***MARIANNE
Szczerze liczyłam na to, że Pedro wkurzy się za tą sól w herbacie. Już byłam przygotowana na kolejną jazdę, którą mi urządzi, ale kompletnie nie dostałam od niego odzewu. Właśnie układałam nowe LEGO Carlosa, bo on koniecznie chciał dokończyć szkic, a klocki wyprowadzały go z równowagi. Skupiona siedziałam na podłodze, gdy nagle dobiegł do mnie stłumiony szloch.
Czy Pedro De La Rosa popłakał się, bo dosypałam mu soli zamiast cukru?
Wstałam z miejsca, informując Carlosa, że za chwilę do niego wrócę. Na początku nieco bałam się wejść do pokoju Pedra, tak właściwie nie wiedziałam, czy w ogóle to co robie jest w porządku. Postanowiłam się jednak przełamać, więc po tym, jak zapukałam w jego drzwi, od razu chwyciłam za klamkę i je otworzyłam.
Pedro płakał i nawet nie starał się tego ukryć.
Nie ocierał swoich łez. Nie wyprostował się i nie udawał, że jest okej. Nie przestał szlochać i ciągać nosem.
Nie chciał znowu założyć swojej fałszywej maski.
Pokazał mi swoją prawdziwą twarz. Tą, która zawiera uczucia.
Stałam w osłupieniu przez kilka sekund, chociaż odnosiłam wrażenie, że trwało to jakieś wieki. Dopiero po tym, jak Pedro skierował wzrok na mnie, odważyłam się podejść bliżej, aby usiąść obok niego.
– Przepraszam – szepnęłam ze skruchą słyszalną w głosie, ale on na to nie zareagował – nie powinnam robić ci na złość. Nie wiem, co we mnie...
– Przymknij się, Larsen, i mnie, kurwa, przytul – nakazał chrypkim głosem, sprawiając, że niemalże od razu to zrobiłam.
Tkwiliśmy w takiej pozycji jakiś czas, aż w końcu dotarło do mnie, że to nie powinno trwać tyle czasu. Oderwałam się od niego siłą i wróciłam do pokoju Carlosa, a chwilę później znów poszłam do Pedra. Ciemnowłosy siedział w takiej samej pozycji, w jakiej go zostawiłam. Podałam mu rękę, a on ku mojemu zdziwieniu chwycił ją bez namysłu.
— Nie możesz płakać bez lodów. Jak płakać, to przynajmniej z lodami — uśmiechnęłam się, co chyba nieco na niego wpłynęło, bo zauważyłam, jak na opuchniętej od płaczu twarzy pojawił się bardzo słaby uśmiech. — Nie możesz się nie zgodzić. Powiedziałam już Carlosowi.
Pedro zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i choć jego oczy dalej były nieco zaczerwienione od płaczu, a twarz opuchnięta od łez, to nie starał się on ukryć zadowolenia. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Chwyciłam go za dłoń i ciągnę w stronę wyjścia, lecz zanim wyłoniliśmy się z korytarza, otarłam twarz ciemnowłosego, aby nie martwić jego brata.
— Zaufaj mi — stanęłam na palcach i wyszeptałam do jego ucha – choć ten jeden raz.
Odwróciłam się i szłam dalej, starając się zachować pozory niewzruszenia tą sytuacją.
— A wy jesteście razem? – słowa swobodnie wypłynęły z ust małego blondyna, który sprawił, że zatkało mnie na tyle, że natychmiastowo puściłam dłoń jego brata.
— Daj spokój, C. Twoja opiekunka złapała mnie za rękę, bo nic nie widzę przez jej przesoloną kawę — rzucił Pedro, a ja posłałam mu gniewne spojrzenie.
— Skoro dosypała ci soli zamiast cukru, to chyba musiałeś coś zmajstrować — odpowiedział mu blondyn śmiertelnie poważnie, na co ja kiwnęłam głową, zgadzając się z jego słowami.
— Nawet ty przeciwko mnie — Pedro westchnął i kręci głową, przez co powstrzymuje śmiech.
W głębi duszy modliłam się tylko o to, aby faktycznie moje słowa okazały się prawdą. Jedyne o czym marzyłam, to o uśmiechu na twarzach braci De La Rosa.
CZYTASZ
Szepty Złamanych Serc
RomanceMarianne po wielu latach udawania, wkońcu postanawia przekonać się na własnej skórze, co oznacza prawdziwe życie. Wylatując na studia kilka tysięcy kilometrów dalej, była pewna, że życie jest piękne. I było. Dopóki w jej życiu nie stanął ktoś, kto s...