rozdział 22

1.6K 49 11
                                    

LORA

Gdy zobaczyłam Lucy upadającą na podłogę byłam zachwycona tylko jest jeden problem James.

Przecież jak on ją zobaczy to mnie zabije, muszę ją schować, ale gdzie?

Wiem do piwnicy gdzie są myszy.

Wzięłam jej ręce i ciągłam ją po podłodze tak aby nikt nie zauważył. Piwnica była tuż za rogiem ściany postanowiłam więc szybko ją przeciągnąć.

Gdy byłam już koło piwnicy otworzyłam drzwi i ją rzuciłam. Oświeciłam światło i zamknęłam drzwi. Tak by nikt nie zauważył.

-P....p..proszę w..w..wypuść m..mnie-wyszeptała.

-Co tam mówisz? Nie słyszałam haha- zaczęłam się śmiać.

-Ci którzy zbliżają się do Jamesa są moimi więzieniami a po kilku dniach umierają, a tak będzie też z tobą-powiedziałam.

Ona straciła przytomność a ja wyszłam.
Zamknęłam drzwi na klucz, ponieważ klucz był zawsze w drzwiach.

Udałam się w stronę kuchni by posprzątać i żeby nikt nie podejrzewał że Lucy zginęła no i ta krew ochydna.

Gdy posprzątałam wyszłam z kuchni i ruszyłam w stronę mojego pokoju.

JAMES

12:00

Martwię się o Lucy nigdzie jej nie ma, nawet nie była na śniadaniu.-Może jest w swoim pokoju?- pomyślałem i ruszyłem do pokoju Lucy. Na drodzę spotkałem Lorę.

-O James gdzie idziesz?- zapytała.

-Do Lucy, nie była na śniadaniu i nigdzie się nie zjawiła martwię się o nią- odpowiedziałem.

-Całkiem nie potrzebnie, byłam przed chwilą u niej jest w porządku tylko śpi- rzekła.

-Ja wolę się upewnić- chciałem już iść, lecz nagle Lora powiedziała;

-Słabo się czuję myślę że...- zaczęła upadać postanowiłem ją złapać.

-Lora! Lora! Obudź się proszę- szybko pobiegłem do pokoju Lory i położyłem ją na łóżku. Zadzwoniłem także do doktora, że ma przyjechać natychmiast.

Gdy doktor przyjechał i zbadał Lorę powiedział,że to nic poważnego i chyba z powodu zmęczenia zemdlała.

-Za kilka minut powinna się obudzić-powiedział doktor.

-Dobrze dziękuję- podziękowałem doktorowi a po chwili wyszedł.

Nagle obudziła się Lora.

-Lora?! Wszystko w porządku?- zapytałem.

-Tak dziękuję to miłe, że się o mnie troszczysz- powiedziała.

-To nic takiego traktuje cię jak członka rodziny bo w końcu tu mieszkasz-odpowiedziałem.

-Dziękuję nie wiem jak ci się odwdzięcze-rzekła

-Nie musisz-powiedziałem

Nagle usłyszałem telefon, był to John.

-Przepraszam muszę odebrać-rzekłem

-Pewnie nie ma problemu-powiedziała a ja poszłem na bok odebrać.

LUCY

Gdy otworzyłam oczy obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Nie mogłam wstać, było mi słabo. Postanowiłam z ciężkim bólem ciągnąć i przesuwać się rękami W stronę drzwi, by wezwać pomoc. Byłam blisko drzwi przyciągnęłam się trochę bliżej, nie ukrywam było stranie ciężko.

-POMOCY!!-krzyczałam, lecz nikt nie odpowiadał.

Zaczełam płakać.
Po co mnie tu zaciągneli by mnie torturować? By mnie zabić? A może chcą bym umarła, chcę wrócić do mojej koleżanki Alice do mojego dawnego życia.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że leży tam telefon szybko zaczęłam podciągać się rękami tak by dojść do tego telefonu.

Moje ręce były całe obdarte i lekko we krwi.

Gdy dotarłam do telefonu, wybiłam szybko numer do Alice.

-Halo?-usłyszawszy jej głos się ucieszyłam.

-Halo Alice to ja Lucy błagam pomóż
mi...

-Boże Lucy co się dzieje i gdzie ty jesteś nie ma cie prawie rok!

-To nie czas by tłumaczyć- byłam słaba ledwo co mówiłam.

-Poczekaj Alice muszę do kogoś zadzwonić by powiedzieć swoje ostatnie słowa-rzekłam i się rozłączyłam.

Wybiłam na telefonie numer Jamesa.

-Tak słucham?-usłyszałam jego głos.

-Halo? Jest tam ktoś-mówił James.

-T...t..to j..ja Lucy-zaczęło kręcić mi się w głowie.

-Co ty robisz z jakiego ty numeru dzwonisz i co się dzieje?!- zaczął krzyczeć.

-P..p..proszę pomóż m..i- nie miałam siły czułam że mdlałam.

-Co się dzieje, gdzie jesteś?! Lucy...

-W....w...- straciłam przytomność.

-Halo! Lucy!! LUCY!!

JAMES

-Halo! Lucy!! LUCY!!

Gdy nic nie odpowiadała przeczuwałem najgorsze.

po prostu mnie pokochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz