ROZDZIAŁ 12

2.1K 89 15
                                    


PEDRO

Nienawidziłem Marianne Larsen, to było pewne.

Ale jeszcze pewniejsze było to, że moje życie było piękniejsze, gdy jej w nim nie było.

Wczoraj długo myślałem nad tym, co tak naprawdę powinienem zrobić. Około dwudziestej czwartej zdałem sobie sprawę, że przekroczyła wszelkie granice. Już nie miałem na myśli wchodzenia do mojego pokoju, pracowni czy nawet buntowania na mnie Carlosa, ale cholera... usuwanie konta EA i zmienianie języka na japoński? To przesada. Kompletna przesada.

– Nie dość, że usunęła mi konto EA i nie miałem dostępu do starych osiągnięć w FIFIE, to jeszcze zmieniła mi język w smart TV na japoński, który umiała cała moja rodzina, tylko, kurwa, nie ja. Gdyby tego było mało, to nauczyła tego małego szczyla wierszyka, cytuję; Pedro pedał dupę sprzedał, i jak wkurwie młodego, to mi to pierdoli nad uchem tak, aby starzy nie słyszeli. Ostatnio sprzedałem go do mamy, to nazwał mnie chorągiewą, kumasz? On ma, kurwa, dziewięć lat. A na wisienkę na torcie, na wykładzie z biznesu, gdy rozmawialiśmy o transakcjach gotówkowych i powiedziałem, że teraz nie jest to opłacalne i lepiej płacić kartą, to na całą aule powiedziała, że płacę kartą bo mam problemy z liczeniem. Na końcu dodała, że gdyby mnie Szekspir poznał, to miałby do napisania więcej tragedii, ogarniasz? A później nawyzywali mnie od pizd, bo nie potrafiłem jej odszczekać. – wyjaśniłem całą sytuacje mojemu przyjacielowi, który za każdym razem potrafił mi dać chwilę relaksu dzięki zwykłej rozmowie.

Julian był jedną z najlepszych osób stąpających na ziemii. Nie miałem przy nim hamulców, mogłem być przy nim sobą w stu procentach. Chociaż w naszych żyłach krążyła zupełnie inna krew, pokochałem go  tak mocno, że nie czułem między nami obcego uczucia, a raczej braterską miłość.

– Skąd masz przypuszczenia, że za tymi wszystkimi przykrościami stoi akurat ona? – spytał mnie po chwili, a w jego oczach dostrzegłem blask, który dawał mi do zrozumienia, że moja przyjaciel trzyma w sobie iskrę wiary w tą blondynę. – Mam tu na myśli tą sytuację z grą i telewizorem.

– Och, Julian – westchnąłem – to oczywiste, że to ona. Spójrz tylko na to, ile złego mi wyrządziła przez ostatni czas!

– Nie podoba mi się to, że od razu ją oceniasz, stary – pokręcił głową – porozmawiaj z nią o tym.

Julian nigdy nie tracił wiary w ludzi, przez co często uniemożliwiał mi normalne dyskusje z nim na temat innej osoby. Patrzył obiektywnie na świat, a to momentami wyprowadzało mnie z równowagi. Niemniej jednak zawsze się go słuchałem, bo nigdy nie doradził mi źle.

– Skoro tak uważasz – wzruszyłem ramionami i wróciłem do konsumowania obiadu, który dla mnie przygotował. Od zawsze był świetnym kucharzem.

***

Nie byłem gotowy na to, co zastanę po powrocie do domu. Mój ojciec siedział skupiony przy wyspie kuchennej, podobnie tak, jak wczoraj. Choć w domu znajdowali się wszyscy, atmosfera była tak napięta, jakby nikogo tu nie było. Spojrzałem na mojego brata, który posmutniały przejeżdżał ołówkiem po kartce, kończąc rysunek konia. Nie miałem pojęcia, co się zadziało, że dom przepełniony miłością, dziś przepełniony był... smutkiem.

– Ktoś umarł? Mama spaliła kaczkę? – dociekałem, chcąc załagodzić sytuację.

– Babcia dzwoniła – odpiera moja mama tak lodowatym głosem, że po mojej skórze przeszedł dreszcz.

– Posłuchaj, Pedro – wtrącił tata – wiemy, że nieważne kto zajmowałby się Carlosem, i tak nie zaakceptujesz tej osoby, ale jeśli widzisz, że Marianne dostarcza młodemu zabawę i uśmiech, to nie powinieneś mieć żadnych zastrzeżeń. Nie mam bladego pojęcia, co między wami zaszło, że aż tak włazisz jej pod skórę, ale nie pozwolę w tym domu na takie zachowania.

– To znaczy? – moje zdezorientowanie narosło, sprawiając jednocześnie, że poczułem się głupio.

– Fakt, być może to ona płatała figle i zmieniła język w telewizorze, ale twoje konto EA zostało usunięte przeze mnie. Zanim zarzucisz jej, że nie potrafiła się z tobą uporać, od razu zaznaczę, że ona nie ma nic z tym wspólnego. Kryła cie, gdy zapytałem się, dlaczego jest taka rozkojarzona, a każda normalna osoba już dawno by cię sprzedała.

– Masz przeprosić Marianne za swoje zachowanie, rozumiesz? – dodała moja mama.

Nigdy nie miałem okazji przeżyć takiej konfrontacji, więc nie do końca wiedziałem, jak powinienem się zachować. Postanowiłem jednak okazać skruchę i powoli skinąłem głową, a reszta domowników ponownie wróciła do swojej pracy. Ojciec kilka minut później razem z mamą pojechali do wujka Rafaela, młody wciąż rysował, a ja zabrałem się za wycieranie blatów. Gdy się z tym uwinąłem, poszedłem do swojego pokoju w którym tym razem było jakoś inaczej. Miałem wrażenie, że brakowało mi tu pewnego zapachu i coś mi z niego umknęło.

Podszedłem do szafy, chcąc wyjąć z niej ulubione dresy. Nagle odniosłem wrażenie, że czegoś mi w niej brakowało. Powoli przekładam wieszaki i dostrzegam, że umknęły z niej ubrania mojej kobiety. Wyszedłem ze swojego pokoju i zacząłem kierować się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą byli wszyscy. Teraz nie było tu nikogo.... no prawie nikogo.

– Cześć – wyrzuciłem cicho, gdy dostrzegłem Marianne, która właśnie parzyła dwie herbaty – mogę też? - wskazałem na kubki.

– Och, pewnie – uśmiechnęła się słabo i wyciągnęła z szafki trzeci kubek, do którego wrzuciła saszetkę herbaty.

– Dzięki – odwzajemniłem uśmiech, lecz ona nie mogła tego zobaczyć - nie mam ochoty dziś na kłótnie z tobą, więc nie próbuj pomylić cukru z solą.

Ruszyłem wolnym krokiem do swojego pokoju, lecz zanim do niego wszedłem, z kuchni usłyszałem radosny śmiech dziewczyny, przez który po moim wnętrzu rozlało się niesamowicie przyjemne ciepło. Niemniej jednak zlekceważyłem to i wróciłem do siebie.

Z oddali na moim biurku zauważyłem, że leży na nim jakaś kartka. Powolnie podszedłem w tamtą stronę i gdy już miałem rozwinąć, do pokoju weszła Marianne.

– To twoja herbata – posłała mi pełen blasku uśmiech – spróbuj, czy przypadkiem nie dosypałam soli.

– Załóżmy, że w tej kwestii ci ufam – prychnąłem rozbawiony, a dziewczyna posłała mi ostatnie spojrzenie. Zanim jednak wyszła, zdołałem ją zatrzymać. – Marianne, dziękuję.

Dziewczyna posłała mi ten swój wkurwiający i jednocześnie ładny uśmiech ostatni raz, po czym znowu zostawiła mnie samą. Upiłem łyk jej herbaty, lecz niemal od razu ją wyplułem, gdy na języku poczułem smak soli.

Przebiegła żmija.

Wróciłem wzrokiem do kartki. Od razu poznałem pismo, jakim był napisany liścik.

Gdybyś się zastanawiał – zabrałam wszystkie swoje rzeczy pod twoją nieobecność, twoje powinny pojawić się u ciebie jutro. Jeśli mamy być szczęśliwi, to na pewno nie razem.

Na zawsze Twoja.

Przegrana.

———————————-

#szeptywatt

Kochani! Przychodze do was ze smutna informacja - szepty zostaja zawieszone. wiem ze nie ucieszy to kazdego, ale aktualnie skupiam sie tylko na ich poprawionej wersji. chce, zeby ta ksiazka byla idealna i dopieta na ostatni guzik. Obiecuje, ze gdy bede miala poprawiona przynajmniej polowe, wroce tutaj do was i zaczne wstawiac wam rozdzialy na nowo❤️

Szepty Złamanych SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz