30. Bardzo chciałabym cię nienawidzić.

539 52 16
                                    

Przez dłuższą chwilę nie reagowałam, odbywając w głowie spór z własnymi myślami. Jednak stosunkowo szybko udało mi się odzyskać świadomość, a także nieco uspokoić bicie serca i drżenie rąk. Powolnie odwróciłam się w stronę spokojnego głosu, dostrzegając Ambar stojącą w odległości kilku stóp ode mnie. Z pewnością nie zasłużyłam na to, aby się znalazła u mego boku.

— Wszystko w porządku? Co się stało? — zapytała z niezwykłą ostrożnością.

— Nic — odparłam cicho. Dotarło do mnie, jak tragicznie musiała wyglądać ta cała sytuacja dla osoby trzeciej. Nie dość, że wybiegłam na mróz w cienkiej sukience, to zrobiłam wokół siebie szopkę, niczym ostatnia kretynka.

— Muszę wracać do hotelu... ja... — wydukałam, ubierając przewieszoną na ramionach kurtkę.

— Źle się czujesz? – Kiwnęłam twierdząco głową, wymijając dziewczynę. —Czekaj, nie możesz przecież w takim stanie wracać sama. —Poczułam, jak chwyta mnie pod rękę. Na ramię zarzuciła mi torebkę, o której kompletnie zapomniałam. — Wracam z tobą, napiszę do reszty, żeby się nie martwili.

— Ambar, już jest okej, naprawdę. Zrobiło mi się trochę duszno, ale wyszłam na świeże powietrze i już jest wszystko dobrze. Wracaj do nich, dam sobie radę sama. Trochę spanikowałam przez ten występ, ale już jest wszystko w porządku, przysięgam. — Na potwierdzenie swoich słów, ułożyłam dłoń na sercu.

— Nie wyglądasz, jakby było w porządku. Co się stało? Mówiłaś, że nie chcesz występo...

— Bo nie chciałam — przerwałam jej. — Ktoś najwidoczniej tego nie uszanował, ale to teraz nie jest najważniejsze. Potrzebuje pobyć sama, przepraszam. — Wyminęłam ją raz jeszcze, posyłając słaby uśmiech.

Mimo widocznego nieprzekonania, które malowało się na jej twarzy, nie zatrzymała. Byłam jej za to naprawdę wdzięczna. Potrzebowałam choćby chwilowego odizolowania się.

Na całe szczęście do hotelu nie było wcale tak daleko. Szłam powoli, starając się zwrócić jak największą uwagę na otaczające mnie bodźce. Czułam, jak mróz owiewa moje ciało. Słyszałam, jak śnieg chrupie pod butami. Takie trwanie tu i teraz pomagało mi wrócić myślami na odpowiednie tory. Odkryłam tę metodę stosunkowo niedawno, a okazała się naprawdę przydatna, choć nie zawsze skuteczna. Tym razem mój kryzys został przerwany, nim mnie całkowicie obezwładnił, toteż szybko udało mi się wyostrzyć zmysły i skupić na teraźniejszości.

Kiedy w końcu całkowicie się uspokoiłam, wyciągnęłam z torebki telefon. Niemal wytrzeszczyłam oczy, gdy dostrzegłam godzinę na wyświetlaczu. Kompletnie straciłam poczucie czasu. Dochodziła druga w nocy. Mimo że Nowy Jork tętnił życiem również o tej porze, samotny spacer nie był dość rozważną opcją.
Zdałam sobie z tego sprawę jeszcze bardziej w momencie, w którym będąc w połowie drogi, miałam dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie. Co rusz odwracałam się za siebie, czując narastający niepokój. Jednak moim oczom nie ukazał się nikt podejrzany. Przyspieszyłam kroku, mocniej zaciskając w dłoni rozładowujący się telefon.

Na całe szczęście pomimo moich nieprzychylnych myśli, cała i zdrowa dotarłam do hotelu. Wchodząc do windy, mój wzrok mimowolnie skierował się w stronę widniejących napisów. Cicho parsknęłam, gdy dostrzegłam ten, który poprzednim razem przeczytał Ethan. Nawet nie wiem, o czym myślałam, słysząc z jego ust tak absurdalne słowa.

Właśnie, Ethan. Tego wieczoru w jakiś sposób, jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie. Nasz wspólny taniec na środku parkietu był dość ryzykowny. W końcu w oczach całej paczki byliśmy tylko koleżanką z klasy Ambar i jej starszym bratem. Nawet jeżeli za bardzo zwróciliśmy na siebie uwagę - niczego nie żałowałam. Tego samego nie mogłam jednak powiedzieć o swoim występie. Niespodziewany występ i nieprzemyślany repertuar nico popsuł mi ten wieczór.

Endless GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz