Tydzień. Dokładnie siedem dni minęło, odkąd ostatni raz widziałam Rafaela. Od tamtego dnia łudziłam się, że mężczyzna zadzwoni lub napisze do mnie z jakąś ofertą pracy. Niepotrzebnie miałam takie nastawienie. Sama również próbowałam szukać ogłoszeń na Internecie, jak i na mieście, ale nic z tego. Albo potrzebowali kogoś doświadczonego w zawodzie, albo kogoś starszego. Perfekcyjne zgranie, które niestety nie dotyczyło mnie.
Z dobrych rzeczy, które spotkały mnie w tym tygodniu, to poznanie dwóch bliźniaków: Evana i Ivana. Chłopcy byli niezastąpieni. Razem z nimi i Loren z Toronto tworzyliśmy zgrany czteroosobowy zespół.
Otworzyłam się przed nimi dość szybko. Opowiedziałam im o kilku swoich traumach, o tym, co mnie tu sprowadza, o swoich starych problemach. Nikt nie chciał mi wierzyć, że moim największym zmartwieniem będzie niedokładne umycie podłogi. To faktycznie brzmi nierealistycznie, ale za nic w świecie nie chciałabym mieć takich problemów z powrotem. Blizny na moim ciele po rozcięciach przez pas widoczne są do dziś. Liczne przypalenia na moich plecach palą, gdy poczują jakikolwiek dotyk. Do dziś nie jestem w stanie założyć łańcuszka na szyję, bo mam wrażenie, że to gruba lina, którą podduszał mnie ojczym.
Z kolejnych rozmyślań otrzeźwił mnie głos Loren, która kilkukrotnie upominała się, że moja kawa jest już zimna.
– Sorry, zamyśliłam się – powróciłam myślami do korytarza, którym właśnie szliśmy.
– Ostatnio robisz to nadzwyczaj często – skarciła mnie wzrokiem, gdy weszliśmy do auli, która była jeszcze pusta, bo wykład zaczynał się dopiero za dwadzieścia minut.
– Siema – rzucił Evan, który właśnie mielił swoją kanapkę w buzi.
Bliźniaków odróżniałam w najprostszy sposób świata. Po kolczykach. Evan miał nostrilla i kolczyki obu uszach, a Ivan miał septum i kolczyk tylko w jednym uchu. No i ten drugi z braci miał jeszcze mały tatuaż w kształcie płonącego motylka na szyi.
– Fuj, Evan – rzuciłam, gdy chłopak przytulił mnie na przywitanie. – Myjesz zęby szczotką od kibla?
– To czosnek. Słyszałem, że jest dobry na pamięć – wyjaśnił, przez co pokręciłam głową. Nie wiem tylko, czy z żenady, czy z rozbawienia.
– Tobie to na pamięć już nic nie pomoże – skwitował go brat – ty nawet nie wiesz, jak masz na drugie imię.
– Mam Santiago, idioto – Evan zmrużył oczy.
– Masz Santino, kretynie – Ivan przedrzeźnił jego ton – ja mam Santiago.
Wszyscy oprócz czerwonego jak burak Evana wybuchliśmy śmiechem. Bracia zakończyli konsumować swój posiłek, a do auli przybywało coraz więcej osób. Ja całkowicie postanowiłam skupić się na wykładzie, więc przesiadłam się do rzędu przed bliźniakami, którzy niemal każdy wykład komentowali pod nosem.
***
– Proponuję dziś wyskoczyć do klubu – Evan spojrzał na mnie z nadzieją, że przystanę na tą propozycję podobnie jak reszta.
– Ja odpadam – uniosłam ręce w geście obronnym – wciąż muszę szukać pracy.
– Kurwa, Mari, jeden dzień cię nie zbawi. Sorry, że to powiem, ale szukasz jej już tyle dni, a chuja zrobiłaś. Kolejny dzień wciąż będzie taki sam. Daj sobie luz. Przecież wiesz, że jak coś będzie się działo, to ci pomożemy – wtrącił się drugi z bliźniaków.
CZYTASZ
Szepty Złamanych Serc
RomansaMarianne po wielu latach udawania, wkońcu postanawia przekonać się na własnej skórze, co oznacza prawdziwe życie. Wylatując na studia kilka tysięcy kilometrów dalej, była pewna, że życie jest piękne. I było. Dopóki w jej życiu nie stanął ktoś, kto s...