Dwa miesiące minęły. Był to bardzo intensywny czas dla narzeczonych. [y/n] założyła śliczną białą suknie, w której jej przyszły mąż jej jeszcze nie widział. Pomalowała się odrobinę mocniej niż zazwyczaj. We wszystkim doradzały i pomagały jej, jej młodsze koleżanki.
- Wyglądasz ślicznie. - Oznajmiła Emma i podziwiała pannę młodą, która przyglądała się sobie w lustrze.
- Pasuję ci ta sukienka. - Odparła Senju i tak jak tamta podziwiała kobietę.
[y/n] spojrzała na nie uradowana, a jej oczy się zaszkliły. - Popłaczę się zaraz. - Powiedziała i delikatnie zgarniała łzy szczęścia, napływające do jej oczu.
- Nie płacz. Cały makijaż zmyjesz. - Odezwała się Senju i razem z Emmą przytuliły kobietę.
W innym pokoju, Shinichiro zakładał garnitur, śmiejąc się razem z kolegami.
- Nie sądziłem, że dożyje czasu gdzie to akurat ty wychodzisz za mąż. - Śmiał się Wakasa.
- No widzisz. - Odparł pan młody.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? - Pytał Benkei.
- No tak. Kocham ją.
- Panowie. Tracimy go. - Odezwał się Takeomi.
- Nie zapomnij o nas. - Podpuszczali go.
- Spokojnie. O was nigdy nie zapomnę. - Upewniał ich i poprawiał krawat. - Dobrze wyglądam?
- Stary... Ale bym cię...
- Dobra, dobra. Zrozumiałem. - Przerwał Shinichiro i wszyscy wspólnie zaczęli się śmiać.
Mikey biegał po pokojach i ogarniał sytuację. Za każdym razem, gdy przekraczał próg drzwi w którym znajdowały się dziewczyny, zostawał przegoniony przez te młodsze z ogromnym krzykiem, co mocno go bawiło.
Nadszedł ten czas, gdzie para młoda miała się zobaczyć pierwszy raz w tym dniu. [y/n] stanęła przed drzwiami i westchnęła do siebie.
- Już. Jestem gotowa. - Bardzo się stresowała, lecz otworzyła drzwi i z pomocą poszła do salonu. Mieli tam na nie wszyscy czekać, łącznie z Shinichiro.
Usłyszeli odgłos obcasów, zbliżający się do salonu. Pan młody ze ze stresu stanął na baczność i oczekiwał na swoją wybrankę. Roześmiał przy tym resztę osób znajdujących się tam.
[y/n] zawstydzona, powoli weszła do salonu i popatrzyła na swojego przyszłego męża, który z lekko otworzonymi ustami wpatrywał się w nią. Wyglądał tak jakby sam nie wierzył w to co się dzieje, w to że taka piękna kobieta chce z nim spędzić resztę życia. Wpatrywał się w nią, jak w najpiękniejszy cud jaki kiedykolwiek zdarzyło mu się widzieć. Panna młoda jeszcze bardziej się zawstydziła, gdy wszystkie oczy zostały skierowane na nią. Zakryła twarz rękami i spuściła głowę z uśmiechem.
- Gotowi? - Przerwał Takeomi. Kobieta podniosła głowę, rękami zgarniając włosy do tyłu. Shinichiro się otrząsnął i podszedł do niej z otwartymi ramionami. Przytulili się czule.
- Ślicznie wyglądasz. - Szepnął jej do ucha. - Kocham cię.
- Ja ciebie też... - Powiedziała ucieszona, a w oczach znów miała szklanki. - Ale nie mów, tak bo się popłaczę.
Chłopak się lekko zaśmiał i chwycił jej twarzy dłońmi. Spojrzał jej głęboko w oczy, tak jakby również miał zaraz się popłakać. Szybko złączył jej usta ze swoimi, co nie spodobało się dziewczynką.
- Ej! ej! ej! - Krzyknęła Emma i Senju. - Jeszcze za wcześnie.
Wszyscy pojechali do kościoła, gdzie również zbierały się różne osoby. Osoby, których [y/n] nawet nie znała albo spotkała raz lub kilka razy w swoim życiu. Jak się okazało byli to dawni znajomi Shinichiro. Oprócz tego byli tam znajomi Mikey'a i kilka osób z jego gangu. Nie mogło również tam zabraknąć Izana'y, czyli zaginionego, przybranego brata pana młodego.
- Ale się stresuje... - Odparła [y/n] stojąc obok Shinichiro. W rękach trzymała bukiet kwiatów, który delikatnie się trząsł.
- Spokojnie, będzie dobrze. - Mężczyzna mimo że sam się stresował, próbował ją uspokoić. - Wrócimy za chwilę do domu i będziemy się bawić.
- Taa... ale i tak się boję.
- Nie ma czego.
- A jak palne jakąś głupotę?! Albo będę tego żałować?!
- Żałować? Czego? - Spytał zaciekawiony.
- Tego że na przykład zbyt szybko o tym zdecydowaliśmy.
- Nie będziemy żałować. Tyle razem przeszliśmy, nic nam nie grozi. - Uśmiechnął się do niej czule.
- Może i masz rację... Mam nadzieje, że tak pozostanie. Kocham cię.
- Ja ciebie też, słońce. - Odpowiedział chłopak i uśmiechnęli się do siebie nawzajem. W tym momencie zagrała muzyka, sugerująca to że para ma wyjść na środek kościoła.
Powolnym krokiem szli przed ołtarz, mijając przy tym wszystkich zgromadzonych. Stanęli na środku i czekali aż ceremonia się rozpocznie.
Każdy zniecierpliwiony czekał na najważniejszą część. Pewnym momencie ksiądz do nich podszedł, a para młoda obróciła się do siebie nawzajem. Z miłością wpatrywali się w swoje oczy. Chwycili się za dłonie.
- Czy ty, Shinichiro Sano. Przysięgasz [y/n] miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz że nie opuścisz jej aż do śmierci? - Spytał ksiądz.
- Przysięgam! - Odpowiedział bez zawahania.
- Czy ty [y/n] [y/l]. Przysięgasz Shinichiro miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz że nie opuścisz go aż do śmierci?
- Przysięgam! - Również odpowiedziała bez wahania.
- Teraz możecie się pocałować. - Oznajmił ksiądz. A para młoda z uśmiechami złączyła swoje usta. Wszyscy zaczęli klaskać.
Wyszli z kościoła i zostali obsypani konfetti. Wszyscy po kolei podchodzili do małżonków i gratulowali, dając im przy tym prezenty oraz kwiat. Każdy z nich się cieszył.
Zakochani wraz z najbliższymi osobami i rodziną, wrócili do domu gdzie zamierzali świętować.
Shinichiro mimo że nie umiał tańczyć wziął [y/n], by wspólnie rozpocząć imprezę pierwszym tańcem. Położył dłonie na jej tali, a kobieta położyła dłonie na jego ramionach i zaczęli się kołysać do piosenki. Wkrótce dołączyło do nich więcej osób i tańczyli, aż nie zrobiło się ciemno.
To nie było tradycyjne wesele. Różniło się tym że nie było tam alkoholu. Więcej było tam osób nieletnich niż letnich, a do tego stwierdzili, że musi to być w ich stylu, dlatego dalszą cześć imprezy planowali spędzić na motorach jeżdżąc po mieście.
Oczywiście alkohol też planowali, ale w inny dzień i tylko dla starszych znajomych.
CZYTASZ
✯ 𝘚𝘩𝘪𝘯𝘪𝘤𝘩𝘪𝘳𝘰 𝘚𝘢𝘯𝘰 𝘹 𝘙𝘦𝘢𝘥𝘦𝘳 ✯
Fanfiction★✯★ [y/n] to dziewczyna wywodząca się że szczęśliwej i kochającej się rodziny. Gdy straciła tatę, odsunęła się od wszystkich swoich znajomych i została sama ze swoją mamą, którą bardzo kochała. Nigdy nie pomyślała o tym że jedno wyjście z nieznajomy...