Rozdział 14

22 3 11
                                    

– Będą z tego problemy Wika. Jak mogłaś go tu przywlec? – powiedział Antek wskazując ręką nieprzytomne ciało kapitana.
– Dressler wciąż ma Nikodema. To jest jego brat.
– No i gówno z tego, że to jego brat. Nie kiwnął palcem, by ocalić jego, czy twojego męża. Weź się zastanów. Sprowadziłaś szpiega do naszej kryjówki.
– Kiedyś go znałam Antek.
– Kiedyś... – prychnął. – Od jak dawna nie macie kontaktu? Z tego co mówiła Iza, zdradził twojego ojca.
Weronika chwyciła się za głowę.
– Zamknij się proszę. Nic nie wiesz tak naprawdę! Nie mogłam go tam zostawić.
– Dlaczego? Zdechłby i problem zostałby rozwiązany...
– Skazać kogoś na śmierć to nie rozwiązanie – odpowiedziała obracając głowę i tępo wpatrując się w Dominika. – Nie mogłabym tego zrobić, rozumiesz?
– Codziennie skazujesz na śmierć setki niewinnych osób tam na górze! Dressler szaleje! Dlaczego nie on?!
– Nie zrozumiesz! Nie wtrącaj się!
– Powinnaś odbudować tą swoją Victrollę i skierować ją w kierunku Dresslera!
– Przestań mi kurwa mówić, co powinnam robić! Błędem było myślenie, że ludzie zrozumieją czym jest Victrolla. Chcieli ją wykorzystać przeciwko ludzkości, a ona miała nam pomagać.
– Ludzie nie rozumieją czym jest Victrolla, bo w ich naturze jest zło. Błędem było niezauważenie tego faktu, tak jak i tego, że sprowadziłaś na naszą głowę kłopoty.
– Nie zrozumiesz...
– Przestań mi powtarzać, że nie zrozumiem! Dociera w ogóle do ciebie, że twój mąż zginął przez ciebie?!

W Wiktori wybuchł gniew. Na wspomnienie Maksa żal i wściekłość ścisnęła jej piersi. Reagując gwałtownie popchnęła mężczyznę na ścianę i chwyciła go za gardło.

– Nie waż się kurwa mówić, że to moja wina... – szepnęła złowieszczo. – Nie zaczynaj ze mną Antek.

Mężczyzna chwycił ją za rękę, by ją odciągnąć. Twarz mu poczerwieniała, a blizna na twarzy odcięła się białą pręgą. Odciągnął jej dłoń i odsunął w bok.

– Próbuję ci wytłumaczyć, jakie konsekwencje niosą za sobą twoje poczynania. Nie jesteśmy już tutaj bezpieczni. Twój syn nie jest bezpieczny. Nie chce źle. Iza jest w ciąży – powiedział pomiędzy gwałtownym łykaniem powietrza.

Na jego ostatnie słowa Wiktorie zamurowało.

– Iza? To niemożliwe...
– Jak kurwa niemożliwe? Co ona jakaś inna jest? – w głosie Antka dało się słyszeć wściekłość. – Musimy ją stąd wywieźć. Poszukajmy pomocy.
– Nikt nam nie chce pomóc Antek. Zostaliśmy sami, rozumiesz? Z jednym oddziałem żołnierzy, który nie wiele może zdziałać! Z panującą wokół zarazą! Jesteśmy straceni!
– W mieście podobno zbiera się grupa rebeliantów, którzy są gotowi stanąć po naszej stronie. Musimy znaleźć inny schron, Wika – spojrzał jej w oczy.

Córka generała mogła wydawać się bezuczuciowa, ale wszystkie emocje był jak na dłoni, gdy spojrzało się w jej oczy.

– Jaka grupa rebeliantów?
– W większości to młodzi ludzie. Krystian ich werbuje.
– To zbierają się, czy ich kurwa werbuje? Chcecie dziećmi walczyć?
– Czy ty urwałaś się z innej planety?! Nie mamy wyboru Wika! Jest wojna! Ludzie giną każdego dnia, a ty zdajesz się być ślepa na ich wołanie o pomoc! Brakuje lekarstw, opatrunków! Ludzie umierają na ulicach!
Wiktorii rozstrzęsły się dłonie. Miała świadomość jak źle jest na zewnątrz, ale nie sądziła, że wracając do praktyk z drugiej wojny światowej. Budowanie państwa podziemnego i walka niewinnych dzieci w imię czego?
– Idź już Antek – szepnęła spuszczając głowę.
– A ty? Będziesz tu siedziała?
– Muszę go przesłuchać, jak się obudzi – potarła palcami czoło.

Czasami łapała się na tym, że nie pamiętała kiedy spała, a wtedy zmęczenie atakowało ją ze zdwojoną siłą. Kiedy opada adrenalina ciało człowieka upomina się o swoje.

VictrollaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz