Koinós pónos -> Wspólny Ból

150 19 4
                                    

Dziś dzień jest ponury,
Jakby wszystkie chmury drogę zamazały,
Tlen odcięty i wyjścia nie dały,
A wyczuć można tylko cichy chlipot małych oczu
Bezbronnych, roztrzęsionych nie wyczuwalnych.

Nie wiesz czy śmiać czy płakać masz
I tylko suche milczenie zachowujesz wśród niespokojnych fal.
Lecz nie swoje cierpienie tak przeżuwasz
Tylko najbliższy ci smród wyczuwasz,
Nie mogąc go się pozbyć musisz reagować,
Nie mogąc oddychać musisz się odzywać,
W klatce musisz latać a bez niej chodzić
I nie wiesz co masz robić.

A kiedy to wszystko cię tak przytłacza
Ty słyszysz tylko dźwięk słuchawki rozłączonej,
Jakby przebieg rozmowy wymuszonej
Był nic nie wart wśród tych wszystkich przewag.

Nieskończone są uczucia święte
Ale tylko jedne wydostaniesz z płuc swych,
Bo tylko jedne wart jest tego czego nikt usłyszeć nie chce.

Gdyby przyjaciel przyjacielowi równy,
Wtedy słuchałby w ciszy tej ułudy,
Zwróciłby uwagę na każdy gest
A nie na słowa które z ust wypaść nie chciały, na głos nierówny,
A na twarz wymalowaną milionem słów niezrozumiałych,
Które jakby wyciec nagle chciały przez najmniejszy otwór na tej twarzy,
Przez każdy gest czy uśmiech wykonany,
Bo to wszystko ma znaczenie dla równych sobie istot małych,
Wytworzonych z tej samej czary.

Z wszystkich sił wymierzonych
Chcę usłyszeć skutek wymarzony,
Lecz te plącze introtyczne zatrzymują każde tchnienie me nadane,
Każde słowo odebrane,
Jakby nikt usłyszeć nie chciał co ja mam do powiedzenia,
Jakby własne ciało me kochane mowę moją odebrało,
Jakby mnie samo nie chciało,
Jakby było skażone do szpiku kości
Jakby było wycofane,
Bez zamiaru startu chociaż chęci tyle miało.

AlithisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz