Kiedy Duch się obudził, miał wrażenie, że przespał cały dzień. Jakby zemdlał rano, tylko po to, by obudzić się wraz z zachodem słońca, a jednak nie obchodziło go to, był też zbyt zmęczony, aby cokolwiek z tym zrobić.
Ale nie chciał się ruszać, gdziekolwiek był. Jasne, siano pod jego ciałem swędziło, ale było wygodne, a na jego boku spoczywał przyjemny, pocieszający ciężar, ciepły i pomimo oszołomionego snem mózgu wiedział, że to jest dokładnie to, gdzie chciał być.
Tak było do czasu, gdy wydarzenia z poprzednich dni powoli zaczęły wracać do jego mózgu. Kompania Cieni pojawia się u bram, groźby Gravesa. Alarm. Jak dla bezpieczeństwa musieli uciekać z osady w stronę stodoły.
Plan. Mydło idzie samotnie, aby przyciągnąć zombie gdzie indziej. Niepewność. Niepokój.
Czas, który spędził, czekając, aż Soap do niego wróci.
Ghost nie musiał jednak otwierać oczu, żeby dokładnie wiedzieć, kto tam z nim był. Wiedzieć, że to był Soap, jego ciało obok niego, to był mężczyzna, do którego tak szybko się zbliżył, ten, który zrobił sobie dziurę w swoim życiu tak łatwo, jak kroi masło gorącym nożem i Duchem już zdał sobie sprawę, jak mało go to obchodziło.
I do jakiego stopnia by się posunął, gdyby kiedykolwiek stracił tego człowieka.
Co nie znaczyło, że nie był tym trochę zaskoczony. Co nie znaczyło, że nie mógł się zastanawiać, jak to się mogło stać.
Ale czy go to naprawdę obchodziło? Duch wiedział, że nie.
Otwarcie oczu okazało się wyzwaniem samym w sobie i Ghost szybko je zamknął, oślepiony niewielką ilością światła przesączającego się przez pęknięcia pomiędzy deskami tworzącymi ścianę, przy której się znajdowali. To wywołało u niego chichot z góry. I miękki, delikatny pocałunek w usta, po którym następuje niski szum.
„Dzień dobry, Śpiąca Królewno”.
Duch warknął i był zaskoczony, gdy poczuł palce przesuwające się po jego włosach, wślizgujące się pomiędzy dłuższe pasma włosów na czubku głowy. Zamarł, gdy uświadomił sobie, że nie ma na sobie maski, niejasne wspomnienia, że ją zdjął, kiedy potknął się tam z Soapem rano, mocno się rozbijając, więc poklepał ją w poszukiwaniu, tylko po to, by Soap zamruczał i chwycił swoją uwaga.
„Jesteśmy sami” – szepnął powoli, kładąc rękę z boku głowy, jakby chciał go zasłonić przed wzrokiem.
Ghost przysunął się bliżej i zdał sobie sprawę, że bliżej oznaczało uderzenie twarzą w przód Soapa. Nie żeby mu to przeszkadzało.
„I upewniliśmy się, że nikt nie będzie patrzył” – dodał Soap po chwili, pochylając się w prawdopodobnie dość niewygodnej pozycji, aby pocałować go we włosy.
"My ?"
„Roach postanowił pilnować kabiny, kiedy przyszedł sprawdzić, czy nie odniosłem obrażeń, i zorientował się, że go nie masz na sobie” – Soap wyjaśnił powoli. „Nigdy wcześniej nie widziałem go tak zachowującego się. Bardzo cię lubi.
Duch skinął głową. Był świadomy.
Podobał mu się ten mężczyzna.
„No dalej, chłopcze, zrelaksuj się i poświęć trochę czasu, aby się porządnie obudzić” – dodał Soap, przesuwając się w dół, aby móc właściwie pocałować jego usta, a Duch odwzajemnił pocałunek niemal desperacko. „Nie ruszymy się aż do nocy, a na zewnątrz jest jeszcze za dużo światła”.
"Jaki jest plan ?"
– Price powiedział, że odbędzie się odprawa, kiedy tylko będziemy na to gotowi. Ale nie ma pośpiechu, tu jesteśmy bezpieczni.
CZYTASZ
Dzień po końcu świata
FantasíaMinęły miesiące, odkąd przybyły bestie, a Ghost od początku radził sobie sam. Jednak to, co odkryje, szukając schronienia w stodole, może to zmienić.