2.

5.4K 193 219
                                    

Słońce oświetlało swoimi promieniami całe podwórze. Wkradły się przez szparki rolet, oświtlając poszczególne fragmenty. Wiatr nie był mocny. Delikatnie kołysał gałązki idealnie poucinanych drzew i krzewów. Powietrze miało idealną temperaturę. Przyjemną i ciepłą, ale też nie za gorącą. Pogoda w końcu była piękna, jak przystało na okres wakacji.

Niecierpliwie stukałam paznokciami z widocznym już odrostem o marmurowy parapet. Mój wzrok wlepiony był w bramę za oknem. Była zamknięta, a na podwórzu nie było żywej duszy. Cisza. Tak samo jak w domu.

Rodzice już dawno byli w firmie, a Connor... Był domu, w swoim pokoju... I jak słyszałam robił coś... Po prostu coś robił z kimś... I wcale nie przejmował się tym, że mogłam go słyszeć, bo miałam pokój tuż pod nim, a do tego jeszcze oboje mieliśmy otwarte okna.

W domu też była gosposia, która słuchając radia przyrządzała jedzenie i jej pomocnica, która gdzieś zniknęła. I nawet wiem gdzie.

Kilka ochroniarzy, których zatrudnił mój ojciec kręciło się wokół domu, a nawet dwóch było gdzieś w domu. Rodzicami wtrząsneła śmierć Rose i obawiając się, że takie coś może się powtórzyć, wynajęli dodatkowych ochroniarzy, którzy pilnowali domu.

Nie tylko oni tak zrobili. Rodzicie sióstr Anderson załatwili każdej prywatnego ochroniarza, którego i mi chcieli załatwiać, ale nie chciałam. Czułam się bezpieczna. Ostatnio i tak mało wychodziłam z domu. Czasami tylko ktoś ze służby zawoził mnie do Nathana albo wychodziłam gdzieś z Viv, która miała swojego ochroniarza.

Nadal gapiłam się w okno, prawie klejąc się do szyby.

W końcu jednak zobaczyłam jak któryś z ochroniarzy wyłania się z niewiadomo skąd i podchodzi do bramy. Kiedy tylko zobaczyłam jak czarne BMW wjeżdża na posesję i parkuje gdzieś z boku, od razu rzuciłam się do drzwi.

Oczywiście musiałam chwilę poczekać, ale zrobiłam to cierpliwe. Kiedy tylko w końcu usłyszałam ruch za drzwiami od razu otworzyłam drzwi i zobaczyłam roześmianą Vivien.

-Hej! - rzuciłam się na nią mocno ją przytulając.

Dziewczyny zaśmiała się słodko i także mocno mnie przytuliła.

-Hejjj! - przywitała się.

Oderwałam się od niej i spojrzałam na jej wesołą twarz. To już nie była Vivien sprzed roku. Teraz była sobą i nie musiała nic udawać, bo nikt od niej niczego nie wymagał.

Blondynka miała na sobie zwykłe różowe spodenki dresowe, a do tego biały top na ramiączka. Z długich blond włosów zrobiła sobie warkocze po obu stronach, a na końcach przyozdobiła je różowymi kokardkami. Mała grzywka, którą ścieła pasowała do niej, a delikatne doczepiane rzęsy nie zasłaniały jej wspaniałych niebieskich oczu, które podkreślały okulary, których przestała się wstydzić. Tak samo było z mocnym makijażem. Chodź dalej go robiła to w takie letnie, zywkłe dni nie malowała w ogóle swojej twarzy i wyglądała pięknie.

Kto by pomyślał jeszcze rok temu, że będę zachwycać się dziewczyną, która już od pierwszego dnia szkoły zamierzała zniszczyć mi życie. W ogóle nie rozumiem jak w końcu złapłyśmy wspólny język i odkryłyśmy, że w sumie jesteśmy do siebie trochę podobne. Przez ten cały rok bardzo zbliżyłam się z Viviene i obie sobie zufałyśmy. Była moją przyjaciółką i cieszyłam się, że mam teraz ją koło siebie, bo jak się okazało Vivienne Anderson nie była wcale taką suką, a dziewczyną z marzeniami i dobrym sercem. Poniekąd rozumiałam jej wcześniejsze zachowanie. Była zakompleksiona, a do tego jej przyjaciółeczki miały na nią zły wpływ. Bo Viviene Anderson, Eveline Singh, Amelie White nie były wcale takim zgarnym trio. Nie były nawet do końca prawdziwymi przyjaciółkami...

Tylko z Elitą możesz wygrać - ELITE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz