rozdział 34

134 15 0
                                    

Przysypiam właśnie na lekcji biologii, kiedy dostaję wiadomość od Jake'a.

przedłuży mi się dziś w pracy.

dasz radę sama dojechać na terapię?

Czytam wiadomość parę razy, świadoma, że Jake zwyczajnie mnie unika. Po naszej rozmowie telefonicznej już drugi raz odwołuje przyjazd po mnie. Co prawda, nie pamiętam wszystkiego, co mówiłam, ale czytałam nasze wiadomości. Jake wie, że piłam.

Spoko.

Odpisuję krótko. Wyłączam telefon i gdy wyczuwam na mnie czyjeś spojrzenie, obracam się i widzę Emmę wpatrzoną w mój telefon z dziwnym wyrazem twarzy.

- Piszesz z Griffinem?

Wzdycham i obniżam się na krześle.

- No. Nie zauważyłaś, że przez ostatni miesiąc przyjeżdża po mnie po szkole?

- Zauważyłam. Nad tym też się zastanawiałyśmy z Lucy. No bo argument, że jest zima i ojciec nie chce, żebyś sama wracała, bo w waszej okolicy ostatnio grasują podejrzani ludzie... jakoś chyba jednak do nas nie przemawia.

Powstrzymuję się przed parsknięciem śmiechem. No dobra, tę wymówkę wymyśliłam na poczekaniu. Wzruszam tylko ramionami.

- Co mam poradzić na durne wymysły mojego ojca?

Emma mruży oczy i przegląda mi się jeszcze przez chwilę.

- A jak tam terapia? Dalej chodzisz na spotkania?

Ha! Bardzo uważnie przeczytała wiadomości moje i Jake'a. Uśmiecham się lekko i kiwam głową.

- Ta, nic się w tym przypadku nie zmieniło.

Widzę, jak Emma się czai, a po chwili wzdycha i zakłada nogę na nogę.

- Pomagają ci one? Bo... bo myślałam też nad taką wizytą...

Obserwuję w niemałym szoku jej plątaninę słów.

- Dla siebie?

- No.

Nie przypuszczałabym nigdy, że Emma może borykać się z jakimiś większymi problemami psychicznymi. Ale kto by zakładał mnie? No właśnie.

- Nie jestem idealnym przykładem, by cokolwiek ci sugerować, więc może po prostu zrób jak uważasz? Jeśli czujesz potrzebę, to na pewno ci nie zaszkodzi.

Wzruszam ramionami, chcąc dodać jej otuchy. Jednocześnie biorę głębszy wdech i mówię coś, na co ciężej mi się zdobyć.

- Zawsze możesz na mnie liczyć i porozmawiać o czymkolwiek, wiesz o tym?

Emma zaskoczona przenosi na mnie wzrok i przez ułamek sekundy zauważam, jak jej oczy się szkła. Odpędza łzy mrugnięciem i kiwa głową.

- Dzięki, Pam.

Po skończonych zajęciach wyszukuję, którym autobusem najlepiej dojechać na terapię i podążam na przystanek. To pierwszy raz odkąd wyszłam ze szpitala i poruszam się tak swobodnie po mieście... Dziwne uczucie. Z ojcem gadam prawie codziennie, co prawda minęły dopiero cztery dni, ale dom wydaje mi się jakoś zbyt pusty.

Gdy już jestem na miejscu i mam jeszcze chwilę, postanawiam mimo wszystko wejść do środka już. Sala jest otwarta, z resztą jak zwykle. W środku zauważam już parę osób, ale z nikim z nich akurat nie zdarza mi się gadać, więc siadam na jednym z wolnych krzeseł, wbijając wzrok w swoją komórkę. Nagle wyrasta przede mną Lisa.

- Dzień dobry, Pam.

- Dzień dobry.

Przysiada obok mnie i uśmiecha się.

ChitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz