ROZDZIAŁ 1

5.7K 223 101
                                    

CZĘŚĆ I

Przed Tobą

„Życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach" – Fiodor Dostojewski

Rozdział 1

Życie w Hiszpanii było przepiękne. Dni mijały znacznie szybko, prawie tak, że nim się obejrzałam, mieszkałam tu już tydzień. Każdy poranek witałam z uśmiechem na twarzy. Blask słońca codziennie rozgrzewał moje ciało, jak i serce. Czułam, że to właśnie jest miejsce, w którym chcę spędzić resztę życia. To było moje miejsce na Ziemi. Ludzie się akceptowali, każdy był tak cholernie życzliwy, że nie potrafiłam nie cieszyć się jakąkolwiek chwilą. Odnosiłam wrażenie, że uśmiech nie schodził mi z twarzy nawet na chwilę. W pewnym momencie potrafiłam poczuć niemiłosierny skurcz w policzkach, który starałam się lekceważyć za wszelką cenę, bo przecież szczęście będziemy mnożyć tylko wtedy, gdy będziemy się nim dzielić. Co prawda przez kilka godzin nie mogłam się nawet napić, bo otwieranie buzi okropnie bolało, ale kiedy będę się uśmiechać, jak nie teraz?

Boże, powinnam przestać myśleć tak optymistycznie, skarciłam się w myślach.

Dzisiejszy dzień również miałam spędzić na uczelni, która znajdowała się trzy stacje metrem od mojej dzielnicy. Wykłady dziś miały trwać tylko dwie godziny, więc resztę dnia przeznaczę na szukanie pracy. Co prawda, przywiozłam ze sobą sporo oszczędności, ale przy czynszu, który płacę za miesiąc wynajmu, mogą mi się one szybko skończyć. Powinnam zaaplikować do jakiegoś urzędu o dotacje dla studentów, ale nie jestem zbytnio doinformowana w tym temacie.

Dziś mój ubiór postawiłam na białą, zwiewną sukienkę, białe buty i kremową torebkę, w której miałam laptopa. Przed wyjściem zerknęłam na zegar powieszony w kuchni, który wskazywał godzinę wpół do dziesiątej. Ruszyłam więc szybkim krokiem na metro, mając nadzieję, że dzisiejszy dzień również będzie taki sam, jak poprzednie.

***

Dzisiejszy wykład z biznesu kompletnie mnie wykończył. Jak się okazało, będziemy mieć te zajęcia z trzecim rokiem, jednak nie podano nam przyczyny, dlaczego akurat z nimi. Ci ludzie cały czas wtrącali się w słowo wykładowcy, przez co zupełnie nie mogłam się skupić, a moje notatki skończyły się grą w pasjansa. Wychodząc z uczelni, natknęłam się na miłą dziewczynę z mojego roku. Jak się okazało, przyleciała tu z Toronto. Podałam jej swój numer, aby mogła do mnie napisać, gdy będzie chciała gdzieś wyjść.

Pierwsze koty za płoty, Marianne. Nieźle ci idzie.

Miałam szczerą nadzieje, że idąc po mieście, natrafię na jakieś biuro pracy, albo na ogłoszenia. Tak się niestety nie stało, więc zrezygnowana udałam się do centrum Madrytu na kawę. Małe rzeczy potrafią robić dużą różnicę, a przez brak pracy mój humor nie był dziś taki, jak wcześniej, więc postanowiłam się pocieszyć dawką kofeiny w centrum miasta.

– Dzień dobry, co dla pani? – zapytał mnie kelner chwilę po tym, jak usiadłam przy stoliku na zewnątrz.

– Małe latte i ciastko dyniowe – uśmiechnęłam się, a ten zanotował moje zamówienie w notesie. Zanim jednak odszedł, za mną usłyszeliśmy donośny głos.

– Dopisz jeszcze jeden raz takie zamówienie! – krzyknął mężczyzna za mną, który po chwili dosiadł się do mojego stolika. Kelner skinął głową, po czym skierował się w stronę innych stolików.

Szepty Złamanych SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz