Uśmiechnął się na tą myśl.

F- Śpisz na kanapie, nara zboczeńcu.

B- Aha. - Odwróciłam się już stojąc na schodach i zobaczyłam nie mężczyznę tylko małego chłopczyka, któremu nie pozwolono dalej grać na konsoli tylko iść spać. Przypomniało mi się moje dzieciństwo, które nie miało żadnego związku z jego życiem za dzieciaka.

F- Dobra, możesz.

Widziałam jak już taki był zdesperowany, ale jednak wywalczył swoje i wbiegł po schodach, aż do mojego pokoju. Ja, która musi być poukładaną panną czekałam na niego. On się zatrzymał przed samymi drzwiami i spojrzał się na mnie. Chyba zrozumiał mój znak, bo podszedł do mnie i wziął na ręce. Czułam się jak księżniczka. Było mi dobrze, że mam kogoś komu na prawdę zależy na mnie.

Dotarliśmy do pokoju i Bartek położył mnie na łóżku, a sam nie usiadł ani nie położył się na mnie jak to ma w zwyczaju. Spojrzałam na mój telefon gdzie mój idealny chłopak też zatrzymał wzrok.

B- Po co ten dzban do ciebie dzwoni?

F- Skąd mam wiedzieć? Nie rozmawiam z nim, przecież wiesz z jakich powodów.

B- Ta ogarniam. Dobra nie ważne chodźmy już spać. Dobranoc Księżycu. - Nie wiem dlaczego akurat ,, księżyc ", ale nie przeszkadzało mi to więc to zignorowałam. Za dwa dni wyjazd do Paryża.

Bartek położył się obok mnie i po chwili zasnęłam. Nagle nastał ranek, a po Bartku nie było śladu, ale usłyszałam, że ktoś jest w kuchni. Wstałam i wzięłam wazon do obrony jakby to był złodziej. 

Zeszłam na dół po cichu. Po chwili zobaczyłam Świeżego. O dziwo robił coś w kuchni.

F- Co robisz? Nie masz kaca? Albo coś.

Ś- Owszem ma kaca, ale mam siły zrobić jedzenie dla mnie i dla Bartka.

F- Aha. Dalej chcesz mnie wyzywać? Jeśli tak to zrób to teraz.

Ś-  Wyzywałem cię? Nie przypominam sobie takiej sytuacji.

F- Bo byłeś pijany, strasznie pijany albo zjarany.

Ś-  To przepraszam za moje zachowanie.

F- Wyczuwam sarkazm, ale wybaczam. Gdzie jest Bartek?

Ś- Jest w szkole. Jest poniedziałek heloł?

F- CO KURWA? CO MNIE NIE BUDZISZ?

Ś- Zapomniałem, a teraz leć do szkoły.

F- A ty?

Ś- Nie mam ochoty i chce odpocząć przed jutrem.

Szybko poleciałam na górę do swojego pokoju by się przebrać. Po chwili byłam już ubrana i wychodziłam z domu. Nie miałam makijażu na sobie, ale zęby umyłam. Po chwili byłam już w szkole i biegłam przez te wszystkie korytarze.

Wpadłam do sali i wszystkie oczy zebranych padły na mnie. Zdyszana powiedziałam.

F- Przepraszam za spóźnienie. - Kierowałam się już w stronę ławki, ale musiała coś do rzucić od siebie.

P- Ale Faustyno - Jak już to Fausti, ale tego jej już nie powiedziałam. - minęły już wam trzy lekcje, a ty dopiero teraz przychodzisz? Wstyd.

Okazało się, że jest po dziesiątej, ale tutaj akurat miała rację, to był wstyd. Usiadłam obok Hani, bo było tam wolne miejsce. Lekcja minęła nawet szybko i babka nie wypominała mi tego, że się spóźniłam. Tak na prawdę zostały nam tylko jeszcze dwie godziny w szkole i do domu pakować się na wyjazd na jutro. Właśnie musiałam ogarnąć osobę, która będzie ze mną siedzieć w samolocie. Podeszłam do Hani.

Okazało się, że już siedzi z dziewczynami. ( w samolocie były po trzy miejsca ) Tragedia, muszę siedzieć z jakimś chłopakiem. Kiedy tak się zastanawiałam i stałam na korytarzu, poczułam coś zimnego i mokrego. To był sok pomarańczowy, a dziewczyną, która na mnie go wylała to była Oliwia, która nie leci z nami do Paryża.

Pewnie chciała wywołać we mnie negatywne uczucia i niestety jej się to udało.

F- Ty poważna jesteś? Suko?

O- Przestań tak się odzywać. Zwłaszcza do mnie, jeśli nie chcesz by takie sytuacje się powtarzały będziesz musiała zerwać kontakt z Bartkiem Kubickim.

F- Chyba śnisz... Pf nie będę się tobie podporządkowywać. - Wtedy zaczęłam szukać czegoś co niszczy bardzo ubrania, a akurat Oliwia miała na sobie miniówę i topik, jak mi szkoda tych rzeczy, bo mam nie schodzący sok porzeczkowy. No cóż.

F- A masz! - Wylałam na nią cały ten sok, chociaż aż szkoda mi tego soku... Musiał być wylany na taką wstrętną dziwkę. - Powodzenia z dopraniem ciuszków, teraz dupę możesz innym pokazać proszę bardzo. - Uśmiechnęłam się do niej sarkastycznie.

O- Ty suko jebana! Zapłacisz mi za te rzeczy! - Wtedy się na mnie rzuciła i przyparła do ściany, ale w porę przyszła nauczycielka. 

Szkolna Miłość ( Wersja Genzie )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz