-Kuuurwa! - jego głos odbija się echem po całej sali, albo i dalej, kiedy dostrzegam, jak płyn dostaje się do jego oczu.
Zaciskam zęby, widząc jak dziewczyna za nim ściska go za ramię, otwierając szeroko oczy i próbując jakoś go pocieszyć.
-Nic nie widzę, do kurwy nędzy.
Obracam głowę, w poszukiwaniu plastikowej szklanki, z której wylalam na niego napój i zauważam w nim jeszcze małą zawartość orenżady.
Chwytam ją w dłoń i odchylam się, by ponownie i doszczętnie oblać go tym sokiem, a kiedy to robię, w pewnym momencie odczuwam przeszkodę.
W chwili wymachu, moje ramię zostaje unieruchomione, a jakaś dłoń trzyma mnie za nie i wyjmuje z dłoni szkodliwe naczynie.
Wytrzeszczam szeroko oczy, gwałtownie się odwracając.
-Chyba ci wystarczy. - Jake podchodzi do umywalki i wylewa zawartość pozostałej orenżady, a po drodze wyrzuca jeszcze dowód do kosza.
Wstrzymuje powietrze, z powrotem odwracając się w stronę Jaydena, który próbując pozbyć się z włosów klejących drobinek płynu, wstaje, ale kiedy przez półpzymknięte oczy zauważa mnie, na chwilę zaprzestaje czynność.
-Jesteś pojebana, doigrasz się, słyszysz? Tak cię...-w pewnym momencie czuje, jak ktoś mnie popycha, a słowa Jaydena jakoś ulatują w powietrzu.
Jake znów chwyta mnie za ramię i wyprowadza moją wytrąconą z rzeczywistości postać za drzwi. Przez mgłę zauważam zgromadzone grupy osób z innych klas, które co chwilę wchodzą do sali, by dostrzec nowe widowisko.
Jake przemyka pomiędzy uczniami, zwinnie ich omijając i skręcając, gdy dostrzega jakiegoś nauczyciela.
Pozwalam mu się prowadzić, wciąż nie dowierzając temu, że ten pieprzony Jayden mi groził.
-On mi groził?-wypowiadam swoją wątpliwość na głos, na co Jake jest zmuszony się zatrzymać. Obraca się w moim kierunku i patrzy do tyłu, jakby upewniając się, że nie widzi nikogo niepokojącego.
W końcu przekierowuje wzrok na mnie.
-Naprawdę jedynie to udało ci się zakodowac?-jego głos jakby coś mi przypomina i odtwarza się w mojej głowie. Marszczę brwi, a po chwili prycham, jakby już lekko otrzeźwiała.
Wyrywam się z uścisku Jake'a, a chłopak, dostrzegając moj zamiar, pozwala na to bez oporów, jakby samemu sobie się dziwiąc, że mnie trzymał.-Po co... po co mnie niby stamtąd... - w pewnym momencie, nieoczekiwanie, czuję jak głos mi się łamie, a dziwna chrypka daje o sobie znaki. Odchrzakuję i kręcę głową.
Nabieram powietrza, chcąc pozbyć się niepewności.-Nie wiem, po co mnie stamtąd wprowadziłeś. Miałam wszystko pod kontrolą. - wzruszam ramionami, jakby tamta sytuacja była dla mnie jedynie kolejnym, zaliczonym punktem.
Dostrzegam z przymrużonych powiek, jak blondyn parska śmiechem, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
-Wiesz, jakie będziesz miała problemy?-nie mówi niczego więcej, jakby to miało wszystko wyjaśniać, a po chwili, gdy nie odpowiadam, kręci jedynie nieznacznie głową, odwraca się i odchodzi.
Tym razem sam.
Obserwuje jego sylwetkę, kiedy znika przy kolejnym rogu, a ja wciąż stoję na środku korytarza, nadal sama.
Mrugam kilkakrotnie oczami, odpedzajac od siebie łzy, kiedy wracam w kierunku tamtej sali.
"Wiesz, jakie będziesz miała problemu? "Wiesz jakie..."
jego słowa wciąż dźwięczą mi w uszach, a to, w jaki sposób to powiedział, jeszcze bardziej mnie wkurza.
CZYTASZ
Chit
RomanceNazywam się Pam. Mam 17 lat i dotąd moje życie wydawało mi się idealne. Dwójka zdrowych, kochających rodziców, świetny chłopak, z którym jestem w związku już od pół roku i przyjaciele, z którymi spędzam każdą wolną chwilę. Cóż, jak widać nic nie trw...