Chapter 3

248 25 37
                                    

Przedmieścia Nowego Jorku to miejsce w którym okolice nie były zbyt przyjazne dla zabłąkanych turystów czy mieszkańców. Pomimo tych małych minusów Liv, lubiła tę dzielnicę. Była jednym z jej bliższych miejsc, tymczasowym domem. Weszła do malutkiego mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi.

Mieszkanie, które wynajmowały było małą kawalerką. Stworzyły sobie swoje małe gniazdko, które miało swój urok. Mały korytarzyk prowadził prosto do salonu w którym dominowały typowe babcine kolory. Kuchnia była malutka i mogła się tam zmieścić tylko jedna osoba, a oprócz toalety były jeszcze dwa pokoje z czego jeden z nich należał wyłącznie do Olivii.

Przystanęła w progu pokoju jej babci. Briana była staruszką, która spędzała każdą wolną chwilę na oglądaniu telewizji lub spotykaniu się z resztą kółka babcinego. Pomimo wielu chorób, które wykańczały kobietę, ta trzymała się rewelacyjnie i ukrywała przed nastolatką fakt, że z każdym dniem słabnie.

– Wróciłam – Odezwała się cicho spoglądając na babcie, która odwróciła głowę w stronę nastolatki. Na jej starej i zmęczonej twarzy od razu pojawił się radosny uśmiech. Zawsze promieniała kiedy w zasięgu jej wzroku pojawiała się Olivia. Jej wnuczka odziedziczyła urodę po swojej matce, która była naprawdę piękna. Zdjęcia i nagrania mówiły same za siebie. Lilith była naprawdę piękną kobietą. Staruszka nie raz była święcie przekonana, że widzi przed sobą swoją córkę.

– Przygotowałam ci obiad, masz go w lodówce – Oznajmiła zachrypniętym głosem – Odgrzej i zjedz sobie, a na blacie jest kompocik – Dodała wracając głową w stronę ekranu telewizora.

-- Robisz coś później? -- Spytała nastolatka w dalszym ciągu patrząc na kobietę, która kiwnęła głową

-- Mam spotkać się z Elizabeth żeby obejrzeć nasz serial -- Odpowiedziała z uśmiechem obracając znów głowę w stronę wnuczki. Babcine tureckie seriale, które oglądały całą swoją paczką były świętością której Liv nigdy nie potrafiła zrozumieć. Czasem nawet nie chciała rozumieć.

***

Mrok nadszedł bardzo szybko. Delikatny wietrzyk kołysał gałęziami drzew. Latarnie zaczynały się zapalać, a po chodnikach co chwilę przetaczali się ludzie w dostojnych kreacjach udając się zapewne na pobliskie imprezy. Liv, była typem człowieka, który nie przepada za imprezowaniem. Ona wolała wymknąć się z domu i pochodzić bez celu w środku nocy podziwiając uroki miasta i przyrody, która w centrum była znikoma.

Jedynym problemem nocnych przechadzek była babcia, która stawiała nieco inne warunki. Od kiedy przejęła opiekę nad nastolatką dawała jej jasne zasady, których Liv miała przestrzegać bez względu na wszystko. Zakaz wychodzenia wieczorami na zewnątrz tym bardziej, że mieszkały w nieprzyjaznej okolicy był najważniejszy dla starej Briany. Staruszka co chwilę słuchała w telewizji coraz to nowszych informacji o porwaniach czy morderstwach.

Olivia starała się rozumieć obawy babci. Była świadoma, że staruszka nadal nie wyleczyła się po śmierci swojej córki i jej męża. Noc w oczach Briany od zawsze była złoczyńcą, która odebrała jej najważniejszych ludzi w życiu. Pomimo swojego wieku jak to babcia, chciała chronić swoją wnuczkę przed całym złem świata wytyczając jej niestworzone zasady, których musiała przestrzegać. Tylko, że nikt nie był świadomy tego, że Liv już dawno upadła na samo dno piekła.

Literki przed jej oczami zaczęły się zamazywać. Nie pamiętała ile już czasu poświęcała na czytaniu książki i przygotowywaniu się na kolejny dzień szkolny. Westchnęła znudzona zamykając z trzaskiem podręcznik. Było już późno, a za oknem panował istny mrok. Podniosła się z krzesła łapiąc za swoją czarną bluzę, którą narzuciła na swoje drobne ciało. Złapała za telefon leżący na biurku i bezszelestnie wyślizgnęła się ze swojego pokoju.

Time has changed us |Avengers|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz