Chapter 1

553 31 28
                                    

Wierzono, że superbohaterowie byli przyszłością i bóstwem zesłanym z niebios. Stawali w obronie bezbronnych ludzi chroniąc ich przed wszelakim złem całego świata. Stali się nie tylko światowymi obrońcami ziemi, ale wzorem do naśladowania i utwierdzenia wszystkich w przekonaniu, że zło zniknęło na zawsze. Czasy zmieniały się diametralnie i kiedyś to co było wymysłem wyobraźni stało się rzeczywistością. Ludzie już dawno przestali podziwiać świat, który zniszczyli na własnych oczach, a zło zaczęło przejmować kontrolę.

Na szczęście istniały takie osoby jak superbohaterowie. Postacie z komiksów, które były wzorem do naśladowania przez młodzież i dzieci. Wiele lat temu ludzie dali się ponieść fantazji wymyślając wszech potężnych bogów, którzy będą bronić ziemi przed zagrożeniem. Teraz wszystko stało się rzeczywistością, która zmierzała do nieuniknionego. Do końca świata, który przecież każdy z nas przeżył i to nie raz.

Nowy Jork miasto, które niegdyś nazywano marzeniem każdego człowieka, który chciał osiągnąć jakiś sukces. Wielkie wieżowce, masa sklepów, mieszkania celebrytów i wymarzone kariery zawodowe. Metropolia w której każdy mógł zostać kimś więcej niż tylko szarym człowiekiem. Nastolatkowie relacjonowali każdą chwilę swojego życia z niezapomnianych imprez i wyjazdów tylko po to, aby zainteresować swoich odbiorców i pokazać jak wygląda życie bogaczy. Jednym słowem szara rzeczywistość, którą każdy chciał podkolorować.

Świadomość, którą człowiek zrozumiał jak bardzo jest mały nadeszła z chwilą kiedy niebo rozstąpiło się. Na Nowy Jork zstąpili kosmici niszcząc na swojej drodze wszystko co żywe i ludzkie. Nierealna rzeczywistość, która udowodniła jak bardzo wszyscy się mylili. Nie byliśmy sami, a wszechświat był człowiekowi obcy jeszcze bardziej.

Superbohaterowie stanęli w obronie Nowego Jorku, który miał zostać zgładzony i oczyszczony. Zostali okrzyknięci reprezentantami dobra i wzorem do naśladowania. Ludzie zaczęli padać im do stóp, dziękując i modląc się za nich. Byli błogosławieństwem zesłanym z niebios. Telewizja i media społecznościowe aż pękały w szwach i non stop można było usłyszeć tylko jedno słowo. Bohaterowie. Avengers.

***

Nowy Jork pogrążony w ciemnościach nocy był nieprzewidywalny i niebezpieczny wiedział to każdy kto żył zgodnie ze swoim życiem. Bójki, wandalizmy, zaginięcia, morderstwa i podejrzane osoby wyłaniały się z kryjówek tuż po zmroku.

Rudowłosa, drobna dziewczyna odziana w czarną bluzę z kapturem narzuconym na głowę, który skutecznie ukrywał w cieniu jej twarz. Biegła przez zacienione uliczki w deszczu, który już dawno zdołał przemoczyć ją do suchej nitki. Kałuże rozpryskiwały się pod jej butami, ale już nawet przestała się tym przejmować. Uciekała choć gdzieś w podświadomości wiedziała, że w końcu ją złapie.

Potykała się o własne nogi, a deszcz skutecznie zaburzał jej pole widzenia. Odwracała się co kilka chwil za siebie w obawie, że zaraz ją dopadnie. Uniosła wzrok do góry dostrzegając nad sobą ruch. Wiedziała, że jest już spalona.

Zatrzymała się gwałtownie kiedy dosłownie przed nią spadł człowiek z nieba. Zachował równowagę, wylądował idealnie na stopach podtrzymując się ręką podłoża. Podniósł głowę na dziewczynę, która zamachnęła się rękami aby nie upaść.

-- Oddaj -- Wyciągnął w jej stronę rękę. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu nowej drogi ucieczki. Żałowała, że wybrała ciasne i wąskie uliczki z których ciężej się wydostać, ale liczyła, że w tych zakamarkach będzie w stanie zgubić swojego prześladowcę.

-- Nie wiem o czym gadasz, spływaj -- Odpowiedziała robiąc kilka kroków w tył. Nie bała się, nikt nie mógł jej zagrozić. Postać wyszła z cienia, a ona uniosła wyżej brwi. Spider-man skutecznie ścigał ją po całym mieście. Ciągle robiła mu pod górkę i zaburzała nocne życie mieszkańców, które on usiłował pilnować. Murale i graffiti, które rysowała z pasji były czymś czego młody niekoniecznie tolerował wraz z policją.

Time has changed us |Avengers|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz