Rozdział 17

16 3 2
                                    

Sztokholm – rok 2030
Przerwane połączenie sprawiło, że do oczu kobiety napłynęły łzy. Miała wnuka. Nerwowo przeczesała ręką siwiejące czarne włosy. Odkąd w Polsce wybuchła wojna z paniką śledziła wszystkie doniesienia z kraju, który od wielu lat nie był jej ojczyzną. Ze smutkiem przyjęła wiadomość o śmierci byłego męża, gdy w tym samym czasie jej obecny mąż zmarł. Cierpiała podwójnie i nosiła podwójną żałobę. Wiedziała, że wszyscy szukają jej córki. Ze zgrozą przyjęła wieść o publicznej egzekucji jej męża. Wiktoria mogła myśleć, że nic jej nie interesuje, ale prawda była zupełnie inna. Z dumą śledziła karierę swojej zdolnej córki. Wszystkie wiadomości o sukcesie jej pierworodnego dziecka napawały ją radością, tym bardziej, że jej druga pociecha, tak podobna do pierwszej od maleńkości dostarczała jej wielu problemów, ale kobieta dorosła do macierzyństwa, miała wsparcie męża i pomimo trudności wychowanie drugiego dziecka dostarczyło jej wiele radości.
– Dla kogo nie byłaś matką? – Magdalena Kruk – Carlsson obróciła się w stronę z której dobiegł głos jej drugiej córki. Trina Carlsson była cztery lata młodsza od swojej starszej, polskiej siostry, ale nie zmieniało to faktu, że jej widok niejednokrotnie kroił serce matki, która porzuciła swe pierwsze dziecko. Trina była bowiem łudząco podobna do Wiktorii. Ciemne włosy, srebrne oczy, zadarty nos i ciosane rysy twarzy. Wzrost odziedziczyła po ojcu i była nieco tyczkowata, ale nie odbierało jej to kobiecości. W kraju, gdzie większość populacji nosiła jasne włosy Trina była wybrykiem i objawieniem. Mężczyźni obracali się za nią, ale ona sama nie była nigdy nimi zainteresowana. Co i rusz dołączała do jakiś akcji bojowych, a to protest przeciwko homofobii, innym razem walczyła o równouprawnienie. Znajdowała miejsce wszędzie tam, gdzie prędzej, czy później pojawiały się kłopoty.
– Nie wiem o czym mówisz – odpowiedziała matka, przecierając załzawione oczy.
– Dobrze wiesz – Trina zaplotła dłonie na piersi. – Z kim rozmawiałaś?
– Pomyłka...
– Życiowa?
– Słucham? – żachnęła się kobieta gniewnie patrząc na córkę.
Zawsze były z nią kłopoty. Chwilami Magdalena dostrzegała w swej drugiej córce więcej ze swojego pierwszego męża, niżeli drugiego. Po pewnym czasie doszła do wniosku, że to po prostu ona sama jest wojowniczką, a jej córki odziedziczyły upór i wolę walki po niej.
– Ojciec powiedział mi co nieco o tobie, mamo... – powiedziała szyderczo dziewczyna odmuchując kosmyk grzywki opadający jej na oczy.
– To znaczy co?
– Nie ma w tobie za grosz szczerości...
– Nie wiem o czym mówisz Trino, a jeżeli ojciec powiedział ci coś o czym nie wiem, to chętnie z tobą omówię tę kwestię...
– Tę kwestię... drobną kurde kwestię, jak na przykład, że mam siostrę, która walczy o życie w Polsce? I zupełnie przypadkiem jest światowej sławy naukowcem? Tę kwestię  chcesz omówić? – Na dźwięk wyrzuconych przez córkę zdań Magdalena roztrzęsła się.
Nie spodziewała się, że jej mąż dopuści się tak niegodziwego czynu i powierzy ich córce sekrety, które ona sama wolała zakopać głęboko we własnej podświadomości.
– Nie miał prawa... – wściekła się, ale w ogólnym zmęczeniu i natłoku przeżyć dzisiejszego dnia opadła na sofę chowając twarz w dłoniach.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś mamo? Dlaczego to taka tajemnica, że mam siostrę? – zapytała buntowniczo Trina.
– Trino...
– Nie! Nie zaczynaj tym tonem! Nie jestem już dzieckiem!
– Pożegnałam się z tamtym życiem dawno temu...
– I tak po prostu zapomniałaś o niej?! Jak ma na imię? Może mogłabyś mi powiedzieć?! Bo wyraźnie słyszałam, że rozmawiałaś z nią! – Trina odepchnęła się stopą od framugi i podeszła do matki patrząc na nią z góry.
– Zapewne wiesz jak ma na imię... – matka spojrzała na nią ze łzami w oczach.
Całe życie przygotowywała się do tej chwili, mając nadzieję, że kiedy ona nadejdzie, będzie wiedziała co powiedzieć. Myliła się. Nie wiedziała. Do takich momentów nie może się przygotować. Czas nie pomaga, wręcz przeciwnie sprawia, że wyjawienie prawdy robi się uciążliwe i trudne.
– Moja siostra to Wiktoria Kruk, a ty nie zamierzałaś mi tego nigdy powiedzieć. Wokół niej panuje burza, a ty nie chcesz zatrzymać tego deszczu!
– Trino, uspokój się! Jak miałam ci powiedzieć?! Ty nic nie rozumiesz!
– Rozumiem o wiele więcej niż ci się wydaje! – tupnięcie ciężkiego obuwia w drewnianą podłogę sprawiło, że matka dziewczyn poderwała się z sofy.
– Jak miałam ci powiedzieć o tym wszystkim? Byłaś dzieckiem! Myślałam, że mam czas!
– I pozwolisz by twoje dziecko umierało, gdy ty sama upływasz w luksusach?! – wrzasnęła Trina.
– Nawet jej nie znasz!
– Nie muszę! Kocham ją! Tak jak najwyraźniej ty jej nigdy nie kochałaś!
– Nie masz o niczym pojęcia Trino! Zostawiłam ją, bo kochałam ją za mocno!
– Pieprzysz! – dziewczyna obróciła się na pięcie, a jej obcięte do brody włosy zafalowały wokół jej twarzy. W przeciwieństwie do siostry ona nie cierpiała długich warkoczy. Wolała krótkie cięcia, które nie wymagały wiele prac.
– Dokąd to?
– Wyjeżdżam!
– Słucham? Trino Carlsson! W tej chwili...
– Nic mi nie możesz zrobić! Dołączam do rebelii, która pragnie pomóc Polsce! Ludzie umierają na ulicach! Nie potrafią opanować choroby, która ich trawi, a ja jestem lekarzem! Poza tym! Tam jest moja siostra i zamierzam jej pomóc! – wrzasnęła wchodząc do przedpokoju.
Trina cierpiała po stracie ukochanego ojca, a wieść o siostrze, o której nie miała pojęcia sprawiła, że poczuła się oszukana i zdradzona przez własną matkę. Nienawidziła jej. Trina nienawidziła kłamstwa. Nie rozumiała go. Została wychowana w wierze, że najgorsza prawda jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa. Od kilku tygodni czuła się oszukana przez własną matkę. Dla niektórych fakt posiadania przyrodniej, obcej siostry mógł wydawać się trywialny i nic nie znaczący, jednak nie dla niej.
– Absolutnie! – matka wparowała za nią do przedpokoju i spojrzała na spakowaną torbę. – Nigdzie nie jedziesz!
– Owszem jadę! – Trina podniosła torbę i przerzuciła sobie przez ramię.
– Dziecko moje... nie możesz jechać!
– Nie możesz mi zabronić! – uniosła brew. – Jestem dorosła, a ty nie masz nade mną władzy. Już nie... – warknęła chwytając za klamkę.
– Możesz zginąć – załkała matka.
Wściekła Trina przystanęła w progu.
– Jeżeli wirus, który trawi Polskę rozprzestrzeni się to wszyscy zginiemy! Kocham cię, ale moim powołaniem jest leczyć, więc muszę im pomóc – pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. – Do zobaczenia matko...
– Trina... – Magdalena otarła łzy. – Kocham cię. Ocal ją i wróć do domu... – w jej oczach znów wezbrały łzy.
– Tak zrobię – skinęła głową i zamknęła za sobą drzwi. Narzucając na głowę kaptur kurtki wyszła w noc i wsiadła do czekającego samochodu.

VictrollaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz