ROZDZIAŁ 6

2.3K 120 41
                                    



W domu zawsze powtarzano mi, że jeśli będę usilnie w coś wierzyła, to osiągnę to w realnym życiu.

Dlatego odkąd Pedro otworzył mi drzwi państwa De La Rosa, modliłam się codziennie o to, aby zniknął z mojego życia raz na zawsze.

Czasami zastanawiałam się, czy moje życie wyglądałoby inaczej, gdyby tata nie odszedł. Czy mama wtedy poznałaby Emila. Przecież nasze życie było o wiele spokojniejsze, gdy go nie było. Wtedy nie było też Alory, która musiała słuchać moich ciągłych przekrzyczeń z jej tatą.

Emil nienawidził mnie i nigdy nie próbował tego ukryć. Wszystko dlatego, że nie byłam jego córką. Alora od zawsze miała wszystko, co chciała, a ja musiałam ciężko pracować, aby dostać głupią bułkę drożdżową z dżemem. Cieszę się jednak, że wyjeżdzając do Hiszpanii nie musiałam się martwić o moją młodszą siostrę. Ona nigdy nie zostanie skrzywdzona przez tego tyrana.

Jedyne, czego w życiu żałuję najbardziej, to tego, że nie pozwoliłam ojcu na rozmowę. Do dziś pamiętam, jak błagał mnie o to, abym dała mu wytłumaczyć, dlaczego nie będzie już z nami mieszkał. Ja nie chciałam tego słuchać, a ślad po moim ojcu...przepadł. Nigdy nie miałam okazji zapytać też mojej mamy, gdzie on się podział, bo imie mojego taty w domu Emila było zakazane. Nie mam jej za złe jednak tego, że postanowiła zbudować z nim rodzinę.

Jedyne, co najbardziej mnie bolało, to sytuacje, w których Emil podnosił na mnie rękę, a ona udawała, że nie słyszy mojego krzyku.

Myślami znowu powróciłam do teraźniejszości, która była o wiele bardziej kolorowa, niż moja przeszłość. Czekał mnie dziś dość ciężki dzień, bo najpierw miałam wykłady, później pracę, a na końcu kolacje z rodziną De La Rosa. Z tego co wiem, Rafael i jego chłopak też mieli się tam pojawić, a ten fakt nieco bardziej podnosił mnie na duchu. Przynajmniej będę miała wsparcie emocjonalne.

Dziś rano zrobiłam to samo, co wczoraj i przedwczoraj. Moja rutyna była ciągła, nie zmieniłam jej nawet o minutę, a to robiło się dość monotonne, choć wiedziałam, że tak będzie dla mnie najlepiej.

Stanęłam przed lustrem a swój wygląd zeskanowałam od góry do dołu. W Madrycie robiło się już nieco zimniej, dlatego dziś ubrałam czarną, skórzamą spódnice, białe buty i tego samego koloru bluzkę, którą wsadziłam do środka spódnicy, a na wierzch ubrałam czarną skórzaną kurtkę. Na tył swoich niemal śnieżnych włosów przypięłam czarną kokardę, a na ramię zarzuciłam swoją torebkę.

– Wyglądasz pięknie, Marianne - wyszeptałam do swojego odbicia, usilnie wierząc, że słowa, które opuściły moje usta są prawdą.

Popatrzyłam na swoje odbicie, wyglądałam całkiem schludnie. Mama zakryła moje przetarcia na nadgarstkach od sznuru, który wczoraj oplatał moje ręce. Nowy chłopak mamy nie był taki fajny, jak mówiła. W szkole zjadłam oba dania i nie chciałam jeść w domu, a to bardzo go zdenerwowało. Emil powiedział, że mama nie nauczyła mnie pokory i szacunku do czyjejś pracy. Nasypał ziarna grochu na przedpokoju i kazał mi na nim klęknąć. Nadgarstki związał mi z tyłu, żebym się nie podniosła. Bardzo bolało. Emil miał racje, powinnam szanować prace innych. Mama na pewno starała sie nad obiadem. Jestem niedobrym dzieckiem. Brzydkim i nierobrym. Tak mówił Emil. Dziewczyny w klasie też mówią, że jestem brzydka. Kiedyś zobaczyły moje ślady na plecach. Emil często powtarza, że to jego dzieło, którego nikt nie powinien oglądać ani komentować. Byłby zły, gdyby dowiedział się, że Alicia i Nora powiedziały, że wyglądam z tym jak potwór. On bardzo nie lubi, gdy ktoś uważa inaczej od niego.

– Ogarnij się, Larsen. Jego słowa nigdy nie były prawdą – rzuciłam ponownie do swojego odbicia, jednocześnie urywając dalsze rozmyślanie.

Opuściłam swój dom i odbyłam na uczelnie taką samą trasę jak zwykle. Na moich słuchawkach leciała jedna z moich ulubionych piosenek, czyli Godspeed od Franka Ocean. Gdy byłam już na uniwersytecie, zaszłam do automatu po gorącą herbatę malinową, która każdego dnia tutaj była moim wybawieniem.

Szepty Złamanych SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz