Nie obudziłam się przy nim... Znikł nawet wcześniej. Gdy tylko zasnęłam w jego ramionach, opuścił mnie niby po cichu, ale ja jednak i tak się przebudziłam. I nie mogłam już zasnąć.
Złe myśli i dziwnie przeczucia zawładnęły moim umysłem. Zastanawiałam się nad tym wszystkim i miałam ochotę płakać, chodź się powstrzymałam. Coś było do cholery nie tak i czułam to.
I to nie chodziło już tylko o to, że Rose zmarła... Że jej już nie było... Nathan, on zachowywał się jeszcze dziwniej z innego powodu. Byłam przekonana, że coś jest nie tak po nocy spędzonej z nim.
Był dziwny i to bardzo dziwny... Gdy mnie kochał w jego oczach widziałam... Nie wiem... Mały, ledwo widoczny gniew? Może małe przerażenie? Bezsilność? Obawa? Zdenerwowanie? Nie wiem... Ale było to coś z tego, a może nawet wszystko... Chodź chciał to ukryć to i ja tak widziałam to w jego oczach.
A może tylko sobie coś ubzdrurałam... Może nic takiego się nie stało... Może po prostu mam coś z głową?
Nie widziałam co mam myśleć. Te wszystkie myśli tak cholernie mnie dobijały.
Musiałam z nim o tym porozmawiać, zapytać... Innej obcji nie było.
Co mogło znowu się stać?
Co znów chciało jeszcze bardziej zepsuć życie Nathana?
Może wrócił Damon Moore? Ale czy Nathan by mi wtedy nie powiedział?
Nie no... Na pewno by mi to powiedział, na pewno...
Tak, więc nie spałam prawie w wcale... Dopiero jakoś nad ranem udało zasnąć mi się jakoś na godzinę. Gdy tylko się obudziłam odwróciłam się by spojrzeć na miejsce, gdzie wczoraj przez chwilę leżał Nathan, a potem na uchylone okno przez które musiał wcześniej wejść, a potem wyjść.
Znów analizowałam wszystko w głowie i zajęło mi to prawie kolejną godzinę. Leżałam i patrzyłam się w jeden punkt, myśląc o wszystkim związanym z moim ukochanym mężczyzną. W końcu jednak dźwięk telefonu przerwał moje myślenie. Z nadzieją spojrzałam na wyświetlacz, spodziewając się chodź jednej wiadomości od mojego chłopaka, jednak nie było takiej. Była tylko jedna od Abigail, która napisała mi gdzie mamy się spotkać.
Kawiarnia o jedenastej. Była dopiero ósma, więc nie musiałam się spieszyć. Powolnym krokiem wstałam z łóżka i i ruszyłam do łazienki, by trochę się ogarnąć. Moje myśli nadal jednak krążyły wokół niego.
Ponad dwie godziny później byłam już w salonie, gotowa już do wyjścia. Przeglądałam się w ciszy w ozdobynym lustrze.
Miałam na sobie obcisłe dżinsowe spodenki, a do tego jakąś bluzkę, trochę taką "hiszpankę". Moje długie czekoladowe włosy trochę podkręciłam i spięłam część ich z tyłu klamrą. Makijaż miałam taki jak zywkle. Nic w sumie w nim się nie zmieniło. Był trochę mocniejszy, ale nie za bardzo.
Patrząc się w swoje odbicie w końcu mogłam przyznać, że już prawie w stu procentach się akceptowałam. Patrzyłam na siebie z uśmiechem, a nie ze łzami w oczach. Nie wyzywałam się ani nic... Byłam w sumie nawet trochę dumna. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak akceptować. Od zawsze moje ciało było moim wrogiem. Uważałam się za grubą, pryszczatą brzydulę. Każda część ciała była moim kompleksem. Nienawidziłam się. Jednak wszystko odmieniło się, gdy poznałam Nathana Moore. To wtedy się pokochałam. Uświadomił mi, że moje ciało jak i twarz nie są takie złe. Pokazał jak bardzo je kocha i powtarzał, że dla niego jest idealne. To tylko i wyłącznie przez niego się zaakceptowałam.
Na samo wspomnienie o każdej miłej chwili z chłopakiem, kiedy to powtarzał mi jak bardzo kocha mnie całą, na moich ustach pojawił się uśmiech. Kochałam każdą chwilę spędzoną z nim. Kiedy rozmawiamy, kiedy śmialiśmy się z byle czego... Kiedy wyzywaliśmy się na żarty, a potem mocno się przytulaliśmy... Kochałam nasze nocne spacery, wspólne tańce i to jak bawiliśmy się zamkiem, który kupił dla "swojej księżniczki". Na samo wspomnienie o tym wybuchłam śmiechem.
CZYTASZ
Tylko z Elitą możesz wygrać - ELITE #2
Teen Fiction#1 - "Tylko z Elitą możesz przetrwać" #2 - "Tylko z Elitą możesz wygrać " Ten opis jest na razie taki, ale może jeszcze się zmienić. Mija już rok odkąd Adele i Nathan są razem. Wszystko wyglądałoby idelanie. Zakochani, młodzi, bogaci, mający koło si...