Rozdział II

848 30 2
                                    


Dobijała godzina 21:00 rodzice na lotnisko mieli wyjechać około 00:00. Leżałam na łóżku i słuchając muzyki rozmyślałam nad tym jak będą wyglądały te miesiące. Ostatni raz kiedy rozmawiałam z Jacobem to gdy mieliśmy po 10 lat nie licząc oczywiście mojego dzisiejszego ,,przepraszam" gdy wymijałam go w drzwiach. Czasem na szkolnym korytarzu wymieniliśmy spojrzenie, ale nic więcej. Przyznam, że od zawsze miałam do niego jakiś żal przez to, że tak nagle przestał do mnie gadać.

-Olivia! Zejdź na dół!

Z natłoku myśli do rzeczywistości przywróciła mnie mama wołająca mnie abym zeszła na dół do kuchni. Zastałam ją z wielkimi torbami zakupów co nieźle mnie zdziwiło. Stanęłam przez chwilę wryta widząc ilość rzeczy kupionych przez mamę, ale podeszłam do niej aby pomóc jej wnieść je do kuchni.

-Co to?

Wydusiłam z siebie widząc kilka gigantycznych siatek pełnych jedzenia długoterminowego i krócej. Zeszłam na dół i stanęłam przed drzwiami biorąc dwie torby i kładąc je na blat. Mama szła za mną biorąc kolejne torby.

-No jak to co zakupy na pierwsze 3/4 tygodnie w zależności ile będziecie jeść.

Popatrzałam na nią zrezygnowanym wzrokiem po czym splotłam ręce w zawiedzionym geście tak aby zrozumiała, że to było niepotrzebne. Zaśmiałam się lekko pod nosem z tej całej  sytuacji.

-Mamo umiem chodzić.

Mama położyła kolejną torbę na blat po czym odrazu odparła.

-Pamiętaj, że masz także szkołę i dużo nauki więc raczej nie chciałoby ci się chodzić na zakupy dwa razy w tygodniu. No i musisz wykarmić Jacoba skoro jesteś Panią domu.

Przewróciłam oczami i usiadłam na kanapie w salonie. Miałam się nim opiekować? Przecież to żałosne nie rozmawialiśmy kilka lat a teraz mamy razem zamieszkać.

-Ja go nawet nie znam.

Mama zaczęła wypakowywać zakupy i lekko zaśmiała się pod nosem.

-Jak to nie całe dzieciństwo spędziliście razem.

6 lat temu

-Oliv!

Usłyszałam głośny krzyk Jacoba który wbiegł szybko do mojego pokoju. Wstałam od biurka zdziwiona gdy zobaczyłam chłopca który miał przy sobie pełno wielkich kartonów.

-Po co ci te kartony?

Spytałam zdziwiona jego podekscytowaniem. Chłopak pokręcił głową na mój brak wyobraźni. Rozłożył wielkie kartony i ułożył je dookoła siebie.

-Zrobimy zamek z kartonów!

Odezwał się znów pokazując na stertę kartonów które ukradł naszym rodzicą którzy mieli ich pełno na hali. Podeszłam do niego po czym podniosłam jeden z kartonów.

-To nie wygląda wcale jak zamek Jacob i czy spytałeś rodziców czy możesz wsiąść te kartony?

Zaśmiałam się na co chłopak zabrał mi karton i podniósł wszystkie inne. 

-Będą mi jeszcze za to dziękować zobaczysz.

Uśmiechnęłam się tylko lekko aby nie poczuł tego, że ma racje. Chłopiec zaczął składać kartony i wziął kilka z nich a resztę kazał wsiąść mi.

-To musisz mi pokazać jak go zrobić.

Zbiegliśmy na dół i odrazu skierowaliśmy się do ogrodu aby stworzyć nasz własny zamek. To było normalnością. Nasi rodzice projektowali budynki a my z kartonów które nie były im już potrzebne tworzyliśmy nasze wyjątkowe budowle które mogły być wszystkim czy sobie tylko wymarzyliśmy.

Steal my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz