Rozdział 8

15 3 2
                                    


Teraz– Warszawa 2030

– Łamacz szyfrów? Wieki ich nie widziałam – Wiktoria przyglądała się małemu, wąskiemu urządzeniu, które kiedyś służyło hakerom do łamania szyfrów i haseł. Później urządzenia te zostały zastąpione przez bardziej zaawansowane sprzęty. Wraz z rozwojem technologii rosły możliwości hakerów.
– Bo od wieku nikt ich nie używa, a to bardzo sprytne bestie – odpowiedział Antek, zerkając na Wiktorię.
Nie rozmawiali ze sobą od pamiętnego pocałunku i czuł się niezręcznie w obecności jej oraz Maxa, którzy ślęczeli nad nim. – Jednak obawiam się, że nie złamie on szyfrów sztabu generalnego.
– Victrolla by sobie poradziła – mruknął Nikodem, a Wiktoria spiorunowała go wzrokiem.
– Jej już nie ma – odpowiedziała ostro, na co przyjaciel westchnął.
– Przecież wiem, byłem tam Wika.
– Myślę, że gdybyśmy połączyli się z komputerem w sztabie, bylibyśmy w stanie uzyskać dostęp do danych. Musielibyśmy tylko podpiąć odpowiedni program, który by to zrobił. Jednak operację trzeba byłoby wykonać od środka – zwróciła się do Antka, a on spojrzał na nią zrezygnowany.
– To jest niewykonalne. Nie mamy nikogo w środku, kto byłby chętny do pomocy, a my sami możemy tylko pomarzyć o dostaniu się tam – jego blizna na policzku rozciągnęła się, gdy się skrzywił.
– Mimo to należy spróbować – odpowiedziała i obracając się na pięcie podeszła do drzwi. – Ja pójdę – dodała chwytając za klamkę, ale nie było jej dane wyjść z pomieszczenia.
Ręka Maksymiliana zacisnęła się na jej nadgarstku i mężczyzna pociągnął ją w swoją stronę sycząc.
– Zwariowałaś? Zdajesz sobie sprawę, co zrobią, gdy cię zobaczą?
– To nasza jedyna szansa Maks! – szarpnęła nadgarstkiem, ale mąż nie zwolnił uścisku.
– Nigdzie kurwa nie pójdziesz! – zawtórował koledze Nikodem, a ona spojrzała na niego z rozbawieniem.
– Boisz się, że jak spotkam twojego brata to go zabije?
– Wiktoria przestań – odpowiedział urażony jej słowami.
Nigdy nie sądził, że Wiktoria mogłaby zrobić krzywdę Dominikowi, ale  w tym momencie, gdy na nią patrzył, nie był pewien, że nadal zna kobietę, która jest jego przyjaciółką. – Od samego początku tej wojny zachowujesz się irracjonalnie! – wrzasnął, a Wiktoria rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Nigdy nie widziała przyjaciela tak wkurzonego.
– O co ci chodzi? – nachyliła się w jego kierunku spoglądając w jego oczy.
– O to, że może niepotrzebnie zniszczyliśmy Victrollę. Zamiast ją wykorzystać dezaktywowaliśmy cały system i co nam z tego przyszło?! – zatoczył ręką koło, chcąc pokazać w jak beznadziejnej sytuacji się znaleźli.
– Niepotrzebnie ją zniszczyliśmy? Zgodziłeś się na to! Wiedziałeś, że może do tego dojść od pierwszej chwili, gdy ją usłyszeliśmy! Wiedziałeś, że przeszliśmy sami siebie! Gdyby dostał ją Dressler to jak myślisz? Żyłbyś w lepszym bagnie, niż to teraz?! Pójdę do sztabu generalnego, bo skoro twierdzisz, że to moja wina, to na mnie spoczywa ten obowiązek!
– Na mnie również! – wrzeszczeli na siebie, a reszta zebranych w pomieszczeniu przypatrywała się ich wymianie zdań z konsternacją.
Antek, korzystając z nieuwagi Nikodema posłał Izie uśmiech, a ona odpowiedziała tym samym. Na studiach wielokrotnie podobnie się kłócili.
– Pojdę!
– Nie pójdziesz! Ja pójdę! Nie jestem słabeuszem za jakiego mnie masz! Koniec tematu! – Nikodem nie spojrzał na nikogo, gdy wychodził trzaskając drzwiami.
Wiktoria uniosła ręce do sufity i wywróciła oczami. Spojrzała na Izabelę i wskazała na drzwi. – Nie mam go za nieudacznika...
– Wiem Wiki, ale on chyba myśli inaczej – powiedziała ze smutkiem przyjaciółka, na co Wiktoria prychnęła. Drzwi za nimi otworzyły się, a w progu na powrót stanął Nikodem.
– Niko posłuchaj... – zaczęła Wiktoria, ale uniósł dłoń powstrzymując ją.
– Nie będę teraz z tobą rozmawiał Wika. Maks, musimy pogadać – skinął głową w kierunku blondyna, a on uśmiechnął się do wszystkich i opuścił pomieszczenie.
– Stare konie, a nadal zachowują się jak dzieci – prychnęła, siadając na wolnym krześle obok Antka.
– No cóż, ty wcale nie jesteś lepsza ze swoimi kaprysami księżniczko – mruknął Antek patrząc w monitor. Próbował, bezskutecznie, znaleźć jakieś rozwiązanie ich problemów.
– Nie nazywaj mnie tak – spojrzała na niego. – I pokaż mi jeszcze raz te plany budynku, trzeba wymyślić jak dostać się do środka. Najlepiej jeszcze dzisiaj – Antek oderwał wzrok od monitora i spojrzał jej prosto w oczy.
– Jesteś pewna tego co robisz? – Wiktoria pochyliła głowę i wsparła czoło na lewej dłoni.
– Niczego już nie jestem pewna rudzielcu...
– Wiecie, co? Właśnie sobie o czymś przypomniałam – powiedziała za ich plecami Iza, a oni obrócili się patrząc na nią.
– O czym? – zapytali równocześnie, a Iza spojrzała na nich uśmiechając się delikatnie i kierując się do drzwi.
– Później wam powiem, ale muszę iść z kimś pogadać...
– Iza? – zanim Wiktorii udało się cokolwiek z niej wyciągnąć blondynka już wyszła.
Wiktoria spojrzała na Antka i pokręciła głową.
– Sam widzisz jak to wygląda. Zwykle jesteśmy rodziną, ale ostatnimi czasy to prawdziwa katastrofa.
– Wiki – przerwał jej, a ona przestała mówić, gdy zobaczyła jego skwaszoną minę.
– Musimy pogadać.
– Tak? A o czym? O tych planach?
– Niezupełnie.
– To o czym? – Wiktoria zmarszczyła brwi. Mina rudzielca kompletnie zbiła ją z tropu.
– Dlaczego mnie pocałowałaś?
Że co? Ostatnie, czego Wiktoria się spodziewała to jego pytanie o pocałunek. Dlaczego go pocałowała? Sama nie wiedziała. Pokłóciła się z Maksem i była zrozpaczona. Wpadła na niego i miała wrażenie, że jako jedyny zrozumie jej bezsilność. Potrzebowała ukojenia, oderwania myśli. Nic więcej. I to też mu teraz powiedziała, a on uśmiechnął się i wypuścił długo wstrzymywane powietrze.
– To dobrze, bo wiesz, ja nic do ciebie nie czuję – powiedział, a jego jasne policzki pokryły się różem. Wiktoria parsknęła.
– Ani ja do ciebie Antek. Przy odrobinie twojego szczęścia może cię polubię, o ile przestaniesz nazywać mnie księżniczką – położyła mu dłoń na ramieniu, a on spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się z błyskiem w swoich
– Ani myślę przestać księżniczko – przedrzeźnił ją, a ona wywróciła oczami.
– Dlaczego pomyślałeś, że mogłabym coś do ciebie poczuć? – zapytała, bo zaciekawił ją jego tok myślenia. Wzruszył ramionami.
– Nie wiem, ale wiem, że nie chciałem tego.
– Nie chciałbyś mojej miłości? – zapytała z udawaną urazą.
Teraz on się zaśmiał.
– Otóż nie. Nie chciałbym złamać ci serca – przejechał ręką po kręconych, rudych włosach, a Wiktoria roześmiała się na jego słowa.
– Jak na odludka i kryminalistę jesteś bardzo pewny siebie – na jej słowa uniósł brew i pokręcił głowę.
– Jak na bogatą i zarozumiałą księżniczkę jesteś całkiem przyzwoita i mądra – odgryzł się. – Chodź potencjalna przyjaciółko jeszcze raz prześledzimy jak mogłabyś dostać się do środka – uruchomił plany sztabu i obydwoje nachylili się ku monitorowi.– Myślę, że najrozsądniej byłoby skorzystać z tego wejścia – wskazała jej tylne wejście ewakuacyjnie.
***
Wiktoria obudziła się w środku nocy. Pod łóżkiem miała przygotowany strój i broń na nocną eskapadę. W kieszeni jej czarnych bojówek był ukryty pendrive,  na który Antek wgrał program, który powinien uruchomić mu dostęp do komputera sztabu. Należało tylko dostać się do serwerowni w budynku. Wiktoria spojrzała na twarz swojego syna i ucałowała go w czoło. Wiedziała, że być może widzi go po raz ostatni.
– Tato się tobą zaopiekuje – mruknęła przy jego uchu, a maluch zamruczał przez sen, na co uśmiechnęła się.
Zanim poszła spać w pokoju zjawił się Maks zapewniając ją, że rozumie jej decyzję. Pogodzili się. Zapewnił, że bardzo ją kocha. Dotknęła swoich ust przywołując ostatni pocałunek ze swoim mężem. Uśmiechnęła się, gdy ubierała się i przypomniała sobie, jak kilka godzin temu jego dłonie sunęły po jej ciele rozpalając ją. Po porodzie dużo czasu minęło nim zgodziła się na pierwszy seks z nim. I chociaż pamiętała swoje doświadczenia z kimś innym z Maksem też jej się podobało. Tak już chyba jest, pomimo wszystko, że wspomnienie pierwszych dłoni, które dotykają nas w sposób erotyczny jest naszym najtrwalszym wspomnieniem. To do niego porównujemy to, co później. To ten pierwszy raz jest naszym wektorem wyznaczającym kierunek seksualnych potrzeb. Wiktoria podeszła do drzwi i chwyciła za klamkę, które nie ustąpiła. Spojrzała w dół. W drzwiach nie było klucza. Przełknęła ślinę i zaczęła panikować. Dlaczego została zamknięta? Bo ewidentnie drzwi zostały zamknięte od zewnątrz. Padła na kolana, że być może się myli, a klucz po prostu wypadł. Zapaliła małą latarkę, którą miała w kieszeni i zaczęła przeszukiwać podłogę. Nic. Klucza nigdzie nie było.
– Nie...– warknęła – Nie zrobiłeś mi tego Maks – tylko raz uderzyła ręką w drzwi, by nie obudzić Mikołaja i osunęła się po nich, siadając na zimnej podłodze. By ją chronić Maks zamknął ją w celi, najpewniej sam wyruszając do siedziby Dresslera. Niech no tylko nadejdzie ranek, a oni wrócą, a wtedy pokaże im, czym jest gniew Wiktorii Kruk.
***
Obudził ją zgrzyt zamka. Wiktoria uniosła głowę i spojrzała na drzwi z napięciem. W szparze ukazała się zapłakana twarz Izy. Wiktoria skoczyła na równe nogi. W pierwszej chwili pomyślała, że koleżance jest po prostu przykro, że ją tak potraktowali. Najwyraźniej wiedziała o wszystkim.
– Gdzie oni są!? Przysięgam, że im nogi z dupy powyrywam! Nie mieli prawa zamykać mnie tutaj! – wrzasnęła na przyjaciółkę pełna gniewu buzującego w jej żyłach, a ta w odpowiedzi zaniosła się głośniejszym szlochem.
– Iza! – chwyciła ją za ramiona i potrząsnęła nią. Blondynka, niczym ryba wyrzucona na brzeg łapała powietrze gwałtownymi haustami. Jej oczy były rozszerzone, a ona cała się trzęsła. Wiktoria nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek widziała ją w takim stanie. Po jej ciele przebieg dreszcz. Stało się coś złego.
– Iza, co się stało? Powiedz mi! – nakazała, ale przyjaciółka milczała.
W jej oczach dało się dostrzec ból. Wiktoria w jednej chwili zrozumiała, że jej panika ma cos wspólnego z Maksem i Nikodemem.
– Nie... – puściła przyjaciółkę i cofnęła się o krok. –W tej chwili mi powiedz co się stało – warknęła do przyjaciółki dysząc ciężko.
Jej ramiona gwałtownie unosiły się w górę i w dół. Iza pokręciła głową i otarła ściekające po policzkach łzy.
– Mamusiu – za plecami kobiety obudził się Mikołaj. – Jestem głodny.
– Nigdzie nie wychodź – mruknęła do Izy, a następnie obróciła się do syna z ciepłym uśmiechem. – Oczywiście, że jesteś – pocałowała go w czoło. – Zmykaj do kuchni, na pewno śniadanie już jest gotowe – pomogła założyć mu buciki, a kiedy wyszedł szarpnęła przyjaciółkę w swoją stronę i zatrzasnęła drzwi.
– Gadaj Izka, ale już! Bo jeżeli wyjdę tam i inni mi powiedzą pożałujesz...
– Ma ich... – szepnęła w końcu.
– O czym ty mówisz? Kto ich ma? – w pierwszej chwili Wiktoria nie zrozumiała, ale sekundę później ogień w jej żyłach obudził się, a po jej ciele przeszła fala gniewu, gdy warknęła.
– Dressler? – na nazwisko niemieckiego generała Iza przyłożyła dłoń do ust i na powrót się rozpłakała.
Zrezygnowana Wiktoria usiadła na łóżku i zacisnęła ręce w pięści.
– Już po nas – powiedziała i zrezygnowana ukryła twarz w dłoniach.
– O czym ty mówisz? – szepnęła Iza.
– O tym, że kwestią czasu jest kiedy Dressler ich złamie i dowie się, gdzie jesteśmy.
– Oni nigdy by...
– Nie znasz ich metod! Zresztą oni też nie! Dlatego chciałam iść sama! W przeciwieństwie do tych dwóch matołów byłam gotowa zginąć!
– Jak gotowa zginąć?! Ja, nie rozumiem...
– Tylko ich śmierć jest w stanie nas uratować. Jeżeli puszczą parę z ust i zdradzą nasze położenie w torturach, a te będą okrutne wierz mi, to będzie po nas. Oddział Dresslera wpadnie tu i zginiemy wszyscy! – Wiktoria poderwała się z łóżka.
– Dokąd idziesz Wika? Oni nigdy nas nie zdradzą!
– Idę do Antka! Muszę nas jakoś wyciągnąć z tego bagna, w które wpakowali nas nasi mężowie, swoim uporem i pojebanymi pomysłami!
– Dlaczego mówisz, jakby już ich nie było?! Trzeba ich odbić!
– O czym ty mówisz Iza! Oni już są martwi! Pogódź się z tym! – nie czekając, aż koleżanka jej odpowie wyszła trzaskając drzwiami. Idąc do celi Antka pozwoliła sobie na kilka łez. Otarła je tuż przed naciśnięciem klamki jego drzwi.
– Pieprzone troskliwe misie – wymamrotała na nowo wzbudzając w sobie gniew. Ten znacznie lepiej pomagał jej w takich sytuacjach. Sprawiał, że potrafiła logicznie i chłodno myśleć i właśnie tego w tej chwili potrzebowała.

VictrollaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz