Rozdział VII

917 22 0
                                    

Wstałam bo poczułam jak Claudia przesuwając się na łóżku w moją stronę zaczyna mnie przygniatać. Wstałam niezadowolona i skierowałam się w stronę toalety.
Gdy się odświeżyłam sięgnęłam po telefon leżący na biurku i zobaczyłam, że jest już po 12. Do szkoły dzisiaj nie poszłyśmy bo szybciej byśmy tam usnęły niż poszły na kartkówkę z chemii. Usłyszałam szelest na dole więc postanowiłam zobaczyć co robi prawdopodobnie mój nowy współlokator. Gdy zeszłam zobaczyłam, że światło świeci się oczywiście w pokoju z bilardem.

-Co robisz?

Spytałam chłopaka który sprząta pozostałości po bilardzie. Jacoba chyba nie zdziwiła moja obecność bo odrazu po odwróceniu się w moją stronę znów zaczął sprzątać.

-Sprzątam. Po bilarda przyjadą dzisiaj ludzie z firmy rodziców, może uda im się go naprawić i nie trzeba będzie kupować nowego.

Byłam w lekkim szoku, że chłopak aż tak się stara aby wszystko ogarnąć samemu, ale czułam lekkie wyrzuty sumienia, że mu w niczym nie pomogłam. Po chwili namysłu do głowy podeszła mi myśl. Jak osoby z firmy Walkerów mają przyjechać skoro jego rodzice będą wtedy wiedzieć, że coś się stało i trzeba było wezwać ich pracowników.

-Ale przecież twoji rodzice będą wiedzieli, że kazałeś pracownikom to naprawić.

Chłopaka ku mojemu zdziwieniu nie ruszyła ta informacja. Wstał i zaczął wkładać różne elementy do pudełka które znalazł pewnie w garażu. Uśmiechnął się lekko, ale wiedziałam, że nie był to za szczery uśmiech tylko użyty aby mnie zaspokoić.

-Znam się z nimi nic nie powiedzą.

-To dobrze.

Powiedziałam wychodząc i zmierzając w stronę siłowni aby sprawdzić czy nic z naszego sprzętu do ćwiczeń nie jest zniszczone, a wiedziałam, żę to nie byłyby już małe koszta chociaż bilard też mało nie kosztuje. Nie chciałam wydawać na to wszystkich swoich pieniędzy chociaż wcale mi ich nie brakowało to wolałabym wydać je na coś lepszego niż nowa bieżnia. Weszłam do siłowni i ku mojemu zdziwieniu nie było tam nic ruszone. Chwile rozglądałam się po pomieszczeniu gdy nagle usłyszałam Jacoba który stanął za mną w progu drzwi. Odwróciłam się w jego stronę.

-Zamknąłem siłownie.

Popatrzałam na niego zdziwiona tym, że wiedział gdzie są klucze i, że sam z siebie to zrobił.

-Skąd miałeś klucz?

Chłopak się zaśmiał po czym wskazał na komodę obok schodów na której zawsze leżą klucze, w tym momencie także tam leżały.

-Tam leżał. Wiedziałem, że taki sprzęt jest drogi i w niczym i tak by się nie przydał w imprezie więc po co siłownia miała być otwarta

Uśmiechnęłam się miło w jego stronę co najwidoczniej go bardzo zdziwiło. Przyznam, że uśmiecham się często, ale nie do każdego szczerze. Uważam, że na szczery uśmiech trzeba sobie zasłużyć dlatego mój szczery uśmiech mogą tylko ujrzeć osoby którym coś zawdzięczam lub są po prostu dla mnie ważne.

-Dzięki.

Odpowiedziałam chłopakowi po czym poszłam do kuchni aby zrobić śniadanie. Zaczęłam wyciągać patelnie i dwa talerze, ale wtedy przemyślałam to, że Jacoba też wypadałoby spytać. Z drugiej strony wydawałoby się to dziwne. Jednak w ostateczności ugięłam się i odezwałam się znów do Jacoba.

-Chcesz coś do jedzenia?

Spytałam chłopaka którego kątem oka widziałam w pokoju z bilardem. On jednak zajęty sobą tylko głośno odpowiedział abym go usłyszała. 

Steal my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz