ROZDZIAŁ 3

2.9K 126 34
                                    


Ranek rozpoczęłam z uśmiechem cisnącym się na twarz. Wczorajszego wieczoru nie piłam za wiele, bo moje imprezowanie, tak jak mówiłam, skończyło się na jednym drinku. Chłopcy postanowili się nie ograniczać i świętowali nie tylko wiadomość, którą im zdradziłam, ale też urodziny nowopoznanego solenizanta.

Co do tego całego Pedro... nie miałam okazji z nim porozmawiać, chociaż często się mijaliśmy. Byłam mu wdzięczna, że wpuścił nas na swoją imprezę urodzinową, bo nieźle się bawiłam. Po wypiciu kilku drinków Loren nabrała odwagi i postanowiła do niego podejść. Na początku myślała, że jest sztywniakiem, ale potem okazało się, że chłopcy mieli racje i wydawał się spoko. Chłopak miał karnację jak Brazylijczyk, przez co na pierwszy rzut oka zdawał mi się atrakcyjny. Nie chciałam jednak przyglądać mu się za bardzo.

Rafael rano wysłał mi wiadomość, że na Nueva Numancia będzie przed dwunastą. Super. Miałam niecałe dwie godziny na wystrojenie się tak, aby zrobić dobre wrażenie na siostrze Rafaela, i jednocześnie prezentować się dobrze, jako przyszła opiekunka do jej dziecka.

Uczucia, które mi towarzyszyły podczas robienia makijażu, jak i ubierania się były nie do opisania. Towarzyszył mi na pewno duży stres, bo co jeśli ta kobieta zdecyduje się mnie nie przyjąć? Wtedy wyjdzie, że niepotrzebnie się napaliłam, bo i tak skończyłam bez pracy.

Nie, absolutnie nie. Powinnam wymazać te myśli z głowy.

Przelotnie zerknęłam na zegarek wiszący naprzeciw mnie. Wskazówki wskazywały wpół do dwunastej, więc to oznaczało, że wyrobiłam się na czas. Podeszłam do lustra i przejechałam wzrokiem po swoim odbiciu od góry do dołu. Czułam się naprawdę ładnie. Moje blond włosy zaplotłam w warkoczyki, a na końcu związałam je czarnymi wstążkami. Do tego ubrałam beżową sukienkę w niezapominajki, która sięgała prawie do kolan. Do tego dobrałam białe Air Force.

– Nie no, zajebiście wyglądam, nie ma co się oszukiwać – powiedziałam do swojego odbicia.

Z krzesła stojącego obok drzwi zgarnęłam białą, małą torebkę, w której był mój portfel i telefon. Wyszłam z domu i zakluczyłam drzwi, po czym upewniłam się, czy faktycznie zamknęłam mieszkanie.

Do stacji metra miałam naprawdę bardzo blisko, więc droga zajęła mi nie więcej niż dziesięć minut spacerem.

Raf, tak jak obiecał, tak zrobił. Przyjechał na moją stację tylko po to, aby zapoznać mnie ze swoją siostrą, która miała dla mnie pracę. Nie wiem, ile razy to napomniałam, ale byłam mu cholernie wdzięczna, za to, co dla mnie robił.

- Tutaj jestem! - usłyszałam gdzieś za sobą. Był to nie kto inny niż Rafael, który machał do mnie z oddali w metrze.

Skierowałam się w jego stronę, a gdy byłam już bliżej posłałam mu ciepły uśmiech, który zauważył i niemal od razu odwzajemnił.

- stresujesz się? - spytał, gdy stanęłam obok niego i złapałam się poręczy.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo - podrapałam się nerwowo po karku, rozbawiając tym mężczyznę.

- Nie dziwię się. Sam bym się stresował rozpoczęciem pracy w zupełnie nowym kraju. Ale nie ma co się martwić, Anabella to najmilsza osoba pod słońcem - zapewnił.

- Wierze na słowo - roześmiałam się, jednak jego słowa ani trochę mnie nie uspokoiły. - czy jest coś, na co powinnam zwracać uwagę podczas rozmowy z twoją siostrą.

- Wiesz, Ana jest dość... specyficzna. Chociaż ma już ponad czterdzieści lat, to naprawdę zwraca uwagę na to, jak wygląda i na siłę chce się odmładzać. Obawiam się, że jeśli powiesz do niej "Pani" to później może przez kilka tygodni gadać o tym, że potrzebny jej jakiś zabieg odmładzający. To trochę świruska, która nie rozumie, że wiecznie młoda nie będzie, ale poza tym jest naprawdę świetną osobą. - Wprowadził mnie trochę w temat. - Ach, zapomniałbym. Czy wiesz, co to mowa ciała?

Szepty Złamanych SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz