Ghost zauważył, że panika szybko wzięła górę, gdy ostrożnie zbliżyli się do płotu, szukając otworu. Ludzie krzyczeli, światła szukały napastników. Panował bałagan, dezorganizacja i choć utrudniało im to planowanie czegokolwiek, było dobrze.

Oznaczało to, że w Kompanii Cieni nie będzie właściwej organizacji, chyba że pojawi się ktoś, kto spróbuje narzucić trochę tych ludzi. Którego nie mogli się doczekać.

„Roach, na mnie” – zawołał Ghost, kucając za filarem w pobliżu płotu, zaglądając wokół niego i próbując ocenić sytuację. „Włącz komunikację, chcę wiedzieć, gdzie jesteś przez cały czas”.

Usłyszał znajome kliknięcia w zestawie słuchawkowym, sprawdzenie radia, które trzej pozostali mężczyźni mruczeli do swoich mikrofonów, a Ghost skinął głową.

„Soap, Gaz, obejdź budynek i spróbuj się tam przedostać. Zabezpiecz pojazd. Roach i ja wejdziemy do głównego budynku” – polecił Ghost, zerkając na Soapa. „Nie bierzemy jeńców. A ten, kto pierwszy dotrze do Gravesa, strzela mu w głowę”.

Posuwali się powoli do przodu. Uważajcie, żeby nie zostać zauważeni, uważajcie, żeby zachować jak największą ciszę po minięciu jednej z dziur w płocie, chowając się za niskim murkiem. Ghost objął prowadzenie, Roach był tuż za nim, śledząc jego kroki i pozycję.

W sumie nie było pośpiechu. Żadnego, a plan był prosty.

Upewnij się, że Kompania Cieni już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Bo jeśli zaatakowali ich, prostą pokojową osadę pełną cywilów, jedynie po odrzuceniu ich tak zwanej oferty sojuszu, kto wiedział, co jeszcze byliby w stanie zrobić? Och, Duch widział ich już wcześniej, był świadkiem, jak napadali na różne miejsca, plądrowali całe domy, nie mając szacunku dla tych, którzy tam wcześniej mieszkali, dla pamięci o rodzinach i przyjaciołach, którzy odeszli, przemienieni lub martwi. Ghost nie mógł powiedzieć, że był najlepszą osobą na świecie, był po prostu narzędziem w rękach bezlitosnych oficerów i rządów, ale zawsze ścigał tylko złych facetów. Ci, którzy zagrażali bezpieczeństwu miast, regionów. Jeśli zajdzie taka potrzeba, całych narodów.

Nigdy nie zabijał dla przyjemności, nigdy nie zabił niewinnej duszy.

I wysłali hordę na ich osadę z dziecinnej małostkowości.

Powiedzieć, że był wściekły, to mało powiedziane. Dzieci, które z nimi mieszkały, nigdy na to nie zasługiwały. Kurwa, nie zrobili tego.

„Dwóch gości pilnujących drzwi, zabieramy ich z nożami. Ja biorę tego po lewej”.

„Róg”.

To także było trochę niepokojące, słysząc ten ton w głosie Gary'ego. Słyszałem, jakim był żołnierzem, po tym jak spędził tyle czasu na oglądaniu miękkości jego duszy. Sprawiając, że Ghost zaczął się zastanawiać, dlaczego taki człowiek jak on w ogóle się zaciągnął, dlaczego w ogóle miałby zostać żołnierzem. Bo gdyby leczenie było jego powołaniem, czy nie mógłby udać się do szpitala? Czy zamiast medyka polowego nie mógł zostać lekarzem?

Ghost przykucnął jak najniżej, podchodząc bliżej, starając się, aby jego kroki na zdradzieckim żwirze były ciche. Jedno szybkie spojrzenie na Roacha i już wyciągnął swój nóż, chwycił cel ręką na ustach, aby powstrzymać go od krzyku i poderżnął mu gardło w następnym ruchu, a Roach poszedł za jego przykładem bez mrugnięcia okiem.

Powoli opuszczali ciała na ziemię, trzymając się ciemności pod ścianą.

– Nie doceniłem cię, prawda?

Jego szept został powitany cichym parsknięciem, a Ghost zauważył sposób, w jaki Roach przechylił głowę, pomimo panującej ciemności.

„Należałem do SAS, zanim zostałem medykiem” – wyjaśnił ściszonym głosem. „Doznałem kontuzji, nie zgodziłem się na wizytę lekarską i nie mogłem wrócić. Zamiast tego zostałem lekarzem”.

Dzień po końcu świata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz