ROZDZIAŁ 13

1.1K 55 4
                                    




***

MARIANNE

Szczerze liczyłam na to, że Pedro wkurzy się za tą sól w herbacie. Już byłam przygotowana na kolejną jazdę, którą mi urządzi, ale kompletnie nie dostałam od niego odzewu. Właśnie układałam nowe LEGO Carlosa, bo on koniecznie chciał dokończyć szkic, a klocki wyprowadzały go z równowagi. Skupiona siedziałam na podłodze, gdy nagle dobiegł do mnie stłumiony szloch.

Czy Pedro De La Rosa popłakał się, bo dosypałam mu soli zamiast cukru?

Wstałam z miejsca, informując Carlosa, że za chwilę do niego wrócę. Na początku nieco bałam się wejść do pokoju Pedra, tak właściwie nie wiedziałam, czy w ogóle to co robie jest w porządku. Postanowiłam się jednak przełamać, więc po tym, jak zapukałam w jego drzwi, od razu chwyciłam za klamkę i je otworzyłam.

Pedro płakał i nawet nie starał się tego ukryć.

Nie ocierał swoich łez. Nie wyprostował się i nie udawał, że jest okej. Nie przestał szlochać i ciągać nosem.

Nie chciał znowu założyć swojej fałszywej maski.

Pokazał mi swoją prawdziwą twarz. Tą, która zawiera uczucia.

Stałam w osłupieniu przez kilka sekund, chociaż odnosiłam wrażenie, że trwało to jakieś wieki. Dopiero po tym, jak Pedro skierował wzrok na mnie, odważyłam się podejść bliżej, aby usiąść obok niego.

– Przepraszam – szepnęłam ze skruchą słyszalną w głosie, ale on na to nie zareagował – nie powinnam robić ci na złość. Nie wiem, co we mnie...

– Przymknij się, Larsen, i mnie, kurwa, przytul – nakazał chrypkim głosem, sprawiając, że niemalże od razu to zrobiłam.

Tkwiliśmy w takiej pozycji jakiś czas, aż w końcu dotarło do mnie, że to nie powinno trwać tyle czasu. Oderwałam się od niego siłą i wróciłam do pokoju Carlosa, a chwilę później znów poszłam do Pedra. Ciemnowłosy siedział w takiej samej pozycji, w jakiej go zostawiłam. Podałam mu rękę, a on ku mojemu zdziwieniu chwycił ją bez namysłu.

— Nie możesz płakać bez lodów. Jak płakać, to przynajmniej z lodami — uśmiechnęłam się, co chyba nieco na niego wpłynęło, bo zauważyłam, jak na opuchniętej od płaczu twarzy pojawił się bardzo słaby uśmiech. — Nie możesz się nie zgodzić. Powiedziałam już Carlosowi.

Pedro zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i choć jego oczy dalej były nieco zaczerwienione od płaczu, a twarz opuchnięta od łez, to nie starał się on ukryć zadowolenia. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Chwyciłam go za dłoń i ciągnę w stronę wyjścia, lecz zanim wyłoniliśmy się z korytarza, otarłam twarz ciemnowłosego, aby nie martwić jego brata.

— Zaufaj mi — stanęłam na palcach i wyszeptałam do jego ucha – choć ten jeden raz.

Odwróciłam się i szłam dalej, starając się zachować pozory niewzruszenia tą sytuacją.

— A wy jesteście razem? – słowa swobodnie wypłynęły z ust małego blondyna, który sprawił, że zatkało mnie na tyle, że natychmiastowo puściłam dłoń jego brata.

— Daj spokój, C. Twoja opiekunka złapała mnie za rękę, bo nic nie widzę przez jej przesoloną kawę — rzucił Pedro, a ja posłałam mu gniewne spojrzenie.

— Skoro dosypała ci soli zamiast cukru, to chyba musiałeś coś zmajstrować — odpowiedział mu blondyn śmiertelnie poważnie, na co ja kiwnęłam głową, zgadzając się z jego słowami.

— Nawet ty przeciwko mnie — Pedro westchnął i kręci głową, przez co powstrzymuje śmiech.

W głębi duszy modliłam się tylko o to, aby faktycznie moje słowa okazały się prawdą. Jedyne o czym marzyłam, to o uśmiechu na twarzach braci De La Rosa.

Szepty Złamanych SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz