ROZDZIAŁ 11

2.5K 109 22
                                    


PEDRO

Tak naprawdę to nigdy nie miałem zbyt wielu znajomych. W dzieciństwie inne dzieci nie chciały się ze mną zadawać przez to, że moi rodzice nie byli zbyt lubiani w naszej okolicy. Często się awanturowali, pili dużo alkoholu i brali różne używki. Byli agresywni, ale później się to zmieniło. Gdy miałem mniej więcej sześć lat, moja mama ciężko zachorowała, a przynajmniej tyle pamiętałem. Mój tata jak i moja mama spędzali ze mną sporo czasu.

Gdy mama była w szpitalu, tata często u niej przesiadywał, jednocześnie mnie przy tym nie zaniedbując. Potrafił ogarnąć się ze wszystkim. Kiedy miałam siedem lat, obiecałam sobie, że będę taki jak on.

Teraz, gdy mam dwadzieścia jeden lat jest zupełnie inaczej. moja rodzicielka zmarła w momencie kiedy skończyłem osiem lat. Odeszła w moje ósme urodziny. Do piętnastego roku życia miałem takie dni, w których się o to obwiniałem. Terapeutom często wspominałem o tym, że to przeze mnie zmarła. Dopiero później pojąłem, że odeszła ona wyniku nadużycia się innych środków odurzających. A raczej to one doprowadziły do jej choroby, a później śmierci.

mój ojciec po jej odejściu załamał się. Stracił ukochaną tak młodo i jednocześnie przeżył nie szczęśliwą miłość. Ponownie popadł w nałóg zupełnie zapominając o tym, że jego kobieta zostawiła po sobie dziecko, którym byłem ja. Kompletnie się mną nie interesował, czasami nawet zapominał, że wciąż istnieje i musi mnie wyżywić i zaprowadzić do szkoły.

Były takie dni, gdy do ojca przychodzili koledzy. Wtedy musiałem wychodzić z domu niezależnie od pogody. Nie lubili mnie i mówili, że nie zasługuje na to, aby siedzieć tam razem z nimi. Wtedy chodziłem po śmietnikach i szukałem jedzenia. Aż w końcu któregoś dnia wpadłem na mężczyznę, który okazał się być nieumundurowanym policjantem, który uwolnił mnie od tego skurwysyna. Procesy sądowe załatwili dość szybko, bo po miesiącu mój ojciec stracił do mnie prawa i już nigdy więcej nie było mi dane go zobaczyć. Trafiłem do domu dziecka, a później ktoś pokochał mnie na nowo i udowodnił mi, że ta sama krew niekoniecznie oznacza rodzinę. Tym kimś była moja mama. Anabella De La Rosa oraz jej mąż, Juan De La Rosa który był moim ukochanym tatą. Na moje dziewiąte święta dał mi najpiękniejszy prezent na świecie – swoje nazwisko.

– Pedro, opowiedz mi dziś o swojej największej traumie z dzieciństwa – poprosił mnie Steven, a do mojej głowy wpadło tylko jedno wspomnienie.

Mój tata ostatnio mnie nie lubi. Nie daje mi jedzenia i musze go błagać o euro na batonika. Nie lubię, kiedy tata spotyka się z jego kolegami. Zawsze wtedy jest głośno, a jego koledzy często każą mi wychodzić z domu. To niemiłe.

Dziś u taty był tylko jeden kolega, ale i tak nie poświęcał mi czasu. Postanowiłem do niego podejść, ale chyba mnie nie zauważył, bo dopiero ostatnio zacząłem dosięgać głową do stołu. Za kilka dni będę sięgać ponad stół i może wtedy mnie zobaczy.

– Tato, dasz mi kilka euro na sok? – spytałem nieśmiało, połowicznie zwracając na siebie uwagę tatusia.

– Mhm, za chwile, mały P. – tata zwrócił się do mnie ksywą, którą wymyśliła mi mama i zaciągnął się kolejny raz tym śmierdzącym papierosem.

Tęsknie za mamą. Kiedy była z nami, było mi lepiej. Teraz wszystko nie jest fajne.

Poczułem, jak na moje gęste, ciemne włosy coś spada, a chwile później do mojego nosa dotarł nieprzyjemny zapach. Moja głowa zaczęła trochę piec.

Tatusiowi przez przypadek popiół z papierosa spadł na moje włosy.

– Tato, boli – zacząłem płakać, gdy poczułem okropny ból na głowie.

Szepty Złamanych SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz