15.

1.7K 65 30
                                    

Ręce trzęsły mi się ze stresu, kiedy szłam za Vincentem do jego samochodu. Serce tak mocno mi biło, że aż miałam wrażenie, że zaraz mi wyskoczy. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo się denerwowałam.

Oprócz cichego i niewyraźnego "dzięki", gdy dostałam kwiaty, nie odezwałam się do niego. Nawet się nie przywitałam. Odebrało mi głos. Szczerwieniałam za to jak burak, próbując za wszelką cenę uniknąć z nim kontaktu wzrokowego, kiedy on wpatrywał się na mnie jakbym co najmniej była jakąś gwiazdą. Dosłownie odkąd tylko mnie zobaczył nie spuścił ze mnie wzroku nawet, gdy rozmawiał z moją matką, co było mega dziwne. Moja rodzicielka natomiast była nim jeszcze kurwa bardziej zachwycona. W jej oczach już widziałam tą zazdrość. Brakowało jeszcze tylko chwili by to ona nie poszła z nim na tą zasraną kolację. Nie rozumiałam tej kobiety. Ciekawe co by sobie myślała, gdyby poznała jaki naprawdę jest.

Vincent wyszedł poza bramę mojej posesji, a ja zaraz za nim. Mój wzrok od razu spoczął na drogiej czarnej limuzynie, która stała przed ogrodzeniem. Lekko zmarszczyłam brwi.

Blondyn podszedł do tylnych drzwi i pociągnął za klamkę. Jego niebieskie tęczówki spoczęły na mnie.

-Coś nie tak? - zapytał, również lekko marszcząc brwi.

Pokręciłam głową.

-Nie, nic - oznajmiłam - Po prostu myślałam, że będziesz kierował - wzruszyłam ramionami.

Vincent zagryzł dolną wargę i na chwilę odwrócił ode mnie wzrok.

-Teraz radko jeżdżę samochodem - mruknął - Wsiadaj - zaprosił mnie ruchem ręki do środka samochodu.

Zrobiłam malutki krok w stronę drzwi, po czym zatrzymałam się. Nadal czułam stres, choć nie rozumiałam dlaczego w ogóle go czuję. Bo przecież czym miałabym się stresować? To tylko głupia kolacja z Vincentem Valencia, który jest moim wrogiem... Nic wielkiego. W sumie to nie rozumiałam nadal po co mnie na nią zapraszał i o czym kurwa chciał rozmawiać. Chyba właśnie tym najbardziej się stresowałam.

Zerknęłam w stronę Valenci, który stał obok oczekująco na mnie spoglądając. Westchnęłam tylko cicho za nim weszłam do środka samochodu.

Od razu wyciągnełam telefon z torebki, by się czymś zająć. Gdyby moja matka była tu to chyba by mnie zabiła. Uważała, że jeśli się z kimś spotyka nie należy używać telefonu.

Vincent zwrócił się do kierowcy nakazując mu jechać do miejsca, którego nazwy nigdy wcześniej nie słyszałam.

-Byłam pewna, że pójdziemy do któryś z restauracji państwa Evans - postanowiłam się odezwać, nawet na niego nie patrząc.

Gapiłam się w ekran telefonu udając, że coś robię. Tak naprawdę usuwałam niepotrzebne strony.

-Coż... Słyszałem, że to najlepsze lokale w całym stanie, ale czy to nie nudne chodzić cały czas do tych samych restauracji? - zapytał.

Mała zmarszczka pojawiła się na moim czole. Mimowolnie spojrzałam na chłopaka, który przyglądał mi się z lekko przekrzywioną głową.

Chyba straciłam rozum. Wpatrywałam się w niego i nie mogłam wykrztusić żadnego słowa. Nie rozumiałam o co mu chodziło. Do tego jeszcze tak dziwnie się na mnie patrzył, że znów zaczęłam robić się czerwona.

Kącik ust Vincenta drgnął, gdy zauważył moje miny. W pierdolonych niebieskich tęczówkach coś błysnęło. Miałam ochotę je mu wydłubać.

-Co? - wykrztusiłam w końcu.

Blondyn z uśmiechem na twarzy pokręcił głową.

-Wiem, że często bywasz w restauracji rodziców swojego kolegi - oznajmił - Chciałem, żebyś poznała jakieś nowe miejsce, w którym jeszcze nie byłaś.

Tylko z Elitą możesz wygrać - ELITE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz