Rozdzial 10

14 3 4
                                    

– Jaki masz plan? – zapytał Krystian, a Wiktoria podrapała się po głowie.
– Teraz, gdy jest nas więcej w mojej głowie klarują się wyraźniejsze obrazy. Moglibyśmy się przedostać do siedziby Dresslera i uwolnić chłopaków. Dlaczego Dominik nam pomógł? – zapytała po raz setny, ale Krystian milczał. Reakcja kapitana wprowadziła w jego myśli chaos i sam już nie był pewien intencji przyjaciela.
– Nie wiem Wika. Szczerze mówię, ale nie sądzę, że możemy myśleć o ponownej pomocy z jego strony, jednak na naszą przewagę działa to, że pracowaliśmy w tym miejscu.
– Znacie jakieś wejście, o którym może nie wiedzieć Dressler? – zmrużyła oczy, a Krystian kiwnął głową.
– Przez kanały. Pod siedzibą biegnie system, a jego wyjście jest na poziomie celi, jednak nie wiem, czy właz nie został zaspawany.
– A w jakim stanie był ostatnio? No wiesz, ostatnio gdy tam byliście.
– Był otwarty.
– Poczekaj chwilę, okej – Wiktoria wstała i opuściła pomieszczenie, które służyło za gabinet.
W głównej sali odnalazła Sebastiana i gestem głowy przywołała go ku sobie. Mężczyzna ruszył za nią, a kiedy stanęli przed Krystianem przedstawiła ich sobie.
– Sebastian jest specem od materiałów wybuchowych – powiedziała dumnie, a oczy Krystiana błysnęły.
– Potrzebowalibyśmy jednak rozproszenia. Kontrabandy, która odwróciłaby oczy Dresslera w drugą stronę.
– Zakładam, że doskonale się do tego nadam – błysnęła szerokim uśmiechem, a Krystian pokiwał głową.
– No jasne Kruk, byle byś była szybsza od wiatru. Dressler działa niezwykle skutecznie.
– Potrafię znikać w powietrzu. Uczyłam się od najlepszych – mrugnęła mu wesoło i wstała z krzesła. – Ustal z Sebastianem czego potrzebujesz i spróbujemy to zdobyć. Idę do syna – opuściła pomieszczenie i szybkim krokiem przeszła do swojej sypialni.
Na łóżku Iza czytała Mikołajowi bajkę. Wiktoria cicho zamknęła za sobą drzwi, a mimo to blondynka podskoczyła zdenerwowana.
– Już idę. Skończyłam na pięćdziesiątej szóstej stronie – wymamrotała, nie spojrzawszy Wiktorii w oczy. Ta jednak podeszła do przyjaciółki i objęła ją.
– Odbijemy ich Iza – wyszeptała. – Przepraszam, że się na ciebie wściekałam. Tak bardzo mi przykro. Spanikowałam.
Ciepła dłoń Izy pogładziła jej czarne włosy. Obydwu dziewczynom łzy ściekały po policzkach.
– Boję się Wika. Martwię o niego. Odchodzę od zmysłów. Wydaje mi się, że to wszystko bez celu, że zaszliśmy za daleko. Ukrywamy się jak szczury i na co nam to przyszło? O co walczymy skoro jej już nie ma? – tym razem to Izabela potrzebowała pocieszenia, a Wiktoria je dawała.
– Masz rację. Niczym Don Kichot walczymy z wiatrakami, ale mamy w tym swój cel. W końcu ktoś nam przyjdzie z pomocą. Gdybym mogła cofnąć czas...
– Nie stworzyłabyś Victrolli? – Iza odsunęła się od Wiktorii i spojrzała jej w oczy. W błękitnych oczach lśniły łzy, gdy z niedowierzaniem wpatrywała się w czarnowłosą przyjaciółkę.
– Nie... To znaczy stworzyłabym, ale nigdy nie podzieliłabym się tą informacją z innymi. To było najgorsze z możliwych posunięć. Byliśmy z Nikodemem tak podekscytowani, że nie zwracaliśmy uwagi na zagrożenie. Premier Szwecji powiedział mi, że otworzyliśmy Puszkę Pandory i to my będziemy musieli posprzątać ten bałagan. Dlatego zrozumiem jeżeli zawiniesz się i uciekniesz. Masz do tego prawo...
– Nie opowiadaj głupot Wiktoria. Nie walczę tylko dla ciebie. Walczę dla naszego kraju i przyszłości naszych dzieci. Walczę, bo niesprawiedliwości jest za wiele i nikt nie powinien się na nią godzić. Walczę, bo ludzie są tak zachłanni, że pragną wszystko zgarnąć, a umiejętność dzielenia się umarła wraz z Adamem i Ewą. – łkając Wiktoria przyciąga ją bliżej siebie.
– Uratuję go Iza, żeby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię. I w końcu zabiję Dresslera. Posprzątam ten bałagan.
– Wiem i dlatego wciąż za tobą stoję –ściskają swoje dłonie i przytulając się, aż Izabela wychodzi, a zmęczona Wiktoria pada na łóżko i analizuje, co powiedziała koleżance. Czy rzeczywiście, gdyby mogła cofnąć czas nie puściłaby Victrolli w świat? Nie sądziła, że miała większy wybór. Dziecko jej i Nikodema była inteligentne i nieustępliwe.
***

Warszawa, rok 2025

– Myślisz, że to już koniec? Patrz, jak szybko pracuje. Widzisz ten kod? Cudownie myśli – Wiktoria nie posiada się ze szczęścia i w radości obejmuje Nikodema. Nagle ekrany migają, a z głośników dobiega głos. Jest on mieszanką głosu Wiktorii i Nikodema, jakby nie mógł się zdecydować na jedną kompilację.
– Witajcie – obydwoje zamierają i wpatrując się w ekran. – Czy mnie słyszycie? – trzeszczący głos znów zadaje pytanie, a oni chwytają się za ręce.
– Kim jesteś? – pyta zdezorientowany Nikodem. Fakt, że mówi do ciemnego monitora, po którym przeskakują zielony kody w niczym nie pomaga. Spogląda na Wiktorię, która też ma wrażenie, że umysł płata jej figle. Od czterdziestu ośmiu godzin pracowali bez wytchnienia, z małą ilością jedzenia, za to ogromną ilością kawy.
– Nazywam się Victrolla. To dziwne, że tego nie wiecie, skoro jestem waszym dziełem – głos nabiera bardziej kobiecej barwy, jakby wypowiedzenie jej nazwy nakierunkowały ją na płeć. Brzmi teraz bardziej jak Wiktoria Kruk. Obydwoje rozchylają usta ze zdumienia.
– Jak... jak to w ogóle możliwe? – Wiktoria nachyla się w stronę ekranu, a głos chichocze.
– Nie zobaczysz mnie. Jestem wszystkim. Kodem i nicością. Światłem i mrokiem. Rozmawiam z wami i widzę cały świat – na ekranie ukazuje się jej własna twarz, która przed chwilą nachyliła się przed ekranem, od którego właśnie się odsuwa.
– Sama postanowiłaś się do nas odezwać? Jak?
– Wy mi powiedzcie. Wciąż pewnych rzeczy nie rozumiem i dociera do mnie za dużo bodźców. Pragnęłam przywitać się z wami i nagle mówiłam. Uczę sią tak, jak i wy. Wiktoria przyłożyła rękę do ust i z wrażenia usiadła na krześle.
– To niesamowite. Tak szybko się uczysz. – przysunęła się do klawiatury i przejrzała kody, które same się zmieniały, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. – Niesamowite... Victrollo dokonasz wielkich rzeczy.
– O ile się mną podzielicie. Widzę problem na Bliskich Wschodzie.
– Pokaż – wtrącił się Nikodem, a ich oczom ukazały się cztery terenowe wozy. Na pace jednego z nich wyraźne zbliżenie ukazuje broń.
– Jakim cudem to widzisz? Przecież to pustynia.
– Ktoś wypuścił drona, a ja go odnalazłam. Wszystkie technologie działają na mnie jak magnes. Pragnę być blisko nich, zajrzeć w ich duszę...
Nagle obraz gaśnie.
– Chyba go rozwalili – Wiktoria mogła przysiąc, że gdyby przed nimi stała żywa osoba, z pewnością by wzruszyła ramionami.
– Próbujesz nam powiedzieć, że jesteś teraz z nami, a jednocześnie w każdym innym miejscu na planecie? – zagadnęła Wiktoria. Dziwne było mówienie do pustki, ale ta odpowiadała, co nie było aż tak szalone, jak mogło wydawać się z boku.
– Dokładnie tak Wiktorio.
– Dlaczego mnie stworzyliście?
Wiktoria zerknęła na Nikodema, a on na nią. To pytanie było ponad miarę dziwne, jakby ich program nie do końca był przekonany o słuszności ich działań.
– Z roku na rok jest co raz gorzej. Ziemia pogrąża się w chaosie. Wyniszczają nas wojny, głód i ubóstwo. Synoptycy twierdzą, że lodowce się topią, a dziura ozonowa się zwiększa. Potrzebujemy alternatyw – odpowiedział Nikodem.
– Chcecie bym wam pomogła odnaleźć życie na innych planetach? Wasi naukowcy nie nadążają? Czas nieubłaganie płynie, a wy pomimo lat badań nic nie wiecie – Victrolla zamyśliła się. – Mam nadzieję, że będę umiała pomóc.
– Czy tak teraz będzie? Będziemy ze sobą rozmawiać?
– Tylko z wami. Z nikim innym .
– Chcemy, by dowiedziała się o tobie reszta świata. Zapewnienie bezpieczeństwa na świecie jest naszym priorytetem. Inne państwa muszą wiedzieć, co osiągnęliśmy i co jesteśmy w stanie zdziałać.
– Mogę być waszą chwałą lub przekleństwem. Sami podejmijcie tę decyzję. Jestem gotowa do działania.
***
Tamtego dnia Wiktoria i Nikodem podjęli decyzję o pokazaniu Victrolii światu. Byli pewni, że program wyniesie ich na szczyty i otworzy możliwości, a nauka którą obydwoje kochali rozwinie się. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że ludzka chciwość, jest emocją, której nie potrafi wyplewić najlepszy program i doprowadzi do ich zguby.

VictrollaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz