5.

4.2K 125 52
                                    

Nigdy wcześniej nie czułam się tak dziwnie jak teraz. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. To miały być jakieś żarty czy co do cholery?

Czytałam to gówno z pięć razy analizując każde słowo. Może na początku byłam przerażona, ale teraz byłam pewna, że to głupie żarty, bo przecież do cholery nic nie zrobiłam. Wiem, że miałam wrogów, ale nic nikomu kurwa nie zrobiłam!

Te groźby... Nie wiem jak ktoś mógł to tak po prostu napisać. Czy ktoś myślał, że się tak bardzo przestraszę i będzie miał ze mnie ubaw? No kurwa niestety nie... Mogłam to gdzieś zgłosić i wtedy to ja miałbym ubaw po pachy. Jeszcze to zdjęcie... Ktoś musiał mnie śledzić. To było chore.

Do tego jeszcze ktoś był w moim pokoju, ale była też szansa na to, że przyniosła go któraś z służących.

Nie miałam pojęcia kto mógł posunąć się tak daleko. Na pewno to nikt kogo znałam. Musiała to być jakaś przypadkowa osoba, która znienawidziła mnie sobie, bo jej się kurwa nudziło. Tak było już w świecie, w którym otaczały cię pieniądze.

Odkąd Andrew i Madeline Blacke ogłosili na balu, że mają córkę, którą "ukrywali", wśród gości i w mediach społecznościowych zrobił się wielki szum. Podobno przez kilka dni po balu pojawiały się artykuły tylko na mój temat. Szukano jakiś informacji o mnie i obawiałam się, że ktoś znajdzie coś o wypadku, który spowodował mój ojczym. Jednak dzięki znajomością Nathana, wpisy o mnie znikły od razu po naszym wyjeździe. Moore chciał nawet skierować groźby tej dziewczyny, której matka umarła do sądu, ale powstrzymałam go od tego.

Nie wiem co dokładnie pisali o mnie w tych artykułach, ale doskonale wiem, że nie prawili mi komplementów. Zyskałam dużo nowych wrogów, jak to już każde dziecko bogatych i popularnych rodziców. Ludzie już tacy byli, że nie mogli poradzić sobie z tym, że komuś się powodzi i ma lepsze życie od nich. Zazdrość skłaniała ich do różnych rzeczy. Domyślam się, że to właśnie ktoś z takich osób wysłał mi ten list.

Nie zamierzałam jednak się tym przejmować. Jeśli ktoś robił sobie ze mnie żarty to cóż... Mam to gdzieś. Te głupie groźby mogłabym gdzieś zgłosić, lecz nie zamierzałam dokładać sobie problemów. Nie byłam w niebezpieczeństwie. Tak sądzę.

Vivienne także dostała ten list. Zadzwoniłam do niej niedługo potem. Dziewczyna nie przejmowała się tym jakoś, bo to już nie był pierwszy raz, kiedy ktoś jej groził. Postanowiliśmy się jednak dziś znów spotkać, żeby o tym porozmawiać. Miała przyjść do mnie na noc.

Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. No może nie pierwszy, bo już dostawałam jakieś małe groźby, po wypadku i po balu, ale nie były jakieś poważne, więc... Teraz jednak czułam się dziwnie. Starałam się nie przyjmować, ale nadal nie ustępował mnie ten głupi niepokój.

Musiałam się przyzwyczaić. Żyłam teraz całkiem inaczej i nie miałam innego wyboru niż pogodzenie się z tym. Nawet jeśli coś miałoby mi zagrażać to wystarczy, że zwrócę się do rodziców lub Connora, a oni od razu tym się zajmą. Byłam bezpieczna. Tak sądzę...

Postanowiłam nie przejmować się tym listem. Jeśli ktoś zrobił to na prawdę dla żartów no to niestety mu się nie udało i mam nadzieję, że nie zamierzał posuwać się dalej. Inaczej zajęłyby się tym odpowiednie służby.

Nie zaprzątałam się więcej głowy głupotami. Cierpliwie czekałam na Vivien.

Plus tego listu był taki, że zapomniałam o kłótni z Nathanem. Nadal było mi smutno, ale miałam już tego dosyć. Przez ostatni miesiąc zachowywał się cholernie nie fair. Rozumiem, gdybym była na jego miejscu i straciła Madeline, też nie mogłabym się pozbierać, ale nie odpychała bym go, jak on robił to mnie. Chciałam mu pomóc, a on ją odrzucał. Cały czas się kłóciliśmy i nie miałam już na to siły.

Tylko z Elitą możesz wygrać - ELITE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz