Teraz – Warszawa 2030
Po jej przemówieniu nastąpił przełom. Ludzie stali się odważniejsi. Co i rusz słyszano się o próbach ataku na siedzibę Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, w której rozgościł się Dressler. Informacje z zewnątrz Wiktoria przyjmowała z radością i entuzjazmem. Nie byli sami, cywile byli po ich stronie, a to było najważniejsze. Niestety nie było nikogo, kto mógłby stanąć naprzeciw Dresslera. Prezydent wraz z premierem odlecieli pierwszym możliwym samolotem, pod osłoną nocy, w przekonaniu, iż muszą pozostać przy życiu. Dożyliśmy czasów, gdzie głów państwa nie interesuje życie ich obywateli, a może zawsze tak było? Zmora, oddział jej ojca, jak Wiktoria przypuszczała, również został zgładzony, a Dominik? O nim wolała nawet nie myśleć. Od eskapady z Izą miały zakaz wychodzenia. Wiktoria siedziała więc w pokoju z Mikołajem i patrzyła jak chłopiec rysuje. Myśli kotłowały jej się w głowie. Z jednej strony wiedziała, że Nikodem ma rację i powinna odesłać syna w bezpieczne miejsce, z drugiej zaś, miała wrażenie, że nikt nie ochroni jej syna tak ja ona sama. Spojrzała na swoje połamane paznokcie i westchnęła. Następnie przeniosła wzrok na zegarek podarowany jej przez ojca. Zbliżała się godzina policyjna, a patrol jeszcze nie wrócił. Dzisiejszego wieczora informacje zbierał Maks z Kubą. Zresztą kto by to nie był Wiktoria denerwowała się tak samo. Zawsze istniało ryzyko. Szczególnie teraz, gdy patrole zostały podwojone. Wiktora jednak wiedziała, że Dressler nie zna twarzy wszystkich jej współpracowników. Dla niego najważniejsi byli ona i Nikodem, ale Maks był również rozpoznawalny. Nie powinna go puszczać. Może coś się stało? Może mieli jakieś kłopoty? Z nerwów Wiktoria wsadziła paznokcie do ust i zaczęła je obgryzać.
– Mamusiu, kiedy wróci tatuś? – spojrzała na swoje dziecko i w pierwszej chwili zmarszczyła brwi, by w końcu odpowiedzieć.
– Wkrótce – ucałowała go w czoło – Chcesz jeszcze iść na chwilę pobawić się z innymi? – zapytała, zdając sobie sprawę, że przez to wszystko jest najgorszą matką na świecie. Nie mogła się skupić na najprostszych czynnościach.
– Chętnie – maluch wstał z krzesła, a ona podniosła się z łóżka. – Inni mówią, że Antek naprawił telewizor i odbiera bajki – zielone oczy chłopca rozbłysły wewnętrznym blaskiem.
– Złota rączka ten Antek, nie? – rozburzyła synowi włosy i uśmiechnęła się.
– Jest najlepszy i chyba wiem, czemu ma ogniste włosy.
– Tak? A to czemu? Chętnie posłucham twojej teorii.
– Bo tak dużo myśli, że głowa mu płonie – roześmiał się ze swojego żartu, a Wiktoria uśmiechnęła się szeroko.
Nie była pewna, czy wiecznie nachmurzonemu mężczyźnie spodobałyby się te słowa, ale Wiktorię rozbawiły. Poza tym, że Antek był typowym outsiderem ceniła go za inteligencję. Był dokładnie taki, jak zapewniała Iza. Wiktoria przypomniała sobie moment, gdy weszli do bunkra z nim za plecami. Nikodem wybiegł wtedy z korytarza, jakby zapach Izy przywołał go do siebie, ale przystanął w półkroku, jak tylko zobaczył rudzielca. Był krótko mówiąc wściekły, a Antek wcale nie pomagał. Kuba i Maks przytrzymywali Nikodema, kiedy Wiktoria z Izą stali między nimi i próbowali przemówić czarnowłosemu mężczyźnie dlaczego Antek przybył z nimi. Po kilku dniach sytuacja się uspokoiła, co nie wpłynęło na załagodzenie stosunków pomiędzy mężczyznami. I chociaż Antek był cholernie przydatny Nikodem nie przyznał Wiktorii racji. Głównie to ją obwiniał za przywleczenie go tutaj. W chwilach zwątpienia Wiktorii wydawało się, że wszystko jest jej winą. I może w istocie było. Wiktoria zaprowadziła Mikołaja do małego pokoju, gdzie bawiły się dzieci. Nie było ich wiele. Poza nim tylko czwórka siedziała na dywanie. Reszta pracowników albo wzięła nogi za pas, albo jak w przypadku Kuby odesłali żony z dziećmi. Wiktoria nikogo nie trzymała na siłę. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ludzie cenią własne życie i mieli do tego prawo. Dlatego, chociaż było ich znacznie mniej niż na początku otwarcie zapraszała ich do odejścia. Wiedziała, że to nie ich walka, że byli niewinni, ale na ulicach też co raz głośniej było słychać o zabójstwach tych, którzy zdecydowali się działać w ich imieniu, w czasie kiedy oni siedzieli pod ziemią. Kobieta poszła do dużego salonu, gdzie na ogół gromadziła się reszta ludzi. Nikodem, Iza i o dziwo Antek wisieli nad jakimiś planami, więc to tam Wiktoria skierowała się w pierwszej kolejności.
– Co macie? – zapytała nachylając się nad mapą miasta.
– Zaznaczamy najczęstsze miejsca ustawienia patroli – odpowiedział chmurnie Nikodem.
– Spójrz Wika, najwięcej patroli jest rozstawionych w okolicach centrum i starego miasta, muszą więc podejrzewać, że jesteśmy tutaj – powiedziała Iza, wskazując strategiczne miejsca.
W jednej chwili kobietę objęła trwoga. Dressler zajmował biuro jej ojca, jeżeli były tam jakiekolwiek plany bunkra w każdej chwili mogło być po nich.
– Księżniczko? – zagadnął Antek, widząc jej puste spojrzenie. Wiktoria spojrzała na niego.
– Jesteś w stanie odnaleźć plany ewakuacyjne budynku Sztabu Generalnego?
– O co chodzi Wiki? – zapytał Nikodem – Jesteś blada jak ściana.
– Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mieszkamy w tykającej bombie. Jeżeli Dressler odnajdzie plany mojego ojca, już po nas – przełknęła ślinę, a Antek spojrzał na nią zdziwiony.
– Jaja sobie robisz księżniczko?
– Nie nazywaj mnie tak kurwa! – nerwy wzięły nad nią górę, złapała chłopaka za kark i przygwoździła jego policzek do mapy miasta. Antek, aż jęknął z bólu. – Rozumiesz? Nigdy mnie tak nie nazywaj! – Wiktoria trzęsła się z nerwów. Oczy wszystkich zwróciły się w ich stronę.
– Dobra, puszczaj mnie! – Wiktoria zacisnęła dłoń na jego karku, ale Iza złapała ją za nadgarstek i odciągnęła od chłopaka.
– Wiki na litość boską uspokój się. Co się z tobą dzieje?! – pchnęła lekko koleżankę, a ta cofnęła się o krok i spojrzała na ludzi, a na końcu na Antka, który rozcierał kark.
– Przepraszam – nie poznawała sama siebie.
Ręce jej drżały, ale zagrożenie z którego zdała sobie sprawę do reszty wyprowadziło ją z równowagi.
– Spoko, a teraz chodź – rudowłosy nie kłopocząc się z delikatnością pociągnął ją za rękę, a ona poszła. – Pomożesz mi – dodał tylko, gdy weszli do jego pokoju.
– W czym mam ci pomóc?
– Na co ci te plany?
– Odpowiadasz mi pytaniem na pytanie – Antek prychnął z roztargnieniem.
Rozmowa z Wiktorią Kruk nie raz przyprawiała go o ból głowy.
– Chcesz żebym znalazł plany ewakuacyjne, to mi pomożesz. Siadaj – wskazał jej łóżko i podał laptopa. Sam usiadł na krześle przy stoliku i włączył drugiego.
– Słuchaj, przepraszam za tamto – powiedziała cicho naciskając włącznik. – Dopiero do mnie dotarło niebezpieczeństwo w jakim się znaleźliśmy. Do tego zbliża się godzina policyjna, a ich nie ma – mówiła o Kubie i Maksie, którzy wyszli kilka godzin temu na zwiad i do tej pory ich nie było. Antek słuchał jej w milczeniu, aż w końcu spojrzał na nią.
– Ustaliliśmy już, że niezbyt lubię twojego męża i jest mi obojętne, co się z nim stanie, ale jeżeli wpadną tu ludzie Dresslera to wszyscy zginiemy, a to już jest mój problem – jego brązowe oczy wpatrywały się w nią dosadnie. – Więc odpowiedz mi. Co zrobisz, gdy znajdziemy te plany?
– Będę musiała przekraść się tam i odzyskać to co mnie interesuje.
– A czy chociaż wiesz, gdzie twój ojciec mógł je schować?
– Tak – Wiktoria zawahała się. – Tak mi się wydaje.
– Na wydaje mi się opieramy ryzykowny plan, czyli nic nowego... – miał już dopowiedzieć księżniczko, ale ugryzł się w język.
Naprawdę nie chciał ponownie dostać łomotu od kobiety.
– Jak to robisz, że systemy nawigacyjne ich nie wykrywają?– wskazała komputer, a on wzruszył ramionami.
– To ty jesteś ta mądra, wymyśl – burknął, a Wiktoria westchnęła i spojrzała na jasny monitor.
– Bierzmy się do roboty – powiedziała, po czym jej palce dotknęły klawiatury.
Poczuła prąd elektryczności przechodzący przez jej palce. Wiedziała co robić, a to ją uspokajało. Antek przez chwilę obserwował, jak dziewczyna staje się jednością z leżącym na jej kolanach urządzeniem i ten widok sprawił, że na jego bladej twarzy wykwitł uśmiech. Doskonale ją rozumiał. Wiedział jak to jest znaleźć się w sieci i dać się temu pochłonął. Kilka razy chciał ją zapytać o Victrollę, dowiedzieć się, jakie to uczucie, gdy program przemawia, ale nie miał odwagi. Liczył na to, że pewnego dnia sama mu opowie, a do tego czasu chciał im pomóc, choćby nawet i z tego powodu, że tamtego dnia stanęły z Izą pod jego blokiem i uratowały go przed upadkiem. Chociaż miał wrażenie, że dziewczyna jest ucieleśnieniem śmierci, w niego tchnęła życie i dała mu cel, a to było najważniejsze w sztuce przetrwania.

CZYTASZ
Victrolla
Science FictionCo by było gdybyś była twórcą programu, który może ocalić świat, ale to z jego powodu wybucha wojna? Wiktoria Kruk - porzucona przez matkę, wychowana w jednostce wojskowej przez ojca, generała, odpowiedzialna za współtworzenie samodzielnie myśląceg...