Prolog

4.9K 224 88
                                    

Nie mogłam zrobić kompletnie nic. Nie mogłam cofnąć czasu ani przewidzieć przyszłości. Mogłam tylko stać i patrzeć. Bo nie widziałam co zrobić. Nie umiałam, nie potrafiłam... A to tak bardzo mnie wkurzało... Bo dlaczego do cholery nie wiem co zrobić!? Dlaczego nie mogę pomóc!? Dlaczego mam patrzeć jak cierpi!?

Bałam nawet się do niego podejść. Sądziłam, że chce być sam... W ciszy... Nie chciałam mu przeszkadzać. Bałam się, że jeśli podejdę do niego i go przytulę to mnie odrzuci.

Byłam bezsilna.

Nie chciałam patrzeć jak cierpi. Chciałam zabrać jego ból. Umierałam patrząc jak jego oczy nie są już pełne życia.

Czarne niczym węgiel, już nie radosne i pogodne, patrzące z miłością. Teraz były smutne, pełne bólu i rozpaczy... I furii...

Chodź nadal je kochałam, to nie chciałam, żeby takie były. Chciałam je zobaczyć znów takie, jakie ujrzałam poraz pierwszy.

Mijały kolejne minuty, a zimny wiatr i krople deszczu dawały o sobie znać. Pogoda była okropna, tak ja teraz nasze życie.

On jednak dalej tam stał. Pogrążony w myślach ze schyloną głową... Oczy miał przymrużone. Czarny płaszcz pokrywał jego ramiona, a eleganckie buty błyszczały się wypolerowane. Nie lubił się tak ubierać, ale zrobił to. Bo tak bardzo kochał...

Stałam kilka metrów od niego, niespuszczając z niego wzroku.

Jak nasze życie będzie teraz wyglądać?

Czy on się załamie?

To nie był już ten sam chłopak co miesiąc temu. To kompletnie nie był on. On już nie żył. Od miesiąca był jak trup, a ja nie umiałam mu pomóc...

Łzy napłynęły mi do oczu, a moje ciało zacząło dygotać. Wiatr rozwiewał moje włosy przez co na chwilę nic nie widziałam. Gdy w końcu je poprawiałam, zobaczyłam jego pierwszy ruch, jaki wykonał od prawie godziny.

Znak krzyża.

Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w marmurowy pomnik i chyba ani razu nie mrugnął.

Minęły kolejne minuty, a on zrobił kolejne kroki. Po woli robiąc kroki do tyłu, zaczął się odwracać. A kiedy w końcu się odwrócił, nasze oczy w końcu się napotkały.

Moje całe we załzawione, a jego puste, jakby nie był człowiekiem...

Nie patrzył na mnie zbyt długo. Bez żadnych uczuć odwrócił wzrok i tak po prostu mnie wyminął... Bez żadnego słowa.

To tak bardzo bolało...

Stałam tak, nie ruszyłam za nim... Nie mogłam... Nie mogłam nawet ruszyć palcami u stóp. Nie potrafiłam...

Teraz to ja stałam cicho szlochając, ale kompletnie sama.

To było dla mnie za wiele, jednakże musiałam być silna. Dla niego. Kochałam go najmocniej na świecie i byłam gotowa zrobić dla niego wszystko.

Przetrwałam dłońmi łzy spod oczu, a z nimi razem tusz. Wyglądałam zapewne teraz jak klaun, ale miałam to daleko gdzieś.

Westchnęłam cicho i ruszyłam przed siebie. Po woli, patrząc we wilgotną trawę. Stanąłem tam gdzie on wcześniej i dopiero wtedy poniosłam wzrok.

Dużo marmurowy pomnik, pełen najpiękniejszych kwiatów, drogich zniczy...

Kiedy podniosłam wzrok wyżej ujrzałam wielkie, wygrawerowane litery i dopiero wtedy wybuchłam głośnym płaczem, który tak bardzo w sobie dusiłam.

Rosemary Moore.

Rose, Rose, Rose...

Moja kochana pani Rose...

Rose, która jeszcze nie całe dwa miesiące temu mówiła, że chcę kiedyś usłyszeć ode mnie jak mówię do niej "mamo".

Jeszcze bardziej wybuchłam płaczem.

Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się stało. Nie rozumiałam tego. Dlaczego do cholery!?

Dlaczego ona nie żyje!? Dlaczego tak dobra kobieta nie żyje!?

Nie mogłam ustać na nogach. Płakałam, wyłam, łkałam... To tak cholernie bolało.

A co dopiero czuł Nathan... Przecież tak bardzo ją kochał.

Miesiąc temu życie wszystkich się zawaliło, wraz z odejściem Rose. Nikt nie mógł tego pojąć. Nikt nie mógł w to uwierzyć.

Każdy dzień był coraz gorszy. Coraz bardziej dopadała nas tęsknota. Codzienny płacz i wmawianie sobie, że to tylko głupi koszmar. Tak jednak niestety nie było. Życie toczyło się dalej, a my nie mogliśmy się załamywać. Bo przecież chodź życie nie ma sensu to żyć trzeba dalej...

Rose nie chciałby, żebyśmy się załamywali.

To jednak był dopiero początek, a nasze życie nie miało już nigdy wyglądać tak samo...

Wszystko miało zniknąć.

Moje życie nigdy nie było idelane i jak się okazało nigdy takie być nie miało.

Kłamstwa otaczały mnie od zawsze i pewnie otaczać będą mnie już na zawsze.

A za każdym razem bolało tak starsznie, bo oszukiwały mnie najbliższe osoby...

Tylko z Elitą możesz wygrać - ELITE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz