Hej! Ten rozdział to perspektywa Pedra z poprzedniego rozdziału. Kończy się w momencie, w którym zaprosił Mari do swojej pracowni, więc tu macie jego perspektywę, co robił przez cały dzień. Może zrozumiecie, dlaczego tak łatwo tracił nad sobą kontrolę :) Miłego czytania!PEDRO
Od rana chodziłem rozdrażniony. Nie miałem czasu kompletnie na nic, choć potrzebowałem go teraz, jak niczego innego. Powinienem skupić się na Carlosie. Jestem kompletnie sobą zawiedziony. Niedawno obiecałem młodemu, że w ten weekend pojedziemy do Vertigo, które ostatnio trochę się rozbudowało. Car tak cieszył się na nasz braterski wypad, a ja spierdoliłem całe jego szczęście oznajmiając mu dzień przed, że musimy to przełożyć. Widziałem, jak bardzo go zawiodłem. Jeszcze nigdy nie odzywał się do mnie przez tak długi czas. Ten maluch był dla mnie okiem w głowie i odkąd tylko przyszedł na świat, starałem mu się zapewnić wszystko.
Wszystko, czego ja nie miałem.
Byłem jebanym egoistą, poświęcając naszą relację dla kariery. Z Valerią też mi się przez to nie układało. Od zawsze mi mówiła, że podejmowanie się takich projektów w takim młodym wieku to wielkie ryzyko. Ostrzegała mnie, a ja jej nie słuchałem. Gdyby nie umowa, już dawno bym to sobie odpuścił, ale nie mogłem.
Jeszcze ta Marianne... nie miałem pojęcia, co o niej sądzić. Carlos prawie cały czas o niej gadał w samych superlatywach. Uwielbiał ją i błagał mamę, aby przychodziła do nas częściej, ale ja nie popierałem tego pomysłu. Nie znałem jej, ale nie przepadałem za nią. I to nie dlatego, że zrobiła coś konkretnego. Po prostu wiedziałem, jak to się skończy. Z każdą opiekunką Carlosa tak było.
Gdy zaproponowałem mamie opiekę nad Carlosem, kazała mi „zmykać natychmiast do siebie i nie wygadywać bzdur". Za wszelką cenę chciała znaleźć opiekunkę małemu, abym ja mógł dalej rozwijać się w tym, co kocham robić. Uwielbiałem jej podejście, ale każdy, kto mnie znał wiedział, że dla niego mógłbym stracić wszystko, tylko aby on był szczęśliwy i bezpieczny.
Właśnie przeglądałem papiery, które zabrałem ze sobą na uczelnie. Głównie były to umowy, które podpisałem w ostatnim czasie. Na początku tegorocznych wakacji postanowiłem się przełamać i zacząłem pracować na zlecenia. Robiłem naczynia na zamówienie, malowałem murale i rzeźbiłem gliną na ścianach. Moje ostatnie zamówienie było ogromną stawką – miałem stworzyć wystawę do Pałacu Królewskiego. To wielka szansa, ale też wielkie wyzwanie. Moje prace będą sprawdzane przez najlepszych artystów, dlatego wszystko musiałem mieć dopięte na ostatni guzik.
Miałem jednak przeczucie, że nie doprowadzę tego zamówienia do końca. Czułem, że coś mi na to nie pozwala. Coś ciągnęło mnie w dół, lecz jeszcze nie miałem pojęcia co to było.
– Pedro, mówiłam do ciebie – dłoń mojej dziewczyny machała mi przed oczami.
– Przepraszam, skarbie – pocałowałem czubek jej czoła – zamyśliłem się. Mogłabyś powtórzyć?
– Pytałam, czy pamiętasz o tym, że dziś wychodzimy z Sarą, Julią i Isabellą?
Kurwa. No przecież to było do przewidzenia, że o tym zapomnę.
Nie miałem pojęcia, jak na to odpowiedzieć. Od kilku tygodni obiecałem jej, że w końcu pójdę z nią i jej przyjaciółkami do baru. One uwielbiały imprezować, ale Valerie nigdy nie chciała iść beze mnie. Ja za to nigdy nie chciałem iść z jej przyjaciółkami i miałem do tego spore powody. Po pierwsze, co miałbym robić z czterema babami? I to jeszcze każda z innej parafii: jak wybuchną wszystkie na raz, to skończę na SORze. Po drugie, nie pijałem nigdy dużo alkoholu, więc nie dość, że musiałbym robić za taxi dla każdej z nich, to jeszcze wyglądałbym przy nich jak jakiś ochroniarz. No i nie ukrywałem nigdy tego, że nie przepadałem za nimi. Val ciągle mówiła, że one mnie uwielbiają, ale ona nie widzi tego, że uwielbiają mnie w inny sposób niż powinny. Nie miałem dużego mniemania o sobie, ale nawet ślepy by to zauważył. No w życiu nie uwierzyłbym w to, że moja dziewczyna pomyliła kolana mojego kumpla z siedzeniem obok. Jej koleżanki jakimś cudem tak zrobiły. Byłem na nie cholernie wyczulony, ale nigdy nie powiedziałem o tym Valerie, bo by mnie zatłukła.
CZYTASZ
Szepty Złamanych Serc
RomanceMarianne po wielu latach udawania, wkońcu postanawia przekonać się na własnej skórze, co oznacza prawdziwe życie. Wylatując na studia kilka tysięcy kilometrów dalej, była pewna, że życie jest piękne. I było. Dopóki w jej życiu nie stanął ktoś, kto s...